Ernest Skalski Ernest Skalski
4288
BLOG

Kocham, lubię, szanuję, nie obchodzi mnie, toleruję

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 60


 
Nie sądzę by powołaniem gazet, a więc i ”Gazety Wyborczej”, było wzywanie do łamania prawa, a konkretnie – do nielegalnej demonstracji. Byłem 21 lat temu współautorem dokumentu określanego jako misja Gazety i nie mieści się w nim naruszanie praw niepodległej Rzeczpospolitej, nawet w imię najbardziej słusznej sprawy. Nie przekonują mnie argumenty o szlachetnym obywatelskim nieposłuszeństwie, połączonym ze świadomym poniesieniem kary, wzorem którego byli Mahatma Gandhi i Martin Luter King. Oni walczyli ze złym prawem, które chcieli w ten sposób zmienić. Jakie prawo chce zmienić Ruch 11 Listopada ? To które wymaga by uzyskiwać zezwolenie na demonstrację ?
 
A praktycznie ? Należało zawczasu uzyskać zezwolenie na swoją demonstrację, lub jeśli się nie zdążyło, to na kontrdemonstrację w miejscu niekolidującym z wcześniej zgłoszoną demonstracją narodowców. I postarać się aby była większa, bardziej imponująca. I tyle.
 
A czego nie toleruję…
 
Tu gwoli wyjaśnienia; toleruję to co mi się zwyczajnie nie podoba, czy nawet to co budzi mój sprzeciw, ale się mieści w granicach prawa. To, że toleruję nie znaczy, że nie mogę, acz nie muszę, wyrazić sprzeciwu. Też oczywiście  w granicach prawa. Taki sprzeciw budzą w mnie demonstracje ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Rozumiem więc i podzielam motywację przeciwników, ale nie toleruję ich nielegalnych działań, a w tym świadomego prowokowania burd ulicznych i bijatyki z policją. A już twierdzenie, że to w obronie demokracji to hipokryzja. Demokracja ma inne sposoby załatwiania spraw publicznych.
 
Gdy zastanawiam się co wynika z tego, że coś toleruję a czegoś nie, przypomina mi się dowcip z Dzikiego Zachodu; Saloon. Przy barze kończy pić jakiś przybysz, wychodzi i wraca, mówiąc, że ktoś ukradł mu konia. Zapowiada, że wypije jeszcze kolejkę, a jeśli koń się nie znajdzie, to zrobi to co w takiej sytuacji zrobił Krwawy Joe z Arizony.
 
Wypija i słyszy:- Twój koń już jest, a teraz powiedz co zrobił Krwawy Joe z Arizony.
- Poszedł piechotą.
 
Tak więc moja nietolerancja głównie poprawia moją opinię o mnie samym. Mogę też wykorzystywać możność zwracania się do opinii publicznej, do władz, głosownia tak a nie inaczej. Niewiele to, lecz skutek zależy od stopnia powszechności mojego stanowiska. W pluralistycznej demokracji nikt nie jest demiurgiem, któremu dla osiągnięcia pożądanego skutku wystarczy krótkie: stań się !
 
Tolerancja jest czymś co wymaga zastanowienia się świadomego podejścia. A zatem, aby było wiadomo, że byłem przeciw, dodam, że nie tolerując nielegalnej kontrdemonstracji, szczególnie nie toleruję udziału w niej anarchistów, programowo negujących porządek społeczny, czemu niejednokrotnie dawali wyraz czynnie. Zresztą, tak samo dali i tym razem, demonstrując. Mój zdecydowany opór budzi to, że niektórzy kontrdemonstranci demonstrowali hasła komunistyczne, co przyznali sami organizatorzy. I nie zapobiegli temu, podczas gdy organizatorzy wystąpienia narodowców zapobiegli pojawieniu się haseł antysemickich i różnych takich. Jeśli chodzi o pozostałe podmioty w kontrdemonstracji, jeśli akurat nie mieszczą się one w kategorii ” nie obchodzi mnie”, to toleruję je, lecz tylko wtedy kiedy nie naruszają prawa.
 
Nie podobają mi się obrońcy krzyża z Krakowskiego przedmieścia i urządzane tam demonstracje, z udziałem prezesa PIS. Nie widzę w tym jednak naruszenia prawa i mieści się to w moim zakresie niechętnej tolerancji. Nie mieści mi się w żadnym odcieniu tolerancji obrażanie i poniżanie tych ludzi przez ”młodych, postępowych”, nawet jeśli nie naruszali przy tym prawa karnego. Nie mieści mi się też mówienie o sikaniu na znicze i gaszeniu papierosów na szyjach modlących się kobiet. Kto to widział wśród wielu ludzi i kamer ? To już prezes konfabulował z innej bajki.
 
Na codzień; ”possumus”
 
Opinia publiczna III RP, przy wszystkich dzielących ją różnicach, kontynuuje w dużym stopniu sposób myślenia i mówienia opozycji w PRL. Dotyczy to juz nawet prominentów ancien regime’u. To wynika ze zmiany ustroju. W systemie opresyjnym z natury domagano się, generalnie, wolności, czy przynajmniej tolerancji dla określonych postaw, zachowań, wypowiedzi. Dla tego co żądający uważali za słuszne, godne i sprawiedliwe. Jednym słowem, za dobre. Stąd chyba teraz nie za bardzo rozróżnia się tolerancję od akceptacji, czy nawet wspierania; nie podoba ci się, czyli nie tolerujesz. A ja, na swój prywatny użytek rozróżniam. To co uważam za słuszne, godne i sprawiedliwe, to lubię lub kocham i popieram, miarkując wedle stopnia ważności i możliwości. Dalej zaczyna się strefa zjawisk i spraw, które mnie nie obchodzą, a za nią mój obszar tolerancji. Co jest dalej, za tą tolerancją, mówiłem.
 
Mogę się zastanawiać nad tym czy coś się mieści w strefie spraw mi obojętnych czy też wymagających tolerancji, lecz w praktyce reakcja jest taka sama; nie reaguję nie pytany, a pytany udzielam spokojnej odpowiedzi. Jeśli mam coś do powiedzenia. Myślę, że zbyt wielu jest ludzi, którzy uważają, że w każdej sprawie powinni jakoś zareagować, lub chociaż się wypowiedzieć. Stąd nadmierna nerwowość w życiu publicznym.
 
Specyfiką polskich wystąpień ulicznych, różniącą się od tego co dzieje się na ulicach Grecji, Francji i innych krajów, jest przedmiot sporu. U nas nie chodzi o czas pracy, płacę, emerytury, świadczenia, lecz o wszelkie wzniosłości oraz o sprawy życiowo – obyczajowe, takie jak aborcja, in vitro, związki partnerskie, parytet, homofobia. Tej ostatniej nie toleruję. Jeśli chodzi o związki partnerskie i o parytet, to jestem przeciw, lecz będę musiał jedno i drugie tolerować, kiedy stanie się faktem. Ale dla ”lewicy” obyczajowej jestem homfobem, bo dla niej tolerancją jest tylko akceptowanie jej postulatów. Prawo do aborcji – mym zdaniem - powinno być znacznie zliberalizowane, in vitro – dozwolone i refundowane w granicach rozsądku, ale akurat o te dwie sprawy, na których się nie znam, walczyć nie będę. Są inni. Mnie bardziej interesują inne problemy, moim zdaniem ważniejsze. I o które nie toczy się sporu na ulicach.
 
A jak jesteśmy przy sprawach obyczajowych. Czyjeś zachowania seksualne, o ile nie naruszają prawa i nie powodują czyjejś krzywdy, są mi obojętne. Organizowanie się celem obrony jakichś zachowań seksualnych i celem załatwienia związanych z tym interesów uważam za zrozumiałe i uprawnione. Takoż formy ekspresji, m.in. takie czy inne parady, jeśli nie naruszają prawa. Mogą mi się nie podobać, ale je toleruję. Nie podobał mi się zakaz takiej parady przez prezydenta Warszawy, Lecha Kaczyńskiego, a podoba mi się, że pozwala na nie prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz to, że w nich nie bierze udziału. Gdyby prezydentem został – na co się nie zanosi – Wojciech Olejniczak, to chyba wziął by udział, co by mi się nie podobało, ale bym stolerował. A nie głosowałbym na niego z innych powodów.
 
Tolerancja pozwala hierarchizować problemy. Inaczej traktować bardzo ważne i jeszcze ważniejsze, kiedy musi zabrzmieć śpiżowe; NON POSSUMUS. Owszem, może być tolerancja stanem i uczuciem letnim. Letnia postawa jest obiektem efektownych ataków, poczynając już od Ewangelii. Za sprawą obojętnych ma triumfować zło. I bywa że triumfuje. Tolerancja więc ma mieć swoje granice, które zresztą dla różnych ludzi przebiegają w różnych miejscach. System manichejski, czy po dzisiejszemu; zero-jedynkowy, jest prostszy, ułatwia myślenie, lecz prowadzi do strasznych komplikacji w działaniu. Narzuca działanie ”wszystko albo nic”, co może być przesłanką totalitarnej dyktatury. Częściej prowadzi do bałaganu, do upierania się przy sprawach drugorzędnych i poświęcania na ich rzecz rozwiązania spraw najważniejszych. Kto dużo obejmuje ten mało ściska.
 
A żeby tę moją propagandę letniości jakoś jednak uwznioślić, przypomnę – z pamięci – modlitwę umieszczaną na ścianach lokali ”Solidarności” w jej heroicznym okresie: ”Panie, daj mi odwagę i siłę, bym zmieniał to co zmieniać należy. Daj mi cierpliwość bym znosił to czego zmienić nie mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego”
 
P. S. Do PT Czytelników. Publikuję głownie w  gazecie internetowej WWW.studioopinii.pl , gdzie jestem członkiem zespołu i w naszym, otwartym dla wszystkich Salonie. Nigdzie nie biorę pieniędzy, co ułatwia mi sytuację. Zależy mi na czytelnikach. Na ich opiniach, niezależnie od tego jakie są. Zadeklarowałem więc lojalnie jakiś czas temu, że niektóre teksty będę publikował w obu tych miejscach, co niniejszym czynię.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka