newdem newdem
569
BLOG

__Anty - antysemityzm__- historia bardziej konkretna (cz. 3)

newdem newdem Kultura Obserwuj notkę 36

 

Trochę refleksji różnego typu, dużo faktów, konkretnych już historycznie, mniej w tej części ogólnych tez i generalizacji, wg mnie potrzebnych, ważnych dla czwartej – dalej najważniejszej, w mojej ocenie, części.

Przepraszam za zmianę zapowiadanego planu – trochę to eksperyment rzecz jasna. Nie trójnia zatem a czwórnia – czy coś to znaczy? Część czwarta – na pewno – jutro, ostatniego dnia tego roku.

Część 1 jest teraz tutaj.

Część 2 jest teraz tutaj.

Zaczniemy dość lekko.

Wytrwały bloger Salonu - Rozumnapisał w komentarzu pod notką Eliego Barbura:

 

"Czy Polacy są gotowi? Władze może są, większość raczej nie. Naród Polski ma chce uchodzić za najbardziej prześladowany ze wszystkich w historii i w dodatku doskonały moralnie, a to wyklucza – póki co – jakąkolwiek poważną i otwartą debatę. Niedawno powiedziałem znajomemu (dr nauk humanistycznych) że moja druga córka będzie miała na imię Sara. Odparł: - przecież to żydowskie imię.
Cóż otwieranie umysłów to praca na ugorze."

Ha, władze – może są. Ale władze - to abstrakt. Ludzie w organach władzy – ich wnętrze, pozostanie nieprzeniknione, śmiem wątpić czy przeżyją jakieś oczyszczenie. Ale co to za katharsis – oficjalny – czyli z definicji bardziej na pokaz, bardziej zewnętrzny, bywa – zupełnie zakłamany.

Oczyszczenia nie da się uzgodnić na szczeblu tego rodzaju.

Zresztą – choćby armia specjalistów orzekła, że w przedmiotowej książce jest prawda i sama prawda, ściśle i w ramach prawdy tylko – i tak znajdą się liczni, którzy w to nie uwierzą, którzy oskarżą specjalistów o sprzedawczykowstwo, nierzetelność, brak wiedzy itd.

Nie ma możliwości odgórnego, sztucznego, skutecznego narzucenia zgody, są tylko różne możliwości skutecznego narzucania i wywoływania niezgody i podziałów. Popularne, często, coraz to przebieglejsze.

Można by zresztą ten wątek rozwijać, głębiej, mocniej itd., ale uznaję, że nie trzeba. Wiadomo.

Skuszę się jednak znów na małą dygresyjkę:
Większość imion nadawanych w Polsce jest żydowskiego pochodzenia – co jest zrozumiałe w kontekście np. Ewangelistów. Ostatnio bardzo popularny (wcześniej dość rzadki) stał się Mateusz – tu nie ma nawet historycznej zmiany, jak np. Szaweł – Paweł; inną sprawą są żydowskie wersje imion np. Benedykt – Baruch; jeszcze inną kwestią jest to, że niektóre żydowskie imiona mają tę właściwość, że dla Polaków brzmią dość śmiesznie czy nawet poniżająco – jak np. Szmul, Icek itp.; aspekt dodatkowy - historyczna praktyka nadawania Żydom, którzy nie mogli kupić sobie szlachetniej brzmiących (np. Gold (złoto) stein, Rubinstein itd.) ośmieszającym nazwisk przez obdarzonych raczej jednak siermiężną fantazją zaborczych urzędników stanu cywilnego; jeszcze inną sprawą są zgoła inaczej brzmiące historyczne imiona np. Ben Hur). Imię – choćby w niektórych mitach, literaturze fantasy – decyduje często o losie człowieka. Imię i dzisiaj, w pewnej mierze, może narzucić postrzeganie osoby jej noszącej – to, ważne, pierwsze wrażenie, tak samo jak szyk jej stroju czy pierwsze gafa, choćby wyjątkowa, lub akuratność.

 

„Praca na ugorze”

 Czym jest ten ugór?

Wg encyklopedii (otwartej, czasami z błędami, ale i tak pomocnej) jest to pole wyłączone z użytkowania, na którym dokonuje się odpowiedniej pielęgnacji lub pole niepielęgnowane zarastające chwastami.
Z kontekstu wynika raczej, że w tej, częstej i intuicyjnie odczytywanej bez problemu, metaforze, chodzi o ten drugi rodzaj ugoru. Dlaczego powstał, dlaczego nasza pamięć zarasta chwastami przeinaczeń, pretensji, oskarżeń. Ale czy to nowy ugór?

Nie bardzo – przecież i dawniej – i w tym słynnym tolerancją religijną polskim renesansie i w mniej z tego słynącym dwudziestoleciu międzywojennym – Żydzi, to w dużej części - obcy., oskarżani, niechciani, sekowani. Często także (bolesna, ale przecież powszechnie znana prawda), nienawiść przeciwko nim podjudzały publiczne autorytety, instytucje wiary i rozwoju duchowego (kościół!). Nie było tak? Oczywiście – nie tylko, nie permanentnie, nie wszędzie i wyłącznie tak było – ale było (vide zasada dominacji zła niżej). 

Generalizujemy, piszemy o zjawiskach w skali makrospołecznej. Oczywiście – w skali indywidualnej – Żyd i Polak potrafili być przyjaciółmi, potrafili być dobrymi sąsiadami. Przy zachowaniu jednak naukowej obiektywności wysnuwania wniosków ogólnych, tworzenia całościowego obrazu – trzeba raczej powiedzieć – więcej złego było niż tego, indywidualnego, dobrego.


Biorąc sprawy w skali makro zawsze jest więcej złego niż dobrego.

 

Banał znów. Polemika? Chętnie.

 

 

Ale nie jest banałem to, że tak często się tej rzeczywistości nie uwzględnia. Utopia? Kto tu wychodzi w konsekwencji na utopistę? Utopią i głuoptą jest wstydzić się i zaprzeczać prawom przyrody, prawom statystki – smutnym bo smutnym. Bywa, że zdarzają się od nich wyjątki. Ale, nigdy (proszę przykład przeciwny) przy wielkiej statystycznej próbie – próbie państwa, narodu, rzeszy ludzi, istnień, uwarunkowań
i charakterów.

 

Może to za duża czcionka, ale to niewyobrażalne, że tak często się o tym zapomina, albo - w imię czego - aspiracji do doskonałości ? - pomija. Ale taka aspiracja do doskonałości, która nie jest świadomie wypracowana jest tylko i wyłącznie pobożnym (lub mniej pobożnym) życzeniem. Głupotą. Błędem. Rodzącym złe owoce.


To chyba zresztą smutna zasada wszystkiego - łatwiej o błąd, niż perfekcję, prędzej nastąpi upadek niż wyniesienie, prościej olać, uprościć, zaprzeczyć, niż zgłębić, douczyć się, porządnie przemyśleć skutki pochopnej negacji (a może samego siebie wtedy, przede wszystkim, negujemy?). Złego jest więcej, tak jak mądrego jest mniej.

Czy trzeba się aż tak bardzo bać prawidłowości świata? Bo, my – Polacy – chcielibyśmy się (jak Niepokalana Dzieweczka) prawom powszechnym wymykać? Trzeba zasłużyć. A kto wie, może pokora tylko do wyzwolenia się od prawidłowości prowadzi? Może tylko to, co wydaje nam się czymś najtrudniejszym - pozwala na ucieczkę, wyjście poza schemat, nawet ten bezlitosny, określany prawiami logiki i fizyki.
Biała magia.

Błędy w tym zakresie. To nie świadectwo złych intencji nawet –
a pewnej niedojrzałości, braku samoświadomości. Czy nie czas dorosnąć – nie tracąc najlepszych cech dziecka (otwartości, fantazji, zdolności nowego spojrzenia na rzeczy, nieuwikłania w wątpliwe interesy sumienia – no, oczywiście, dzieci bywają też okrutne – ale, jeśli to szybko nie mija, winę ponoszą wyłącznie, dający odpowiedni przykład, lub nie dający żadnego – bo ich emocjonalnie przy dziecku nie ma – opiekuni.

Kto powyższe kwestionuje – ten zapewne czyni to z przyczyn  (nazywając rzecz po imieniu - nie tyle wad, co strachu i lenistwa) indywidualnych właśnie – z niewiedzy i niechęci do poszerzania wiedzy, ze strachu, fałszywie pojętego patriotyzmu, fałszywego poczucia wyższości narodowej, kompleksu (choćby dóbr materialnych), który żywi się, częściowo (jak wszystko) tylko zasadnymi wyobrażeniami o „żydowskich majątkach, kamienicach, pazerności, sterowaniu bankami i finansami itd.”

To prawda, Żydzi w większości zachowywali odrębność, nie chcieli asymilacji (a my, Polacy – jej chcieliśmy? No tak – byliśmy u siebie. Oj, bywa przecież i tak, że gdyby nam dały bogate społeczeństwa teraz większe możliwości asymilacyjne, choćby rozdając obywatelstwa, to byśmy w dużej liczbie z tego korzystali. Ale przecież to zarzutem może być tylko wtedy, gdy całość źle jest pojęta).

 

Historia, historia..

 

W XIX wieku, i później, w Dwudziestoleciu, ale i później (i nieszczęsny rok 1968) rzesza pracujących inteligentów (prawnicy, adwokaci, nauczyciele) – spotykała się z antysemityzmem w postaci – prawie zawsze – preferowania Polaków (ale i Niemców, i innych) w różnych zawodach, nie mówiąc o służbie publicznej, ale choćby nauczycielstwie w szkołach elementarnych. Przeglądałem akurat, wczoraj, wspomnienia światowej sławy fizyka, Polaka z krakowskiego Kazimierza, Leopolda Infelda – nie mógł przed wojną znaleźć pracy w żadnej szkole (jako doktor fizyki), jak tylko w żydowskiej – i która to także, preferowała nauczycieli Polaków. Ba, jako jedyny fizyk teoretyczny (uczeń też w zasadzie jedynego – także Żyda z pochodzenia – Władysława Natansona [znów dygresja, zupełnie już błaha – trochę naciągane to, ale jednak, można się tutaj dopatrzyć ładnego splecenia w nazwisku – oczywiście odojcowskim (syn Natana) – elementu samych narodzin (łaciński trzon Nata), po hebrajsku imię znaczy zresztą: dar, podarunek – wspomniane wyżej, w wątku prawie na początku, bardzo teraz popularne w Polsce imię Mateusz tłumaczy się podobnie: dar od Boga). Później – też jako jedyny specjalista w Polsce – nie mógł uzyskać należnej mu przez oczywistość stabilnej uniwersyteckiej posady (może nie od razu katedry).

 

Tu przerywam, choć wątek tego rodzaju jeszcze się nie zakończy. Będzie więcej. A później – to, co miało być. 

newdem
O mnie newdem

Od tyłu czytaj "PLEOROMA". Roma ---> Amor ---> Miłość Pleo ---- Powszechna 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura