newdem newdem
585
BLOG

__Anty - antysemityzm__- wstęp (cz. 1)

newdem newdem Kultura Obserwuj notkę 14

 

 Wstęp formalny do trójczęściowej notki
(kolor śródtytułów, mawiają, że jest kolorem nadziei)

(pewnie odstrasza już pierwsze zdanie- że formalny (nudny? pusty? sztuczny?) - umieszczam formalne uwagi tylko dlatego, żeby wprowadzić pewien ład, bo chaosu dalej dość dużo, a tekst długi; - pewna systematyzcja będzie wręcz dla Czytelnika niezbędna. Dla większej precyzji numerujemy tezy - nie jest to klasyfikacja ani podział jednak)

1) Duży rozmiar sugeruje raczej „notę” – ale ta kojarzy się źle (np. nota upominająca czy bardziej lub mniej dyplomatyczna nota protestacyjna) – nikogo tutaj nie upominamy, nie krytykujemy ani też specjalnie nie protestujemy, co nie znaczy - że wszystko się pochwala, bynajmniej. Nic z tych rzeczy.

2) Notka ta jest bardzo długa, jak na blog i jak na salonowe standardy. A notek długich się nie czyta – albo czyta gorzej (założywszy nawet, że są ciekawe, a czy ta jest – to się okaże – bo przecież decydują Czytelnicy).

3) Dlatego dzielę wpis na 3 części. Pierwsza ukazuje się teraz, 2 i 3 cześć w odstępie kilku godzin.

Dlaczego tak wcześnie, a nie np. jutro? Gdyż stanowią one jednak pewną całość, która może być właściwie odczytana tylko od A do Z, od Alfy do Omegi,  poprzez dość dużo uwag wstępnych, dygresji i dopowiedzeń – zmierzam do sprawy najważniejszej– prezentacji idei, w moim mniemaniu,godnej uwagi.

Może nie na wskroś nowej, może nazbyt utopijnej (ale ustosunkowuję się też do tego zarzutu), ale, póki co, wydaje mi się – ważnej, spełniającej, jak mniemam, w pełni wyższe standardy Salonu24. To tutaj założyłem pierwszego (i w zasadzie jedynego) "bloga".


Salon24 bywa oskarżany o stronniczość, przechylenie w jedną stronę (co dość normalne i samo w sobie nijak prywatnego medium czy platformy krytykować za to nie można, ale zarzuca się przechylenie tendencyjne - w sensie niesprawiedliwego traktowania blogerów innych niż popierana opcji). Po trosze - może i tak jest, choć ja jakichś ewidentych niesprawiedliwości nie zauważyłem (ale i mało widzę, bo najżywiej jest w dziale politycznym, w którym prawie w ogóle nie przebywam). Zalet Salon, dla mnie, ma o wiele więcej. Główna to ta, że to w zasadzie jedyne miejsce blogowe, które w znacznej mierze trzyma pewien minimalny poziom (notek, dyskusji, wagi poruszanych tematów). Na innych blogowiskach, dominują śmiecie, przepychanki i częste, anonimowe obelgi i obrazy (niestety - przeważnie nawet, bez dowcipu, smaku i polotu).


Dygresja: niejako z boku, ale ważna dla mnie, bo też i dlatego tutaj właśnie piszę. Salon polubiłem i mam tu, co poczytuję sobie za zaszczyt, kilku Prawdziwych Znajomych, blogerów o wielkim talencie, prawie że wzorcowej (niech się nie obrażają za prawie - ale nie wierzę po prostu w doskonałość skończoną człowieka) - wg mnie - postawie etycznej, w tym w blogowych utarczkach, oraz, nierzadko, będących autorytetami w swoich dziedzinach (zawodowych czy pasjach)że wymienię tylko: Arkadiusza Jadczyka, autorytet najtrudniejszej chyba dziedziny, z którą zmaga się ludzki intelekt i dokonuje czasem - prawie że cudów,  z wielkim talentem prostego tłumaczenia spraw zawiłych, co dowodzi tylko tego, że ten, kto tego nie potrafi, być może do końca trudnych teorii nie rozumie, człowieka starszego już, który zachował tylko najlepsze cechy dziecka, co tak rzadkie, skromnego (choć też nie skromnego fałszywie, znającego wartość swojej pracy) i traktującego każdego rozmówcę jak równego sobie, zawsze otwartego na uzasadnioną opinię innych, walczącego o standardy etyczne uprawiania nauki, lecz nie tylko - człowieka i Świata w ogóle, Einego, świetnego popularyzatora wiedzy fizycznej, ale też niesłychanie wszechstronnego  - piszącego w wielką wiedzą o duchowości, religii, pedagogice, filozofii, przyrodzie - Polsce i magicznych Kresach, które utraciła; broniącego tradycyjnych wartości, sprzeciwiającego się bezrozumnej i taniej  nowości, upodleniu i spsieniu kultury itd., którego, choć czasem się unosi i dyskutuje nie do końca rzetelnie, nie sposób nie lubić, trochę jak dobrotliwego Dziadka (przepraszam) - zrzędę, z surowymi zasadami lecz złotym sercem. Tichego, zawsze rzetelnego w rozmowie, matematyka o światowej renomie, doceniającego, jak to z matematykiami często bywa, wiele aspektów kultury - humanistę pełniejszego niż niejeden specjalista, lingwistycznego i translacyjnego pasjonata, znawcę, jak podejrzewam kuchni, i , też mi się wydaje, kobiet (z którym to ostatnio trochę rzadziej rozmawiam, z mojej winy - a rozmowy te były zawsze dla mnie pouczające i bardzo wartościowe), ostatnio - Waldburga, piszącego wnikliwie o kulturze, a to też moje poletko, choć obsiewane pośledniejszym nasieniem; kiedyś częściej - pasjonata i zdolnego aspiranta duchowego rozwoju, który każdemu pomoże w kłopotach komputerowych i salonowych, któremu też trochę, lecz nie negatywnie, zazdroszczę siły woli i uporządkowanego dojrzale życia, fascynata wiedzy naukowej i nie tylko - KAPa, Wiedźmę Margo, przepojoną ciepłem empatii i darzącą sympatią każdego rozmówcę, nawet trollowatego złośnika, Hildegardę, oryginalnie i z talentem piszącą o ważnych i pięknych sprawach (która ostatnio znów zaczęła blogować!), Kathrinnę, przybliżającą udanie i z pasją psychologię - niestety wstrzymała już dość długo swoją tu aktywność (wracaj!). Dalej (tylko w wersie dalej) - Publicystę - o wielkiej wiedzy z różnych dziedzin: sztuki, filozofii, religii, kultury Wschodu, nie słabnącego w staraniach by stworzyć na Salonie poczytne i jakościowe lubczasopismo o niszowej tematyce, wokół kultury trudniejszej; Pleonexię, który daje popalić niektórymi swoimi prowokacjami, lewicując i prowokując teistów i prawicowców, ale czyni to, w przeważającej mierze, nie przekraczając pewnych ram i zwykle nader dowcipnie, Magdę Zenę Sadurską, już chyba pełnoprawną doktor psychologii (gratulacje!) która bloguje rzadko, ale ma dużo do powiedzenia, rozsądnie i z szacunkiem dla odmiennych poglądów, Stanisława Hellera, z którym rozmawiam rzadko, ale głównie dla tego, że za głupi jestem (póki co, mam nadzieję) na jego złożone analizy filozoficzno - przyrodnicze i cybernetyczne, Wojciecha Sadurskiego, świetnego prawnika, humanistę, nie robiącego z siebie posągowej figury, z konsekwentnie liberalnymi poglądami, (na których temat pisał za komuny prace naukowe, co nie było ani takie łatwe, ani tak częste - jak wiadomo, także z dossier naukowego znanych opozycjonistów), humorystę z klasą i zdolnego amatora - wierszokletę, uczącego swych komentatorów rzetelności przedstawiania opinii, szanującego opinie cudze. Może trochę na wyrost także Wojciecha Sadurskiego nazywam Znajomym, choć poznałem go osobiście, dość daleko, bo w Sydney, ale, co pewne - on się nie obrazi, choć zrugać może za, może trochę pretensjonalną, co tylko moją winą oczywiście jest, charakterystykę. Jeszcze zapomniałem o kimś o kim absolutnie zapomnieć nie powinienem - jeśli tak, bardzo przepraszam, gdy tylko mi się przypomni, nieomieszkam naprawić takiego zaniedbania. Ostatnio - bardzo miło było mi odwiedzać i porozmawiać z zespołem Forum Żydów Polskich - fachowe prowadzenie, ciekawe  tematy, wielka kultura rozmowy, wyczucie i szacunek dla każdego gościa, nawet mogącego irytować - nie odmiennym poglądem, a  mniej lub bardziej ukrytą brzydką złośliwością czy mająca na celu obrazę sugestią. Tak trzymajcie! Dziękuję Wszystkim :)

4) Sprawa techniczna: używam, typowej na moim blogu, czcionki Tahoma, rozmiar 14, który może wydawać się za duża w przypadku tekstu tak obszernego, ale – przewijanie przecież nie jest bardzo niewygodne, a czytelność tekstu jest wtedy lepsza (nie zmniejszam czcionki w zasadzie nigdzie – choć w nielicznych miejscach dodatkowo akcentuję pewne kwestie czcionką jeszcze większą). Poza tym, choć dużo tu dygresji dookoła głównego tematu – mają one w zamierzeniu pełnić też pożyteczną funkcję, jeśli nie okażą się zupełnie nieciekawe, źle napisane czy nudne – pozwalają na odświeżenie myśli Czytelnika, chwilę intelektualnego wytchnienia. Czytelnik, który podjął zadanie przeczytania tekstu w całości, za co z góry dziękuję, nie tak często się to zdarza w Internecie, już będzie mi nagrodą. Już teraz też - wyrażam nadzieję, że przynajmniej w części, Gość nie uzna czasu spędzonego przy ostatnich tego roku moich wpisach na Salonie za stracony bezpowrotnie.

5) I ostatnia uwaga wstępna – staram się pisać prosto, unikając, częstego niestety u mnie hermetyzmu (niezłośliwego), nadmiernego filozofowania (skaza młodości względnej), wchodzenia na tereny bardzo niszowe i (można tu podejrzewać snobizm - nie każdy snobizm jest jednak zły) itd. Ten wpis ma ambicje być dla każdego (ciśnie się na usta – więc dla nikogo, oby się to nie sprawdziło).

6) Jednak jeszcze jedna uwaga: wychodzimy i wplatamy tutaj różne wątki - mogą one sugerować, że całość się gubi w chaosie nawiązań albo zmierza w innym kierunku, niż zmierza w mojej intencji. Taka konstrukcja jest celowa - wiele jest aspektów poruszanej sprawy, abstrahowanie i redukowanie, często cenne dla przejrzystości i precyzji wywodu, w tym przypadku, wydaje mi się, że mogło by bardziej zaszkodzić. Dlatego wybrałem taką a nie inną formę - formę, po trosze swobodnego strumienia, który, gładzi kamień z wszystkich stron (i nagrobny - kamień potrzebnej pamięci i szacunku dla historii i węgielny - na którym warto budować przyszłość).

Źródłem tego strumienia (powodem napisania tej osobliwej notki) są moje, nie tak nowe, poglądy, także zainteresowania. Pewien moralizm, gdzieniegdzie tu występujący, mogę usprawiedliwić choćby tak: na Nowy Rok każdy czyni jakieś postanowienia. Ja sobie umyśliłem – poddać pewną ideę, która wydaje mi się pożyteczna (postanowienia na Nowy Rok zwykle zakładają zmiany na lepsze – choć przewidywania, jak lubią mówić Polacy bywają zgoła inne „wszystko coraz gorzej..”). Gdy idea, choćby tylko przez udział Czytelników pod tym wątkiem, wypali – będzie to dla mnie wielką satysfakcją i noworocznym prezentem. A jeśli sprawa, okaże się, może być realnym prezentem, także dla innych – ucieszę się najszczerzej, a – ostatnio – nie najczęściej się cieszę. Ha – melancholia. Metafora strumienia może też usprawiedliwa długość tekstu. Gdzie uchodzą jego wody? Do Was - do czystego oceanu (no, to już trąci grafomanią ;-), albo - no.., nie będę pesymistą.

 No, pięknie, już prawie średnia długości blogowej osiągnięta, a nawet nie zaczęliśmy zbliżać się do meritum. A więc – zaczynamy.


Z Bogiem!

[(1) sądzę, że wierzę w Boga, 2) jestem przesądny].

Ciśnie się na usta – z blogiem!
(nie traktujmy tego jako bluźnierstwo – chyba byłaby to przesada (?).

 

Wychodzi właśnie nowa książka kontrowersyjnego pisarza
Jana Tomasza Grossa – „Złote Żniwa”
,
konsekwentnie „odkrywającego prawdę”
o relacjach polsko – żydowskich,
lub raczej: godnych potępienia
i pamięci (ku świadectwu, ku sprawiedliwości,
ku przestrodze) motywach i czynach Polaków.

 

Uwaga, ważne wyjaśnienie (kolor niebieski, poza tym, że uspokaja, symbolizuje także powściągliwość – a o mądrą powściągliwość sądów, na początku najsłuszniejszą, tu chodzi):
ten cudzysłów nie oznacza ironii, lecz sygnalizuje pewne niezbędne na wstępie uproszczenie – ze świadomością, że uproszczenia często są przyczyną nieporozumień i konfliktów. Takie dopowiedzenia do użytych sformułowań będą się powtarzać – jednym z założeń tego tekstu jest zapobiec szkodliwym presumpcjom. Dlaczego stosuje się zatem takie wieloznaczne ujęcia – by nie przesądzać pochopnie. Takowe wieloznaczności, jeśli mają złe skutki – obciążają (czy działał intencjonalnie czy nie) zawsze autora, więc dmucham na zimne. Ktoś powiedzieć jednak może – to po prostu asekuracja – wygodna pozycja po środku – relatywista z autora, niezaangażowany prawdziwie w żadną wartość, farbowany lisek, Polak – niePolak itp., może nawet nihilista. Cóż – bycie pośrodku nie zawsze znaczy to złe (choćby złoty środek Arystotelesa czy idealny ustrój politei, gdzie umiarkowanie klasy średniej chroni zarówno przed rozpasaniem bogaczy jak i desperacją biedoty, często skazującą na nieracjonalność, zawierzenie populiście, dyktatorowi, który obiecuje gruszki na wierzbie – łatwo nawet uwierzyć w soczysty owoc dojrzały nie na tym drzewie, co trzeba, gdy doskwierający głód wtrąca nieomal w szaleństwo – tak jest i po dziś dzień w różnych krajach). „Bycie ani gorącym ani zimnym” – czasem daje wyważyć, spokojnie i racjonalnie, rozwiązanie najlepsze i w ten sposób najlepiej się przyczynić do skutecznego zrealizowania wartości, która była i jest takiemu „asekurantowi” jednak bliska. I może się okazać, że od początku był on gorący w swej idei – gorący wiarą, że, ponad podziałami, coś, między ludźmi, jest możliwe. Można tutaj więcej na ten temat, ale tyle – zdaje się – wystarczy – do zrozumienia idei moich zastrzeżeń.

Dygresja wydawnicza: wydanie angielskie (prestiżowe wydawnictwo Oxford University Press – prawie każdemu obeznanemu  z rynkiem wydawniczym i standardami światowymi,  narzuca wyobrażenie o  wysokim, naukowo bardzo wartościowym statusie publikacji; uwaga, uwaga: to użyte przeze mnie sformułowanie, może znów być odczytane jako pewna aluzja – że są wyjątki, że wcale tak nie jest – że w ten sposób implicitedeklaruję, że tym razem wydawnictwo opublikowało rzecz nie tak wartościową (z różnych przyczyn – np. lobby żydowskie) lub wręcz nierzetelną naukowo. Tak nie jest – nic takiego nie mam na myśli. Wyjaśnienia – w uwagach pod niebieskim (uspokajającym, mam nadzieję, nie usypiającym) tytułem.

Książka w wersji angielskiej ma identyczny jak w polskiej tytuł (co ważne i nie jest zawsze zasadą, często taka zmiana rodzi niebłahe problemy a i zmienić może nawet recepcję książki). Tutaj – na stronie wydawnictwa.

Wydanie angielskie planowane jest - jak głosi informacja na stronie - na sierpień 2011 roku.

Piszą o nowej książce Jana T. Grossa szeroko wszelkie, wszystkich opcji, piszące po polsku, media (np. tutaj, tutaj czy tutaj),  prawie wszystkie akcentując jej kontrowersyjność, że przynieść może ona złe skutki, eskalację wrogości, pogłębienie podziałów: że prawdy to trudne – a i
historycznie jednak wątpliwe, że Polacy nie są przygotowani na tak ostre (przerysowane?, nie uzasadnione do końca niezbitymi dowodami historycznymi) serwowanie takich prawd, że znów porusza się coś drażliwego, złego, zamiast przypominać o pięknych kartach Narodu, że..itd. itp.

 



Co napisaliśmy w tej pierwszej części notki?

Na razie – niewiele, głównie kwestie formalne. Omówienie poważnej sprawy zasługuje jednak na poważne jej przygotowanie. Mam nadzieję, że 1 część tego trzyczęściowego wpisu, choć w części spełni (oceńmy to po całości) swoje zadanie i nie zniechęci nazbyt do zapoznania się z dalszym ciągiem.

A dalej – będzie już zgoła inaczej – dużo konkretniej, chyba – oryginalniej, może też jakoś kontrowersyjnie jednak  i – dotkniemy idei. Postaramy się. Jak się nie uda - tylko moja oczywiście w tym wina.

 

Część 2 za ok. 2 godziny (jest napisana w zasadzie,
ale porządnie trzeba  ją sformatować, a jakże).
 

Tutaj - część 2.


newdem
O mnie newdem

Od tyłu czytaj "PLEOROMA". Roma ---> Amor ---> Miłość Pleo ---- Powszechna 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura