kaminskainen kaminskainen
4481
BLOG

AZS i zioła - uwagi po uwagach

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Wróćmy jeszcze na chwilę do tematu, jakże szczerze i bezinteresownie (czy aby na pewno?) przez niektórych lekarzy pogardzanych, ziół. Konkretnie, oczywiście: w terapii przewlekłego i zaostrzonego AZS (atopowego zapalenia skóry).

Po pierwsze, ich (ogromną) skuteczność stwierdziłem na przykładzie jednej tylko chorej osoby, mojej żony. Co prawda jej przypadek był tak powikłany i wielostronny, że dał możliwość sprawdzenia wielu mocnych roślin w szerokim spektrum ich działania, zewnętrznie i wewnętrznie. Posługując się wiedzą, intuicją i dobrą radą przeprowadziliśmy szereg rozciągniętych w czasie (i wciąż trwających) terapii, które ogólnie można podzielić na:

- kąpiele ziołowe;
- kremy z silnymi wyciągami ziołowymi;
- kuracje wewnętrzne (picie odpowiednio dobranych ziół).

Dla wszystkich tych terapii prowadzę szczegółowe, tabelaryczne zestawienia i notatki, co pozwala mi zaplanować kolejne kroki przy uwzględnieniu odpowiedniego "płodozmianu" tj. faktu, że zioło (np. w kąpieli) najlepiej działa przy pierwszym użyciu - oraz po długiej przerwie w stosowaniu. Przy czym pierwsze kąpiele z dodatkiem mocnych wyciągów z lukrecji, a następnie wrotyczu, dały najbardziej zdumiewające, spektakularne wręcz efekty: całkowite cofnięcie zmian i wielodniową remisję choroby. Kolejne próby z tymi samymi surowcami były mniej spektakularne - ale od czego mamy inne rośliny. Do tego dochodzą ciekawe, inspirowane tradycją i intuicją mieszanki różnych ziół, naparów i odwarów - z czasem najskuteczniejsze okazały się właśnie kąpiele z wyciągami z wielu ziół, przy czym szczególnie mocnymi składnikami pozostają wrotycz i lukrecja - ale także glistnik, przetacznik leśny, rdestowiec, łopian czy wyka ptasia. Ta ostatnia roślinka (lub płotowa, leśna - są podobne) jest szczególnie ciekawa, w kąpieli zaleca się ją łączyć z owsem i pokrzywą ale nam najlepiej wypaliła w połączeniu z przytulią czepną, rdestem ptasim i dodatkowo lukrecją lub korzeniem pokrzywy. Mam wrażenie, że efekt kąpieli wzmacniało dodanie łyżki soli do gara - prawdopodobnie pomaga ekstrachować składniki czynne z wyki, którą zaleca się przez zaparzeniem np. skropić spirytusem; wg mnie skuteczniej działa ta sól, ale może to przypadek. W każdym razie kąpiel jest swędząca, ale ma zdecydowanie silne i regenerująco-wygładzające działanie na skórę. Wykę musimy zbierać samodzielnie, w zielarskich tego nie ma.

I pierwsza uwaga: doświadczenie niektórych ludzi pokazuje, że z kąpielami ziołowymi, nie tylko z ziołami przyjmowanymi doustnie, trzeba uważać. Najlepiej sprawdzić działanie danego naparu np. na ręce lub stopie, bo dla konkretnej osoby taka czy inna roślina może się okazać zbyt silnie drażniąca bądź wręcz uczulająca. Na moją żonę bardzo "swędząco" działają wyka, lukrecja (swędzą jednak wówczas inne miejsca na ciele!), trochę mniej wrotycz; z kolei glistnik nie tyle swędzi, co "szczypie" i jest to już nieco mniej nieprzyjemne. Za całkowicie bezpieczne, niepodrażniające, można uznać kąpiele z dodatkiem naparu z uczepu - w garze kilkulitrowym parzymy co najmniej z dwie garście uczepu, korzystnie z dodatkiem słomy owsianej; można też dać od razu całą torebkę suszu (50 bram). Standardowo zaleca się kąpiel ziołową 20 minut w temperaturze ok. 38-40 stopni (Maria Treben, prof. Ożarowski) - ale żona nierzadko siedziała znacznie dłużej (nawet i dwukrotnie) - a wodę zawsze ma dużo cieplejszą, bo tak woli.

Nie ręczę za podobny efekt na każdym, ale na podstawie doświadczeń z żoną mogę powiedzieć, że kąpiele ziołowe w przewlekłym i zaostrzonym AZS są środkiem bardzo skutecznym, przynoszącym wielką ulgę i poprawę stanu skóry, czasem wręcz wielodniową remisję - oraz że mają działanie nie tylko oczyszczająco-regenerująco-przeciwbakteryjne, co musi w końcu przyznać, choćby w trybie przypuszczającym, każdy dermatolog - ale także silnie, skutecznie przeciwzapalne, co jest dla atopików sprawą kluczową. Przeciwzapalne działanie wyciągów wrotyczu i glistnika w kąpieli i kremie jest bardzo silne, ewidentne. Słyszałem od wielu przytomnych, piśmienych, słowem wiarygodnych ludzi, że doprowadzali siebie lub swych bliskich (chorych na łuszczycę lub AZS) do najlepszego stanu od wielu lat. Proszę sobie to zdanie dobrze zapamiętać.

Wprowadzenie kremów ziołowych robionych na lanolinie (lanolina posiada zdolność wchłaniania wody w dużej ilości - także wody z alkoholem, wyciągów ziołowych...) z dodatkiem naturalnych, nierafinowanych maseł i olejów pozwoliło przenieść doświadczenia i efekty poznane w praktykach kąpielowych, z natury rzeczy "maksymalnie raz-na-dobowych", do codziennej, permanentnej higieny skóry, połączonej z natłuszczaniem i odżywianiem skóry (lanolina jest wyjątkowo korzystna ze względu na podobieństwo do... ludzkiego łoju). O ich (kremów) skuteczności niech świadczy fakt, że pozwoliły one całkowicie odstawić sterydy, a w międzyczasie rozprawiły się już z niejednym "syfem" i bałaganem na skórze. Można je bez przeszkód stosować na twarz i gdziekolwiek raczej bez ograniczeń, a działanie przeciwzapalne zwłaszcza kremu z wyciągiem ze świeżego ziela jaskółczego z pewnością nie ustępuje wielu syntetykom. Nazywamy ten krem wręcz "zielarskim tridermem" - tak jest mocny, pewny w działaniu i wszechstronny. I znów: słyszałem o osobach, które wyprowadziły się (lub bliskich) ze strasznych, przewlekłych stanów - właśnie domowymi kremami ziołowymi. I znów: zachowujemy ostrożność, każdy nowy krem próbujemy na małym jakimś fragmencie np. ręki, na jednej-dwóch zmianach skórnych.

O kuracjach wewnętrzynch sporo już popisałem w jednym z poprzednich wpisów - tutaj bezapelacyjnie "wygrywa" również glistnik jaskółcze ziele - niesamowita roślinka. Wspaniale dokończył robotę po antybiotyku, kompletnie "doczyścił" skórę z ognisk bakteryjnych, spowodował cofnięcie choroby do stanu, który wcześniej był nie do pomyślenia - i który nie da się może na razie zatrzymać po zaprzestaniu kuracji glistnikiem, ale zostaje niejako "zapamiętany" przez organizm jako stan możliwy i docelowy. Od tamtej pory (od kuracji glistnikiem) najlepsze, przejściowe stany skóry wyglądają właśnie tak, jak podczas picia glistnika - a stany najgorsze, wychylenia w drugą stronę, są z kolei o wiele płytsze, zmiany słabsze i mniej rozległe, łatwiejsze do zwalczenia. Na tym właśnie polega skuteczne leczenie AZS (np. immunosupresja) - poprawiająca okresowo stan chorego "niemal na 100%" kuracja powoduje, że stan chorego po kuracji czy zmniejszeniu dawki jest już trwale lepszy i znośniejszy. I takimi małymi kroczkami zmierzamy ku REMISJI. nietypowy jest więc tylko środek, nie sposób leczenia - ale czy na pewno? Czy prof. Ożarowski, wspaniały lekarz i wielki autorytet, żartował albo oszukiwał pisząc, że glistnik brany doustnie osłabia bądź znosi efekt szoku anafilaktycznego i histaminowego, stanowiąc w tym sensie skuteczny lek przeciwuczuleniowy? Nie sądzę, żeby żartował, prawda? W połączeniu z działaniem przeciwbakteryjnym i uspokajającym (lekki narkotyk!) daje to lek wprost cudowny - choć też niezwykle mocny, wymagający stosowania ostrożnego i przemyślanego.

Nie mogę tu napisać, że picie glistnika "zalecam" czy "gorąco polecam" - nie jestem lekarzem. Piszę tylko, że na mojej żonie dało to pospolite zielsko efekt wspaniały. Niektórzy ludzie, zawiedzeni oficjalną dzisiejszą medycyną, rozważający samoleczenie - powinni je (to zielsko) wypróbować, oczywiście przy świadomości zagrożeń; tyle mi wolno powiedzieć.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości