kamiuszek kamiuszek
2927
BLOG

Pochwała Głupoty Erazma 2

kamiuszek kamiuszek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 60

Plotka głosi, że „Pochwałę Głupoty” wydano w nakładzie 100 000 egzemplarzy. Kazimierz Mrówka polecił mi sprawdzić tę liczbę. Nie bardzo wiem, jak to mam zrobić, bo warsztat historyka jest mi obcy. A sposób, jaki przychodzi mi do głowy, to jest wymyślenie wehikułu czasu i udanie się nim na wycieczkę historyczno-krajoznawczą w celu liczenia tomów na palecie i palet w hurtowniach, zdaje się nie wart wysiłku. Może 100 000, może nie. Zajmijmy się tym, co napisali uczeni i sam Erazm o okolicznościach powstania (1509) i wydania (1511) tego dzieła.

W roku 1509 Erazm został zawezwany z Włoch do Londynu. To ważny rok dla Anglików, bo właśnie wtedy tron obejmuje Henryk VIII. Nie była to pierwsza wyprawa Erazma przez Kanał. Pierwszy raz zwiedzał londyńskie apartamenty w roku 1499. Zrobił bardzo pozytywne wrażenie na gospodarzach. To ważny punkt w CV Erazma, przynajmniej wg Henryka Barycza, który twierdzi, że właśnie wtedy i właśnie tam doceniono należycie jego uzdolnienia i kwalifikacje zawodowe. Jak za walnięciem magicznej pałki Merlina jego kariera nabrała renesansowego blasku.
 
Powtórnie przebywał w Anglii w latach 1504-1506. Dostał stamtąd delegację do Rzymu. Henryk Barycz zapewnia, że turystyczną, ale co to za turystyka, kiedy na końcu podróży czeka niewdzięczna robota. We Włoszech będzie m.in. opiekował się dziećmi osobistego lekarza króla Anglii Henryka VII oraz naturalnym synem króla Szkocji. Nie są to może zadania pierwszoliniowe. Raczej takie z dziedziny codziennej orki służb państwowych, bo przecież troska o spokój familii osobistego lekarz monarchy to sprawa wagi państwowej. Może nie tak wielka jak na przykład bycie osobistym spowiednikiem choćby królowej Czech – ale zawsze lepsze to niż nic. 
We Włoszech Erazm doktoryzował się z teologii (czym się specjalnie nie będzie chwalił) i poznał kogo trzeba. Wśród jego włoskich przyjaciół wymienia Henryk Barycz osobę Jana de Medici. To nie byle kto, bo wkrótce, po śmierci tego okropnego Juliusza II, kolega ów przemieni się w papieża Leona X. Konsekwencje tej przyjaźni dla kariery Erazma i wzbudzenia ożywczych prądów reformacji przedstawimy następną razą. 
 
Zatem w lipcu 1509 Erazm, uwolniony od obowiązku troski o zdrowie intelektualne synów bezrobotnego (od kwietnia) osobistego lekarza króla, pomyka przez góry, lasy, pola, rzeki i kanały do przyjaznego Londynu. W którym kuchnia jest lepsza, takie to były czasy, i jest z kim pogadać po łacinie, jak wszędzie, bo takie to właśnie czasy były. Jego kolegami są Morus, Fisher, a szczególnie ważnym kompanem Colet. O tym ostatnim Barycz donosi, że to miłośnik lollardów, aż boję się powtarzać, bo to raczej nie jest katolicki komplement. 
Teraz dla naszego bohatera najważniejszy jest Tomasz Morus – przez całą drogę Erazm kombinuje, czym ucieszyć kolegę. I wtedy, jak sam twierdzi, wpadł mu do głowy najlepszy żart tysiąclecia czyli Pochwała Głupoty, którą to Morusowi zadedykuje.
 
Oddajmy głos najlepiej poinformowanemu o okolicznościach nie tylko literackich powstania dziełka. Oto fragment obszernego listu Erazma do Marcina Dorpa (Antwerpia, koniec maja 1515):
 
"Po powrocie z Italii przebywałem wtedy u mojego Morusa, a choroba, kamica nerkowa, trzymała mnie w domu przez wiele dni. Biblioteki zaś mojej jeszcze mi nie przywieziono. Ale gdyby ją wtedy właśnie i przywieziono, to choroba nie pozwalała bardziej gorliwie zająć się jakimiś poważniejszymi studiami. W bezczynności zacząłem się zabawiać pochwałą głupoty, i to doprawdy całkiem nie po to, aby ją wydać, ale żeby ulżyć sobie tym w chorobie niby rozrywką. Próbkę zaczętej roboty przedłożyłem kilku bliskim przyjaciołom, aby wspólnie z innymi śmiać się tym przyjemniej. Oni, znakomicie się tym ubawiwszy, nastawali, żebym pisał dalej. Posłuchałem i na tę robotę zużyłem siedem mniej więcej dni, który to nakład czasu wydawał mi się nawet zbyt wielki w stosunku od wagi tematu. Książeczkę tę staraniem tych samych ludzi, za których podnietą ją napisałem, wysłano potem do Francji i tam wydano drukiem, lecz z rękopisu nie tylko błędnego, ale nawet poobcinanego. Jak bardzo nie podobała się później, to wystarczającym dowodem jest choćby fakt, że w przeciągu niewielu miesięcy była więcej niż siedmiokrotnie drukowana cynowymi czcionkami, i to w rozmaitych miejscach. Sam się zdumiewałem, co się tam mogło komu podobać. Jeżeli, mój Dorpie, nazywasz to bzdurą, to masz winowajcę, który się do winy przyznaje a przynajmniej jej się nie zapiera. W ten sposób i wskutek bezczynności, i wskutek posłuchania przyjaciół popełniłem błazeństwo, ale to jedynie raz w życiu."
 
1. Erazm mówi o powrocie, a nie przyjeździe do Anglii. Anglię traktuje jako swój dom. Anglii nie jest potrzebna jego wiedza na miejscu - jego wykłady w Cambridge nie cieszą się powodzeniem. A on nie lubi takich występów. Jest specjalistą od nowej technologii komunikacji - wdrażanym do przygotowania ksiąg już od dzieciństwa.
2. W czasie podróży wytrząsło go okropnie, więc objawy kamicy nerkowej mogły się nasilić. Nic co ludzkie nie jest nam obce, więc przypuszczamy, że wpaść na Pochwałę Głupoty mógł w sposób następujący. Nucił sobie przez zaciśnięte zęby: Morus - srorus. Skojarzył imię swojego pryncypała z greckim imieniem głupoty "moria". I zabawiał się tym drobiazgiem, jak to mają w zwyczaju sfrustrowani podwładni. Może rzeczywiście już w czasie podróży czynił notatki, aby, oczyściwszy z żółci, dostarczyć pryncypałowi filologiczno-erudycyjny żarcik. Głupio tak z pustymi rękami wracać ze sponsorowanej wycieczki.
3. Przyjaciołom się spodobało i to tak, że nie dali mu w spokoju chorować, tylko od razu zapędzili do roboty. Dziwny to wypoczynek po podróży, gdy z bólem nerek, trzeba w kilka dni redagować choćby tylko 100-stronnicowy tekst i to bez komputera.
4. Tekst jest przejęty i ostatecznie przygotowany do wydania przez przyjaciół.
5. Wysłany do druku na kontynent - nikt takich pierdół w Anglii nie potrzebuje, a szczególnie dwór Henryka VIII na którym, choćby ze święcą albo i jupiterem szukał, to nie znajdzie się takich przyjemniaczków jak zygmuntowi oźralce i opilce.
6. Nie jest prawdą, że Erazm popełnił takie "błazeństwo" "jedynie raz w życiu", choć prawdą jest, że i następne, dużo poważniejsze, też popełni przy udziale przyjaciół.
 
W pierwszym zdaniu tego Erazmowego listu - listu, który jest odpowiedzią na przyjacielskie napomnienie Dorpa - znajdujemy ciekawy szczegół na temat obiegu korespondencji niesionej nieoczywistymi przeciągami renesansu:
"Nie oddano mi twego listu, jednakże pewien przyjaciel dostarczył mi w Antwerpii jego odpisu [odpis?], nie wiem, w jaki sposób dokonanego [dokonany?]."
 
Wydaje się, że adresat "Erazm" to coś w rodzaju nazwy pocztowej skrzynki redakcyjnej, która Dorpowy oryginał przyjęła i złożyła w archiwum, a osobie Erazma wysyłała kopię z poleceniem, aby miło, choć idąc w zaparte, odpowiedział. Może się mylę, może nie. I inne fakty świadczą o tym, że Erazm był lansowany na redaktorem naczelnego, który dowodził zespołem złożonym z pomniejszych specjalistów - co samo w sobie nie jest niczym złym.
 
Dlaczego Pochwałę Głupoty wydawano w roku 1511? To ważna data z kilku powodów. W tym właśnie roku Henryk VIII toczy z Francją wojnę, która mimo zwycięstwa osłabi angielski skarbiec i zmniejszy liczebność feudalnego personelu. Pochwała Głupoty dystrybuowana na zapleczu przeciwnika nie mogła dobrze wpływać na morale obrońców. Ale to raczej nie o to w tym przedsięwzięciu chodziło. Francuscy baronowie podobno niezbyt byli czytaci, więc Francja przetrwała i nie takie przygody intelektualne.
 
Rok 1511 jest ważny dla wszystkich w Europie. W tym roku poważnie zachorował Jego Świętobliwość Juliusz II Groźny. Na wieść o tym ten i ów aż zaczął przebierać nogami. Nawet szczęśliwie owdowiały cesarz Maksymilian I, jako kawaler z odzysku, pomyślał, że fajnie byłoby tak sobie pobyć papieżem. 
W tym też roku władzę w wyspiarskim Kościele zacznie pełnić Thomas Wolsey. I on też przemyśliwał nad tym, że może... czemu by nie zostać Ojcem Świętym. Angielski historyk uznał ten pomysł za zbyt ambitny. Ale próba zwiększenia wpływu Anglii w stolicy ówczesnego świata - Rzymie - nie jest przecież sama w sobie niczym zdrożnym, a celem jest jak najbardziej praktycznym, tyle że wymagającym sporego zachodu pieniężno-propagandowego.
 
Możemy więc patrzeć na Pochwałę Głupoty, tak jak patrzył Dorp, który przede wszystkim uznał ją za niesprawiedliwy prztyczek w stan teologów. Nasze dzisiejsze wyobrażenie o pracy teologów wyrobiliśmy sobie na podstawie właśnie takich satyrycznych tekstów. Tymczasem teologowie w sensie praktycznym byli odpowiedzialni za utrzymanie jedności chrześcijańskiej Europy i za rozstrzyganie kwestii mających jak najbardziej praktyczne konsekwencje oraz za tworzenie reguł współżycia między ludźmi i plemionami. A także przewidywanie i zapobieganie niebezpieczeństwom wewnętrznym oraz zewnętrznym. Utrzymanie w jakiej takiej jedności niepodobnych do siebie narodów, wrażych sobie dynastii, konkurujących prawem i lewem przedsiębiorstw, niejednorodnych systemów prawnych - to jest misja niezwykłej wagi i delikatności. Zarzewi konfliktu na naszym niewielkim kontynencie mieściło się całe multum. Na pewno więcej niż diabłów na łebku szpilki.
Niewinny prztyczek w czas kryzysu, jaki musi wywołać gonitwa do papieskiej tiary, uczyniony w dodatku na terytorium politycznych przeciwników i tych przeciwników osłabiający, to jest coś na co warto wydać i 100 000. Mocny i stabilny ówcześnie Kościół angielski mógłby w glorii i chwale okazać się najważniejszą podporą Kościoła Powszechnego - o, takim czarnym a szlachetnym koniem w tym wyścigu. A jakby ktoś zarzucał Wolseyowi, że Pochwała Głupoty to angielska propaganda, to Wolsey powiedziałby: Zara, zara... Stoi wyraźnie, że autorem jest jakiś Erazm z Rotterdamu, a nie z Londynu. Drukowali zaś te głupoty jakieś Francuzy i Niemce. No i ta okropna dedykacja - w której bezczelnie ten, jak mu tam, Erazm drwi z imienia naszego przyjaciela - wielce uczonego chrześcijanina - Morusa.
 
Mogło być tak? Może? Na pewno było inaczej. Bo Pan Bóg zdecydował się nie wzywać Juliusz II na niebieski dywanik. Julek otworzył oko, i od razu groźnie łypnął, pytając: Co tam, Maksiu? I nawet sam cesarz Maksymilian, międląc w drżących palcach rancik cesarskiego płaszcza, musiał obrócić wszystko w żarcik, plotkę. I może nawet westchnął z ulgą, ucieszywszy się szczerze z powrotu papieża do zdrowia, bo nie musiał się sam użerać z ekipą Wolseya.
 
Projekt lansowania Głupot został odłożony. Ale nie na długo, bo machina ruszyła.
 
 
 
* - zdaje się, że pierwsze wydanie Pochwały Głupoty po angielsku pojawiło się dopiero w roku 1549, tłumacz Thomas Chaloner. 
 
kamiuszek
O mnie kamiuszek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura