Już przed ogłoszeniem wyników piątego śledztwa w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa, wiedziałem jaki będzie wynik. No i patrzę na serwis informacyjny i widzę, że zaskakującą wiadomością jest to, że Pyjas nie został pobity na śmierć a do tego miał alkohol we krwi. W tym momencie każdy czytelnik Gówna i wyznawca TVN-u pomyśli "oho masz teraz dowód głupi Wildsteinie z ciemnogrodu, że UB-ecy nie byli wcale tacy źli, a twój koleżka po prostu zabił się pijany, a masz, masz", po tej refleksji z uśmiechem na twarzy ogłoszą swój triumf nad nienawistnikami lustracyjnymi i prawicowymi. I trudno się nie zgodzić z tą linia rozumowania, bo przecież prawie codziennie zdarza się, że młody podpity chłopak wchodzi do nieznanej sobie zupełnie kamienicy, wchodzi na ostatnie piętro i skacze na sam dół. W takim razie cały ten Maleszka to brednia i czarny marsz studentów w Krakowie ( i nie tylko) też. Tragedia Pyjasa, to zmyślona przez chorych na nienawiść studentów polonistyki farsa, a sam Pyjas to swojski podpity studenciak co miał pecha i się zabił. Cieszmy się więc, że to UB nie takie złe było.
