Leszek Karpiński Leszek Karpiński
353
BLOG

Krzyk zbyt późny, czy przedwczesny? Do Krzysztofa Kłopotowskieg

Leszek Karpiński Leszek Karpiński Polityka Obserwuj notkę 2

Dawno nie analizowałem tak wnikliwie jednego tekstu, bo też dawno tak ciekawego nie czytałem na Salonie 24. Oto Krzysztof Kłopotowski wybija się ponad tłum publicystów, którzy umieją tylko komentować Tuska i Kaczyńskiego, aby dać nam zarys swojego "programu społecznego". Dlatego w cudzysłowie, bo nie wiem czy autorowi chodzi o długofalowe wdrażanie czy też głoszenie swego paradygmatu, i nie wiem również czy program ten odnosi się do społeczeństwa, czy też do autonomii jednostki, nie ujętej w konkretne ramy przynależności. O intencjach i zamiarach pana Krzysztofa dowiemy się zapewne w przyszłości, taką przynajmniej mam nadzieję, bo przecież wszyscy wiemy,  że słowa i deklaracje choć najpiękniejsze z reguły niewiele przynoszą, nie wprowadzone w życie. Sam mógłbym zaangażować się w taki ruch podsuwając konkretne rozwiązania, ale o tym będę pisał pewnie w innych notkach.

Moje odczucia.

Pan Krzysztof rozpoczął swój nowy paradygmat Polaka, od notki "Co robić?" w , której proponuje wydalenie tego co było. Dla mnie to co było to 20 lat demokracji "na niby", rządów ludu, wolności i odwagi wspólnoty, których tak na prawdę nigdy nie było. Nie rozliczyliśmy się z błędów i zaszłości systemów poprzednich, nie spojrzeliśmy po męsku na naszą zniszczoną Polskę, daliśmy się uwieść małym sporom tych od Solidarności (Tera k... my!) i  tym od komuny pod nowymi szyldami. Zabrakło nam odwagi w myśleniu i konsekwencji w działaniu. Zabrakło nie tylko mężów stanu i inteligencji, ale też wsłuchania się w to co mówi społeczeństwo. Dlatego splunięcie tymi latami, może otworzyć przed Polską nowy rozdział w historii. I nie jest to rzecz abstrakcyjna, czy też forma językowa, to musi być wstrząs i przebudzenie. Pokazanie zastanym w rozmaitych układach i układzikach rządzącym, że społeczeństwo to nie ich prywatne podwórko. Pan Krzystof proponuje drogę od jednostki do grupy. Czyli przejście od metamorfozy jednego człowieka do metamorfozy wielu ludzi. Pytanie czy jednostki, oprócz tych o silnym charakterze (których w Polsce nie brakuje!), są w stanie same wejść na drogę przemiany? Mocno w to powątpiewam. W naszym kraju nowoczesność widziana jest przez krzywe zwierciadło lewackiego liberalizmu obyczajowego. Młodzi ludzie łapią się w tę niebezpieczną pułapkę, często pochwalając socjalny model państwa. Dla nich dobrobyt to podsuwanie "bonusów" od państwa pod nos, ogólna beztroska nie połączona z refleksją. Pan Krzysztof cytuje Roosvelta, i jest to najtrafniejszy cytat odnośnie, tego jak należałoby postrzegać pomoc państwa. Pracujmy i wymagajmy od siebie, a później od innych. Etos pracy, purytanizm to coś o czym pisałem i czego Polakom z różnych przyczyn zabrakło. Rozleniwieni umysłowo i fizycznie przez lata, teraz znów nie wykazujemy naszych talentów. Wolimy przypatrywać się kłótniom i oddawać się sporom. Paradygmat P. nie jest łatwy co zaznacza pan Krzysztof. Ja zaryzykuje tezę że jest niewykonalny w tym momencie. I jestem optymistą dodając słowo "w tym momencie".

Krzyk spóźniony czy przedwczesny?

Chciałbym wierzyć, że swoisty krzyk rozpaczy o metamorfozę Polaka, jest przedwczesny. W tej chwili nie jesteśmy gotowi.  Zastanawiam się jednak jakie wydarzenie czy okoliczności doprowadzą do przebudzenia się społeczeństwa. Katastrofa z 11 kwietnia:  wiele oczekiwań. Okazało się, że była to jedynie histeria, która szybko pokazała swoje cyniczne oblicze. Powinna nas nauczyć dialogu, dać do myślenia, ale jak zwykle stała się makabreską spod znaku krzyża i cierpiętnictwa. Pojednanie społeczeństwa nie jest nam potrzebne, potrzebna jest nam śmiałość i samodzielność myślenia, argumenty merytoryczne a nie kosmiczne. Przegrywamy z lepszymi, bo też czujemy się gorsi. Zdajemy się na osądy innych, swoich nie starając się konstruować. Obawiam się, że rok 89' usadowił nas w pewnych ramach, z których nie chcemy, bądź nie potrafimy się wydostać. Wina leży w większej mierze po stronie Solidarności, która bała się wielkiej reformy tożsamości Polaka. Bała się stworzyć samodzielnego Polaka, stosując metody swoich poprzedników pod przykrywką pięknej demokracji. Obawiała się nieposłuszeństwa i burzenia ładu zastanego. Nieliczne jednostki takie jak kiedyś Staszic czy Kisiel (dziś może Kłopotowski?), nie uratują całego Narodu. Być może przesadzam, że obecnie grozi nam klęska. Mam jednak poczucie, jak wielu moich znajomych, że utknęliśmy w niesłychanym bezruchu. Klincz dwóch racji, które żyją obok siebie, nie dostrzegając swojego istnienia i mentalne upodlenie pachołka Polaka to już powód do zmartwień. Ostatnio oświadczyłem, że nie oddam głosu w nadchodzących wyborach. Któryś z salonowiczów stwierdził, iż jest to sprzątanie bałaganu poprzez bezczynność. Przemyślałem te słowa i doszedłem do wniosku, że w ramach swojej autonomii i rozumiejąc jednocześnie istotę prawdziwej demokracji pójdę i oddam głos nieważny. Będzie to wyraz sprzeciwu wobec tak rozumianej służbie państwu. Inaczej póki co nie mogę. Mam możliwość pracować na moją skalę i dawać świadectwo swojej wolności. Chciałbym jednak, aby głos pana Krzysztofa dotarł do większej ilośći ludzi. Nawet jeśli nie zgadzamy się z pewnymi pomysłami Krzysztofa, to jednak musimy "iść tą drogą" niezależnie od tych tam na górze.

Na koniec dwa  cytaty z Kisiela

"Poczekaj można wszystko:jeśli nie świat to ty się zmienisz"

"Głupiec uspakaja bo utwierdza nas w sobie"

Nie interesuje mnie dyskusja z ludźmi, którzy cały swój pogląd na świat przyjęli biernie od swoich autorytetów. Wybaczcie wolę dyskutować z oryginałem nie z kopią. Mistrzowie: Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka