karlin karlin
481
BLOG

Czy Polska postawi na podział Ukrainy?

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 2

Najpierw trzeba było dojrzeć do postawy w świecie polityki normalnej, ale ponieważ w Polsce od dziesięcioleci, czy nawet dłużej, nic nie jest normalne, dla niektórych w kraju nad Wisłą niemal szokującej.

Zawsze na pierwszym miejscu jest interes mojego kraju.

Nie "za waszą i naszą", nie "brońmy Europy, to nas przytuli, lub USA, to nas obronią", nie "wyklęci i słabi powstańcie pospołu", ale po prostu - dobre jest to, co jest dobre dla Polski. Kropka.

Zawiązywane sojusze winny mieć na pierwszym miejscu walor skuteczności, a ich budowa musi zawierać w sobie konstrukcję jak najłatwiejszego i najtańszego ich demontażu lub przebudowy przez Polskę. Jeśli zajdzie taka potrzeba. Relacje międzynarodowe to maksymalizacja korzyści dla Polski, a nie "braterska i wzajemnie korzystna współpraca", jakkolwiek miałby to język dyplomacji lukrować. I tak dalej.

I choć jeszcze do końca nie wiadomo, jaka będzie ostateczna cena nagłego, niemieckiego entuzjazmu wobec perspektyw oddziałów NATO na wschodzie Europy i w Polsce, to przynajmniej wydaje się, że wieloletni, polski dylemat w kontekście stosunków z Ukrainą - "co zrobić z banderowcami", zmierza ku końcowi.

Świadczyć o tym może dzisiejsze, krótkie, ale bardzo znaczące przemówienie Jarosława Kaczyńskiego przed Pomnikiem Rzezi Wołyńskiej. Przytoczę je w całości.

"Szanowni Państwo, 11 lipca 1943 roku rozpoczęła się zaplanowana przez część dowództwa UPA ludobójcza operacja przeciwko polskim mieszkańcom Wołynia. To nieprawdopodobnie okrutna operacja, a zbrodnie, które tam popełniono są bez precedensu, jeśli chodzi o poziom okrucieństwa. Doszło do rzeczy naprawdę strasznych.

Senat RP podjął w tej sprawie uchwałę - na najbliższym posiedzeniu podejmie także Sejm. W żadnym wypadku i nigdy nie możemy o tym zapominać. Nigdy nie może być tak, by tego rodzaju zbrodnia była pomijana, relatywizowana i określana jako coś mniej istotnego niż to, co wyraża słowo ludobójstwo. To było ludobójstwo i chcę to podkreślić.

Ale chcę też przypomnieć tych Ukraińców, którzy bronili Polaków. Pamiętamy o nich i oddajemy im hołd. Wiem, że bardzo niedawno temu prezydent Ukrainy złożył tutaj wieniec - mam nadzieję, że to dobra zapowiedź. Mam też nadzieję, że ukraińscy bohaterowie, którzy walczą dziś, będą nawiązywali do tradycji sprawiedliwych, tych, którzy Polaków bronili i którzy w najgorszym czasie potrafili ocalić ludzką godność, empatię - to wszystko, co czyni nas ludźmi."

Tak, Polska powinna postawić na podział Ukrainy.

Na tych jej polityków, przede wszystkim polityków, i mieszkańców, którym bliskie jest bezrefleksyjne dziedzictwo Bandery, i którzy stawiają na bestialstwo, jako chwalebną przeszłość, oraz organiczną wrogość wobec wszystkich sąsiadów. Oraz na tych, którzy zdają sobie sprawę, że banderyzm, jako ideologia, zablokuje Ukrainie drogę na Zachód, i - mimo swojej, krzykliwej antyrosyjskości - w końcu wepchnie ich w ręce Rosji. I mają ochotę powalczyć z demonami, na razie hasającymi po ukraińskich drogach pod postacią grup rekonstrukcyjnych dawnego obłędu. 

Nie wiadomo, która z tych opcji zwycięży. Ostateczny triumf banderyzmu, jako fundamentu ukraińskiej państwowości, najprawdopodobniej da Rosji wyczekiwany pretekst do podziału Ukrainy, który będzie w stanie zanegować jedynie chyba Turcja. Albo banderowcy przypomną sobie, że państwa mają przede wszystkim interesy i sami uznają, że ich największym wrogiem jest nie Rosja, ale Polska.

W wewnętrzne sprawy Ukrainy powinniśmy się, oficjalnie i publicznie, wtrącać tylko w dwóch kwestiach. Obrona mieszkających tam Polaków oraz pamięć o pomordowanych. To jednak nie oznacza naszego milczenia w rozmowach na temat Ukrainy ze wszystkimi, na całym świecie. I wszyscy politycy na Ukrainie powinni jak najszybciej zostać o tym przez nas powiadomieni.

Sąsiadem Polski w żadnym wypadku nie może być biedne, przypominające luźną federację oligarchicznych księstewek państwo, którego jedyną, mobilizującą państwowotwórcze emocje ideą są wspomnienia rzezi. Nie tylko Polaków. Prędzej czy później ktoś to bowiem wykorzysta.

Milcząca zgoda na to nie byłaby żadną "zdradą pamięci" czy "etycznym samobójstwem", tylko bezgraniczną głupotą w najbardziej cynicznym z politycznych wszechświatów. I należy z tym walczyć nawet wówczas, gdyby się okazało, że takiego "dzielenia" Ukraińców to państwo w obecnym kształcie nie przetrwa.

Ale to nie wszystko. Bo musimy być gotowi również na sytuację Armenii, graniczącej z Turcją. Czyli mówiąc wprost, absolutnie nie dopuścić do nawet zbliżonej dysproporcji sił, jaka występuje między tymi krajami. Czemu "dzielenie" Ukrainy raczej będzie sprzyjało.

Aha, i jeszcze jedno, ale chyba bardzo ważne. Trzeba było dopiero sukcesu szczytu NATO w Warszawie, żeby do Poroszenki dotarło - na ile, to się jeszcze okaże - że polskich spraw nie załatwia się w Berlinie, a Kaczyński mógł z pełną swobodą powiedzieć to, co dzisiaj powiedział.   

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka