kamiuszek kamiuszek
3632
BLOG

Opoka rozmieniona na drobne

kamiuszek kamiuszek Kultura Obserwuj notkę 85

Kiedy wędrowni kaznodzieje przebiegali chyłkiem i pod eskortą z warowni do zamku, dzieci kmieci łapały ich za słówka, ponieważ rąbka szaty nie nadążały dotknąć, choć zwisała z konia do samego kurzu. Kurz wzbijał się i szydził. Dzieci mrużyły oczy i nie dało się ukryć piąstek w kieszeniach spodni, bo kieszeni koszuliny nie miały. Za to nadawały się do noszenia kamieni, wybieranych niecierpliwie spośród wróbli i końskich kup.

Niosły je tedy na pola i siały, aby kościół wyrósł, a w nim Piotr z siwą brodą, w której tak śmiesznie czepiają się łupiny od orzechów z miodem. I wiedziały dzieci co czynią, gdyż wszyscy wiedzą, że na ten przykład żwir bursztynowy przyniesiony przez sztorm należy posiać na piaskach i poczekać chwilę, aż wyrośnie bór sosnowy, co będzie niechybnym znakiem, że i drobiny świetliste zdążyły przyrosnąć - jak dobre lata się trafią, to i do wielkości słońca o zachodzie. 
 
I rzeczywiście - dzieci mylą się rzadziej niż myją - tu i ówdzie wyrosły kościoły i klasztory. Choć i przyznać musimy, że wiele kamieni rodziło tylko kamienie i co roku trzeba było je zbierać, aż krzyż bolał. Jednak dzięki programom mechanizacji rolnictwa nie jest to już wielką bolączką - każdy z łatwością odróżni podskakujący na prętach sortownika kamień od kartofla - dzięki pobrzękiwaniu. Postęp.
 
A z postępem przyszedł brat jego podstęp. Nagle się coś takiego zrobiło, że za podszeptem złego dzieci dzieci dzieci zbierać zaczęły dorodne kamienie z pól, aby obrzucać zakonników z katapult i bombard. Straszne to były czasy, upiorne i kosztowne. Gdy zabrakło dojrzałych kamieni strzelano z kolubryn krowami. Napychano paszczę oszalałego z bólu Ziza dziewięcioma sztukami i gruch! I znów dziewięć krów do paszczy i gruch!
 
Aż na bielonych wapnem licach klasztorów pojawiły się żyłki pęknięć, którymi przebiega jucha śmierci - nicość ciemna, a w niej pająki kryjące się na zimę. Napatrzyły się dzieci, oj napatrzyły, i od tego czasu nie lubią mleka, szczególnie gdy zsiadłe.
 
Kamienie zaś, którym dane było obrodzić w mączne marmurowe rzeźbione, do dziś można znaleźć, porzucone przez najeźdźców w skibie Wisły, gdy akurat wyorze je socha suszy. Ale mogłoby być jeszcze gorzej. Mogło, gdyby nie Babinicz, który wiedział jak z szalonym smokiem postępować, aby go rozpęc od piekielnej kiełbasy.
 
Minął czas i nic już nie było takie samo. Dzieci kmieci porywano, ale już nie do żniw i nie do orki, i nie dla łupów nawet, ale dla cesarzy. Podle, podle, gorzej niż niewolnicy sułtańscy służyli karnie w szeregach wielobarwnych z początku, a potem coraz brudniejszych, brunatniejących i wreszcie całkiem błotnych jak gnijące liście. A oni bladzi, zimni i nieczuli jak kolumny wyrosłe z antyku, by wspierać portale panteonów narodowych.
 
Panteony - drwina na drwinie i na drwinie drwina do przygniatania upiorów, aby boskie miłosierdzie z czeluści ich nie mogło dobyć, osuszyć i nakarmić orzechami w jantarowym świetle miodu. I kurz z was drwił będzie, gdy wasze dzieci rzucać będą na ofiarne ołtarze, a tak będzie, bo nic prócz drwiny nie macie dla dzieci własnych i skały piotrowej.
 
kamiuszek
O mnie kamiuszek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura