newdem newdem
2005
BLOG

Wzorcowy list motywacyjny

newdem newdem Kultura Obserwuj notkę 2

  

 

LIST MOTYWACYJNY

 

           

Niektórzy dowcipnisie, jak choćby intelektualista, naukowiec, bard i aktor (mafioso), pragmatyczny głosiciel filozofii potocznej, krakus z wyboru, Alosza Awdiejew, twierdzą, jakoby człowiek nie był stworzony (genetycznie) do pracy. Jest to bardzo wykrzywiona obserwacja, a więc jest to fałsz. Człowiek, choć ułatwienia cywilizacji w powolnym procesie tę naturalną predylekcję stępiają, do pracy jest stworzony, od początku – do pracy dla własnego pożywienia się, opieki nad rodziną i dobytkiem, łowów, hodowli czy zbieractwa, ataku i obrony przed zagrożeniami. Tutaj, mimo wszystko, niewiele się zmieniło. Z braku pracy, z braku pasji, ułożonych, co ważne, w spajającą formę codziennych obowiązków (własnym narzutem woli albo regulaminem pracodawcy), z braku terminarzy, wyników (najlepiej obserwowalnych i kreatywnych, czyli wnoszących coś nowego do zastanej rzeczywistości) – indywiduum zachoruje najpierw mentalnie a później fizycznie (albo psychosomatycznie, z nadmiaru wolnego czasu wpadnie w depresję ducha i ciała). Jak w ukutej przeze mnie niegdyś meta – myśli (zatem myśli o myśli – raczej z miki niźli złotej): „Myślami karmi się tylko ten, co nie cierpi głodu”. A karmić się myślami jest niebezpiecznie, można dojść np. do takich, prawdziwych, lecz mało produktywnych wniosków, jak poniżej.

 

 

 

Jest to kwadrat ułożony przeze mnie, a wyłuskany z Diapsalmata (inklinacje tytułu całości książki, „Albo Albo”, lepiej tutaj przesądnie zmilczeć) duńskiego egzystencjalisty Sorena Kierkegaarda. Ironista i melancholik Soren nie podaje tutaj akurat przykładu pracy, lecz dośpiewajmy sobie z przedwojennej przyśpiewki „Upić się warto”, wykazującej już myśl zdrowszą (na końcu cytatu):

„kochać..nie warto (…) lubić nie warto (…) zgubić nie warto..(…) i znaleźć nie warto.. [i tutaj uwaga, w oryginale następuje: zarobić..(no!)” – a więc to jedyne co do czego mają wątpliwości śpiewający o tym, że jedynie upić się warto (czyli w sumie pozbawić świadomości i praktyki życia, oddając się nigdy niezrealizowanym, niekreatywnym bo nie zmieniającym rzeczywistości, marzeniom. Oczywiście pewne pozytywne skutki dla wyobraźni i asocjacji pomysłowości używki mają, ale generalnie alkoholik żyje pasywnymi marzeniami, jak wybitnie słusznie zauważa Witkacy).

 Oczywiście Soren nie był na tyle pasywnym melancholikiem, że na takich oto refleksjach zakończył swoją filozofię, a tylko od takowych ją zaczął, prezentując niniejszym człowieka typu najniższego, żyjącego estetyką w pewnym określonym tego pojęcia sensie (co zawsze warto pamiętać przy pojęciach tworzonych i używanych przez filozofów i w ogóle przy pojęciach, wydałoby się wspólnie rozumianych, podczas gdy nader często np. podczas negocjacji z klientem okazuje się następnie, że „gdy dwóch mówi to samo to nie jest to samo”). Na wyższych etapach rozwoju człowieka wg naszego Sorena, dochodzi jeszcze kluczowy element „chwili”, koncentracji na danym zadaniu, oczywiście nie zapominając o doświadczeniach i zbiorowej świadomości (a i nieświadomości, bywa, jak podpowiedzą zwolennicy przekazów podprogowych i archetypiści - jungiści) i mając w polu widzenia cel, do którego działania w okamgnieniu chwili (tutaj kłaniają się jakże krótkie często deadline’y) mają nas doprowadzić.

Dlatego warto pracować, choćby dla zdrowia mentalnego i fizycznego, a gdy już czegoś się człowiek podejmuje, powinien traktować to perfekcyjnie i holistycznie. Jak choćby na tym, w pełni autorsko już ułożonym przeze mnie schemacie. Skupiam się tutaj nad efektami pracy dla samego pracownika, gdyż jest to list – nomen omen – i par excellence – motywacyjny.

 

 

 

Legenda:

 

1) Element rozrywkowy. Bynajmniej z pracą się nie wykluczający, wręcz przeciwnie - kluczowy. Nowy bodziec, nowe zadanie, nowa chwila, która czerpie z doświadczenia i ma się skrystalizować w mierzalnym efekcie wypracowanego celu – toć to rozrywka pierwszej wody. Mam tu na myśli w szczególności pracę kreatywną. Można tutaj dodać także moją dziwaczną maksymę duchowej wręcz natury (i eschatologicznej, co w perspektywie szybkich zmian globalnych będzie coraz bardziej aktualne): iż można jednocześnie się zbawić
 i zabawić. Jakkolwiek kontrowersyjne to twierdzenie prima facie, ale korespondujące z ezoteryczną zasadą jedności przeciwieństw (coincidentia oppositorum) oraz przekonaniem autora, że materia etyczna i religijna nie musi być ponura a filozoficzna nie musi być trudna czy nudna. Te dwie materie zaś są nieodłącznie połączone, jak wiadomo, z kreacją a nawet reklamą sensu stricto: tzw. głoszeniem, objawieniem, dogmatem i walką o novum czyli paradygmatu (choćby standardu produktów) zmianą, problemem rozróżnienia podmiotu i przedmiotu, ich klasyfikacjami podług cech (targetowanie), słowem ontologią co się zowie, formą i substancją, idealizmem subiektywnym (złudzenia) i materializmem, który „sam w sobie” (kolejna paralela filozoficzna) sprzedawałby się nader ciężko, ludzie bowiem bardziej kupują idee o czymś, a przynajmniej pewne wzorce a przynajmniej tym się kupując kierują), dobrocią wręcz etycznie braną produktu czy rytuału (usługi), jego estetyką (pięknem), użytecznością, kategoriami filozofii prakseologicznej i utylitarystycznej, etc. etc., miksami natury etycznej i etologicznej (wiadomo od dawna, że „zły pies to często dobry (pożądany) pies”). Te jakże ciekawe analogie można by mnożyć w (prawie) nieskończoność, ale tutaj, pamiętając, że to mój list motywacyjny, zważam jednak na fakt, iż pragnąłbym, żeby ktoś jednak dał radę się z nim zapoznać. A staranie o czytelność, zrozumiałość i siłę przekazu, jako pewna praca do odrobienia, leży zawsze po stronie piszącego. Jak pisał Władysław Tatarkiewicz, jeśli czytelnik nie rozumie lub się nuży, znaczy to, że piszący zaniedbał swoją pracę.

2) Element edukacyjno – terapeutyczny. Praca to wieczna nauka, ale jednocześnie autoterapia. Wybitny starożytny (przełom I w. p.n.e. i I w. n. e.) rabbi Hillel, znany głównie ze streszczenia Biblii (wyprzedził w tym Jezusa) w jednym zdaniu: „Nie rób drugiemu, co tobie nie miłe. Reszta jest tylko komentarzem”, rzekł był niesłychanie mądrze: „Pomóż sobie, bo któż to zrobi. Nie poprzestań na sobie, bo kimże byłbyś”.
 W pracy, szczególnie kreatywnej, otwierają się przed chłonnym na nowe doświadczenia osobnikiem niezwykle szerokie możliwości w tym punkcie, od współpracy i afirmacji (a także twórczej negacji) grupowej, poprzez przedzieranie się przez chaos twórczy w stronę czystego „ja” kreatora tudzież „czystej” bo najlepiej dopasowanej, kompletnej wizji, która spełniać może nawet klasyczne elementy definiowania piękna (kompletność – nic dodać nic ująć, blask – claritas, harmonia, proporcje – choćby prakseologicznie ujmowane – jako wydajne proporcje nakładów sił do wystarczającego kształtu celu – bo nie zawsze „doskonałość” jaka się nam wydaje jest potrzebna odbiorcy, co wiadomo każdemu w kreacji, i co bywa zresztą irytujące). Dalej aspekt ten służy rycerskości: nabijaniu na lancę śmierdzących smoków nudy, stałości, po rozwój osobowości, empatii, tępienie narcyzmu, choćby przez efekt częstego zderzenia tego co nam się wydaje z prawdziwym lustrem odbijającym to co widzą Inni – ukryty portret Doriana Grey’a odsłoni szybko dyrektor kreatywny, rynek i jego niewidzialna ręka konserwatora zdrapującego puder fałszywej powłoki[1]. Nie ma tu miejsca na ścisły egoizm (zwykle przez samookłamanie się, mało kto bowiem przyzna, że jest egocentrykiem, tak jak trudno znaleźć ogłaszającego siebie, szczerze, nie pozornie czy prowokacyjnie, głupcem. Liczy się prawdziwa relacja z drugim (levinasowskie zobaczenie "Ja" - twarzy bliźniego), współpracownika, last (ciśnie się „lust”, jak często bowiem pracuje się w kreacji nad stymulacją pożądania właśnie) but not least – klienta.

3) Element filozoficzno - teologiczny, ezoteryczny, eschatologiczny, katastroficzny. Wydaje się, że to już dęcie w przesadnie wielką (pustawą w środku, co akurat należy do specyfiki instrumentu)  i oderwaną od spraw życiowych trąbę; a i przecież nie o to chodzi by takowym jerychońskim atakiem burzyć jakieś Wielkie Czwórki konsultingowe czy inne Wielkie Liczby, które dają nam pracę właśnie (bez kabalistycznego tutaj znaczenia), zresztą każdy sektor ma swoje lwy biznesu i nie przeciw nim trąbimy, a one raczej trąb, a jakże, potrzebują (lub krzykaczy – sprzedawców zachwalających towar, od czego etymologicznie pochodzi słowo „reklama”). Czy zatem gruba to - przywołanie eschatologii - przesada? Tak nie jest, sprawy Ostateczne (memento mori) powinny towarzyszyć każdemu zadaniu, a każde zadanie powinno być wykonywane z jak największą uczciwością i poświęceniem do końca (luterańskie: zasadzę drzewo, choćby dziś był koniec świata). Od tego wszak zależy nasz los. Mały cytat z bestsellera wydawniczego #1 o wybitnie licznym i ponawianym od dawna nakładzie:

Powiadam wam: Tej nocy dwaj będą na jednym łożu, jeden będzie zabrany, a drugi pozostawiony. Dwie mleć będą na jednym miejscu, jedna będzie zabrana, a druga pozostawiona (Łk 17, 34–35).

Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie (Mt 24, 40–42).

Słusznie pisze komentator, że przedstawione tu prace należały do codziennych obowiązków. „Moment” zatem, ten „złodziej, który przyjdzie nocą”, niespodziany, bardzo prawdopodobnie przyjdzie w czasie, który wypełnia co najmniej jedną trzecią, a znając sektory kreatywne, ponad połowę (czasem całą albo kilka bez przerwy) naszej życiowej 24 – godzinnej doby. Choć wszyscy wykonują podobne czynności, to jednak decydujące znaczenie w oczach Bożych ma ich postawa wewnętrzna. Ta perykopa ewangeliczna sugeruje także prawdę, że w życiu nie tyle jest ważne, co się czyni, ile i jak to się czyni, z jakimi intencjami
 i nastawieniami, z jakim odniesieniem – kończy, takoż słusznie komentator.

Przywołane tutaj cytaty zdają się uniwersalne. Czy wybór pracy – pracy, której można się wewnętrznie oddać, wykonywać ja z powołania i z pasją – jest ważny tylko w kontekście ewangelicznym, w religijnym odniesieniu? Czy – ujmując rzecz całkiem po laicku – podstawowym zadaniem każdego człowieka, abstrahując od jego światopoglądu, nie jest zrealizowanie swojej osobowości poprzez dążenie i tworzenie wartości w czasie, który wypełnia większość dnia osoby dorosłej – w jej pracy? Pytania te, jeśli odrzucimy skrajnie nihilistyczne i hedonistyczne podejście, wydają się retoryczne. A dlaczego podejście takie odrzucać? Choćby dlatego, że nie jest ono twórcze, nie prowadzi ani do rozwoju indywidualnego, ani ogólnocywilizacyjnego.

Dodam jeszcze tylko – o coraz bardziej interesujących społeczeństwo sprawach ostatecznych związanych z wieszczeniem kolejnego końca świata w roku 2012. Różne społeczne warstwy w różny sposób temat ten omawiają albo ironicznie kontestują, (ponoć naprawdę ponad połowa Amerykanów wierzy w UFO, spiski rządu na megaskalę itd., armageddon typu astronomicznego– są to fakty społeczne); prawda, że często wyśmiewane ironicznie i używane twórczo, przez co bardziej zdystansowanych dyrektorów kreatywnych (z moich znajomych co najmniej dwóch, wybitnych w fachu, mają na tym używanie co się zowie – co też cenne – dystans nie wyklucza się bowiem z kreatywną solidnością w pracy).

Tylko ludzie zupełnie pozbawieni daru obserwacji i intuicji nie wiedzą narastających w postępie geometrycznym zmian, zmiana globalna niespotykanego dotąd kalibru jest tylko kwestią czasu. Oczywiście nie idzie o żaden koniec świata, tym bardziej skupiony w chwili Armageddon, zmiany globalne i zmiany całych systemów są powolne. Nauka zarządzania mówi, że im większa i bardziej kompleksowa zmiana tym większy i dłuższy efekt dołka po niej, zanim rzeczy wrócą do normalnego (czy też lepszego niż było) funkcjonowania. Idzie raczej o to, jak to już w mniejszej czy większej skali bywało (jak wiadomo kryzys dalej jest, choć nikt go nie widzi), że nadejdzie pewna transformacja i niektórzy znajdą się po stronie o wiele korzystniejszej niż inni i warto mieć to na uwadze, będąc osobą twórcza i nie marnując darów intuicji i pewnych zdolności analitycznych. Indywidua twórcze, o wyostrzonej świadomości, przeważnie na siebie samego i swoje odczucia, co tutaj akurat nie jest egotyzmem pogardy tylko godnym, lecz koniecznym przejawem inteligencji, do którego dopasować można cytowaną wyżej przepiękną myśl Reb Hillela, powinny o tym,  nieobsesyjnie rzecz jasna, pamiętać.

4) Etyczno – psychologiczny. Rozwijanie tego aspektu łączyłoby już podane w części wątki
 i co prawda, dodając nowe jakości, ubogacałoby sprawę, lecz w liście motywacyjnym uważam to za zbędne, czując, że i tak już trochę przesadziłem (a nie czuję się w przesadzaniu kompetentny ani za nim nie przepadam – jako, z dzieciństwa, fan zabaw słownych kultowego komiksiarza i humorysty, także twórcy reklam -  Tadeusza Baranowskiego - dodam tylko: bo nie jestem ogrodnikiem).

5) Humorystyczny. W  innym sensie niż rozrywkowy, podany tutaj jako pierwszy. Chodzi
o humor twórczy, humor dystansujący (i przede wszystkim autodystansujący), humor pomagający dźwigać krzyż, ironię, tak często dobrotliwą krynicę twórczości. Tak, wg mnie nie ma ważniejszej rzeczy w kosmosie, niż śmiech. Bóg też, mam nadzieję, ma poczucie humoru, choć oczywiście kwestia ta daje podstawę do wielu wątpliwości teologicznych, w kierunku choćby dopatrywania się głównie tzw. czarnego humoru.

Humor to też sprawa rozwiązująca i dająca najwięcej we wspólnej pracy, koncepcyjnej, kreatywnej, odpowiedni rodzaj humoru działa bezpośrednio (choćby w gotowym sloganie czy kampanii) ale równie często pośrednio – dla rozładowania atmosfery, atmosfery w miejscu pracy zbudowania, pobudzenia, zniwelowania stresu. Zresztą, komu ja to mówię. Ekipy kreatywne znane są z docenienia roli humoru w różnych jego aspektach. Na poczucie humoru liczę też, z pewnością niepłonnie, u Czytelnika niniejszej aplikacji[2].

 

Appendix finansowy

W legendzie tego diagramu zabrakło kwestii materialnych, nazywanych zazwyczaj: wypłatą, godziwym wynagrodzeniem, fakturą za usługę, rozliczeniem między podmiotami współpracującymi, pensją tudzież atrakcyjnym, motywującym elementem czysto przeliczalnym na środki w danym państwie najbardziej płynne barterowo na inne dobra (najczęściej mamy do czynienia z pieniędzmi, podstępnie zdematerializowanymi od dawna już na kontach i w różnych formach debetowych[3]).

W rzeczy samej, ten największy, mieszczący inne, nienumerowany kwadrat stanowi otulinę finansowej gratyfikacji.

Nie rozwijając nadmiernie tego wątku, element odpłatności jest elementem listu motywacyjnego. Nie jest on najważniejszy, lecz warunkuje on inne, ważne, a ujęte w formie diagramu – cele i motywy podjęcia pracy. Wiadomo też, że im większa samoświadomość, wyobraźnia, kreatywność i zdolności – tym – nie tyle powinny być one wyżej wynagradzane (bo to byłoby zdanie normatywne, czyli puste, roszczeniowe i faktycznie najczęściej fikcyjne, niczym deklaracja wolności wyboru pracy z Konstytucji RP), lecz tym wyższe wtedy są potrzeby takiej jednostki. Pracuje więc ona i w rytmie poszczególnych punktów schematu realizuje swoje potrzeby (także wyższego rzędu, choćby kulturalne), tym wyższe (zatem zwykle i niestety, tym droższe) im wyższe rejestry przybiera holistycznie ujęta praca
 i motywacja, w chwili, pamiętając o przeszłości, ku przyszłemu, perfekcyjnie osiągniętemu celowi.



[1] Dla wytrwałych: o pozorności w życiu i w pracy wiele mówi pod koniec wprost i między wierszami mój artykuł, dostępny m.in. tutaj: www.koprodukcje.pl/papers/od_ogolnosci_do_pozornosci_etyka_m_d.pdf

[2] Dla zainteresowanych wnikliwy i zabawny miejscami jak mniemam, mój wieloaspektowy esej o humorze i jego roli, do pobrania ze strony: http://koprodukcje.pl/papers/droba_osmiechu.pdf

[3] Polecam niezwykły, punkowo – anarchistyczno – gnostyczny film „9 żyć Tomasza Katza” Bena Hopkinsa z 2000 r., gdzie spiker telewizyjny wygłasza m.in. następujące zdanie: „To jest program specjalny, dyskutujemy nad niezwykłą sytuacją w kraju. Ostatnie wiadomości: giełda implodowała. Ogromna ilość pieniędzy została podjęta z jednego banku, wszyscy zaczęli podejmować swoje zasoby. Ujawniło się że każdy był zadłużony u każdego i nikt właściwie nie miał niczego”.

 


Autor bloga szuka pracy - pilnie ze względów egzystencjalnych i czysto pragmatycznych (od początków września br.) - najchętniej etatowej, choć kontrakty i współpraca projektowa także możliwa, wyczerpującej i ciężkiej, solidnej, wartościowej. Wszelkie propozycje mile widziane - proszę składać na adres autor@szod.pl  - nadeślę referencje i CV. Główne (choć nie jedyne) sektory: prawo, szkolenia, edukacja, trenerstwo, kreacja, copywriting, multimedia, produkcja filmowa (kreatywna i wykonawcza), idea, scenariusz i produkcja wideo HD, PR, usługi doradcze w wielu sektorach

 

newdem
O mnie newdem

Od tyłu czytaj "PLEOROMA". Roma ---> Amor ---> Miłość Pleo ---- Powszechna 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura