kalejdoskop kalejdoskop
91
BLOG

Sierpień 1984, rano, dzień ostatni

kalejdoskop kalejdoskop Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Dzień ostatni. Ostatni dzień. Dzieńostatni, ostatnidzień, ostatnidzieńdzieńostatni, ostatniostatniostatnidzień, ostanijeń, ostanijeń, ostanijeńjeńostani…

Pokój, w którym siedział mężczyzna, był szary. Szare były ściany, szara była podłoga, szare były meble – szafa, łóżko, stół. Szary był kot leniwie przemierzający pomieszczenie w poprzek, jakby nie wiedząc, czym się teraz zająć. Szare były firanki i szare było otwarte okno. Szary był też świat za oknem.

Kolejny dzień przyszedł, a ja znowu muszę wstać. Po co? Nie wiem. Czuję, że muszę. Po prostu tak czuję. Chciałbym codziennie wyskakiwać z łóżka z uśmiechem na twarzy, wierząc wciąż, że Partia znów stanie się potęgą, że będzie najmocniejsza, że wygra. Nie zdając sobie sprawy z jej obecnego staczania się po równi pochyłej.

Mężczyzna westchnął, po czym podniósł się i podszedł do szafki. Otworzył ją, wyciągnął butelkę zawiniętą w gazetę i upił z niej parę łyków domowej wódki. Mocnej. W końcu szwagier wie, co dobre.

Potrząsnął głową, nie chcąc myśleć o swojej rodzinie. Wypił jeszcze trochę, odstawił flaszkę i wrócił na miejsce. Rozprostował palce, jak zwykł to czynić przed pisaniem donosów na kolegów z elektrowni, po czym ujął w dłoń plastikowy długopis z podobizną Papieża. Otrzymał ten przyrząd w prezencie od kierownika zakładu, w którym pracował, za „wspieranie, towarzyszu, inicjatyw”. Kierownik nie wiedział wtedy, że za parę dni zostanie poproszony na przesłuchanie w sprawie podburzania swoich podwładnych do czynności wymierzonych przeciwko Partii. Tak samo jak nie wiedział, że już nie wróci do domu.

Z wnętrza szafy dobiegał cichy chrobot. Mężczyzna go zignorował.

Ale problem leży w tym, że ja wiem, co się stanie. Wiem, że upadniemy. Wiem, że Najjaśniejsza Matka Związek Radziecki zostanie zgładzona, zmiażdżona przez zachodnich kapitalistów, rozbita w proch przez ludzi, którzy co do jednego powinni zostać internowani, wybici jak psy…

Na ulicy rozległ się hałas. Ziemia zaczęła drżeć. Szary kot gwałtownym ruchem wskoczył na szarą szafę, wzbijając za sobą tumany szarego kurzu. Mężczyzna odłożył długopis na stół i podszedł do okna. Po jezdni jechały czołgi. Dwa, cztery, na końcu jeszcze jeden. W sumie siedem. „Szczęśliwa liczba”, pomyślał. Położył prawą rękę na sercu i zaczął cicho nucić pod nosem.

Sojuz nieruszymyj riespublik swobodnych,
Spłotiła nawieki Wielikaja Ruś,
Da zdrawstwujet sozdannyj wolej narodow,
Jedinyj, moguczij Sowietskij Sojuz!

Otarł ręką łzę, która spłynęła mu po policzku. Zielone machiny już zniknęły z pola widzenia, zostawiając za sobą tylko czarne obłoki spalin i smród najtańszego paliwa. Ludzie, wcześniej w milczeniu oglądający wojskowe pojazdy, teraz stali obok siebie, żywiołowo dyskutując po polsku, rosyjsku i ukraińsku. Mówili tak głośno, że można ich było usłyszeć nawet z drugiego piętra. Stare kobiety, mimo letniej pory szczelnie owinięte chustami, narzekały, że znowu nie ma papieru toaletowego, bo wykupili, że mięso miało być, a nie przywieźli, że po Rynku biegają szczury i nikt z nimi nic nie robi, a bydlaki przecież większe od najedzonego kota.

Dokończenie na kalejdoskop.wroclaw.pl

kalejdoskop
O mnie kalejdoskop

Młodzi dziennikarze. O wszystkim, co nas dotyczy, denerwuje i interesuje!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości