KAP1 KAP1
1640
BLOG

62. Pogrzeb Taty cz.1

KAP1 KAP1 Rozmaitości Obserwuj notkę 6

Ostatni miesiąc spędziłem z Tatą, wspierając go w walce z rakiem. To był jeden, jedyny dzień, kiedy w przeciągu całego miesiąca opuściłem go i pojechałem na noc do miejscowości pod miastem. Następnego dnia zadzwoniła do mnie Mama i powiedziała załamanym głosem "Tata nie żyje".

Dojechałem w 15 minut. W szpitalu zastałem łkającą Mamę, która co chwila całowała Tatę w usta, w twarz i krzyczała "jak to możliwe, jak to możliwe", opuszczając ręce i uderzając w biodra swoje uda w geście rozpaczy. W izolatce Taty w ciągu nocy położyli drugiego pacjenta, ubranego w pampersa, pod kroplówkami. Widać jak cierpiał przy tym, ale też nie mógł powstrzymać przechodzących przez całe jego ciało spazmów płaczu. Rodzice przeżyli razem 40 lat. To była Wielka Miłość. Próbowałem przytulić Mamę. Co chwila mnie odtrącała i wracała do Niego. Po prostu byłem z nią, pamiętając słowa Taty, żebym się nią zajął, gdy jego nie będzie.

W domu byliśmy około 18-tej. Mamą zaopiekowali się , wysłałem sms do wszystkich najbliższych członków rodziny oraz do przyjaciela Taty (w sumie 27 osób), że zmarł w szpitalu i że pogrzeb najprawdopodobniej odbędzie się we wtorek, a szczegóły prześlę jutro. To samo napisałem też na profilach Facebooka oraz Naszej-Klasy Taty. Robiłem co mogłem aby się skupić i postanowić jakie czynności powinienem przeprowadzić w dalszej kolejności.

Tata chciał być skremowany i chciał też, aby na pogrzebie nie było kwiatów, a zamiast nich, żeby goście, jeżeli chcą, to niech przekażą datki na rzecz jakiejś organizacji dobroczynnej, np. opiekującej się nim Caritasu. Starałem się to wypełnić w 100%, ale okazało się to nie takie proste, bo formalności i różnych procedur przy tym co niemiara, a ludzie są tylko ludźmi i zachowują się po swojemu.

Na początek zadzwoniłem do zakładu pogrzebowego, który na podstawie umowy ze szpitalem odebrał Tatę ze szpitala. Potem już jakoś poszło. Te wszystkie czynności, formalności, pilnowanie szczegółów i wspieranie Mamy w przeżywaniu bólu sprawiły, że trzymałem się w całości. A tutaj przecież nawet nie miałem garnituru, który został w Warszawie.

Aby możliwa była kremacja, skrócony pogrzeb Taty dla najbliższej rodziny odbył się we wtorek z młodym księdzem, w kaplicy cmentarnej. Tata był w zamkniętej trumnie. Mama ponownie przeżywała stratę, ale już jakby nieco mniej. Potem poszliśmy do kolumbarium, które wymarzył sobie Tata, a które już zamówiłem i opłaciłem. Pokazałem Mamie miejsce, na przeciwko ławeczki. Gdy wracaliśmy, przed kaplicą stała już karawana, na którą pakowano właśnie trumnę z Tatą aby wysłać do krematorium, a nad tym wszystkim pojawiła się ogromna spadająca gwiazda (prawdopodobnie ten bolid). Poczekaliśmy aż karawana odjedzie.

W nocy nie mogłem spać. Wiedziałem, że muszę coś powiedzieć na pogrzebie, a bałem się, że głos mi się załamie. Nie wiedziałem, że jest we mnie tyle emocji. Wydawało mi się, że byłem pojednany z Tatą, a jednak czułem, że za mało się starałem za jego życia i za mało go rozumiałem. Jakbym jego piękne życie zrozumiał dopiero teraz. I łkałem jak dziecko, przepraszając go w duchu za to, że nie byłem taki, jak powinienem być.

We wtorek rano poszedłem na cmentarz przyczepić tabliczkę przed kościołem. Mama powiedziała, że wystarczy jak zrobię to tuż przed pogrzebem, ale jednak czułem, że należy to zrobić już teraz. Miałem problem z przyczepieniem jej, bo dysponowałem tylko szpilkami i taśmą. Czułem obecność Taty, który jakby mi powiedział, żebym zdobył pineski. Pech chciał, że ich nie mieli w ani kioskach, ani nawet zakładzie krawieckim, jaki odwiedziłem po drodze, a sklepy były jeszcze zamknięte. W końcu poczułem, że już niech będą szpilki, tylko żebym odkleił taśmę i żebym już to zrobił i szedł do domu po Mamę.

cdn.

KAP1
O mnie KAP1

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości