Odszedł "ostatni, co tak poloneza wodził" w aktorskiej sztuce. Wielki Aktor o urzekającej charyzmie, wybitny profesjonalista. Trudno jest napisać o Nim coś odkrywczego, wielu zrobiło to już lepiej i wcześniej. W Salonie24 piękne notki umieścili Jerzy Prokuratorski, Pulitzer i toyah.
U Zbigniewa Zapasiewicza uderzający był ogromny ładunek ekspresji, wyrażany relatywnie prostymi środkami. Oszczędny, wypracowany gest, mistrzowska mikropauza przed kolejną kwestią (a często słowem), charakterystyczny błysk oka. Niezwykle sugestywny i znakomicie modulowany, piękny głos. Wielu ludziom dostarczył On wielu wzruszeń i dogłębnych przeżyć, pozytywnych odczuć.
Jego postawa życiowa i jego osobowość - na ile je poznałem poprzez jego aktorstwo i wypowiedzi publiczne - były mi bardzo bliskie. Niezwykle poważne traktowanie przez niego swej aktorskiej pracy zawsze budziły mój szacunek.
W dodatku "Plus-Minus" ("Rzeczpospolita z 18 lipca 2009) jest obszerny i świetny artykuł Jana Bończy-Szabłowskiego "Dorosnąć do własnego mitu". Wiele mało znanych szczegółow biograficznych, warto przeczytać. Nieco wypowiedzi ZZ można też znaleźć w YouTube, na przykład fragment wypowiedzi o aktorstwie oraz znakomity fragment filmu "CK Dezerterzy".
Przeczytajmy dedykowany Zbigniewowi Zapasiewiczowi wiersz Zbigniewa Herberta Kalendarze Pana Cogito. A także wiersz Pan Cogito zapłakał po śmierci Zapasiewicza. Posłuchajmy Boba Dylana.
Wielki żal i zaduma. Gra On już w Teatrze Niebieskim razem z innymi wielkimi polskiego teatru. Z Zelwerowiczem, Leszczyńskim, Świderskim, Holoubkiem...
Inne tematy w dziale Kultura