WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
60
BLOG

BUT DEATH IS NOT THE END

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 11

XVIII            

Kiedy było już po wszystkim a dym i cienie wieczoru rozdarły ryki syren strażackich i policyjnych wozów Brunner i Ruben mogli nareszcie spokojnie porozmawiać. Śmierć miewa swoje dobre strony, a jedną z nich jest to, że nie musimy już zajmować się tymi wszystkimi przyziemnościami, które wydają się nam ważne, choć w istocie ważne nie są i możemy nareszcie – wolni od tych obciążeń – skupić się na czymś co naprawdę istotne, choćby, jak w przypadku opisywanej tu pary, na wzajemnym poznaniu się.

- Po śmierci jesteś jeszcze piękniejsza! - zawołał Brunner wpatrzony w Ruben jak w obraz. Gdybyście mogli go wtedy zobaczyć! Był zupełnie do siebie nie podobny! Zachowywał się jak zauroczony nastolatek!

- Ty też jesteś przystojny – Ruben przyglądała się w zachwycie w pośmiertą formę swojej ostatniej  ofiary zastanawiając z jakiego to do diabła powodu nie zauważyła tego dostatecznie wyraźnie za życia.

- Cóż – zaczął Brunner i przerwał speszony jej spojrzeniem – Nigdy nie myślałem o sobie w ten sposób. Co będzie z nami – rozejrzał się chłonąc przenikające się krajobrazy tego i tamtego świata – teraz?

- Cokolwiek – odpowiedziała Ruben – W każdym razie nie musimy się martwić o to, co przyniesie jutro. Będzie już tylko dzisiaj.- Chyba nawet i nie to... - zafrasował się Brunner – Teraz chyba będzie już na zawsze... teraz?

- Teraz. Na zawsze. Teraz. - Ruben delektowała się wypowiadanymi (myślanymi w zasadzie) słowami i nagle posmutniała. - Boję się... - Czego? - zapytał Brunner troskliwie.- Jak mnie osądzi... On. Zabiłam Cię przecież.

 Ale ja się nie gniewam – gorliwie zapewnił ją Brunner. - Z wielu powodów jestem nawet zadowolony. To trochę tak jakby się poszło na wyrwanie zęba, a teraz było już po wszystkim. Poza tym – choć nie wiem skąd mi się to wzięło – ufam.

- Żebym tak mogła doświadczyć takiego spokoju – drżenie jej myśli było aż słyszalne w nieskończoności.

- Doświadczysz, moja droga, doświadczysz...

- Ale czy... teraz...?

Wiał wiatr, kędy chciał, gdy oni rozmawiali, z nieba siąpiły delikatne strumienie łaski tworząc kałuże nadziei na płaszczyźnie wieczności. Gdzieś pod nimi wstawało słońce i patrząc na ognistą kule pojęli, że rusza w swą drogę bez konieczności, z samej i czystej radości dokolnego ruchu, wysłane w drogę po raz kolejny niezwykłym kaprysem Stwórcy. Ruben ujęła Brunnera pod ramię delikatnym gestem i poszli teraz do tutaj, aby w nim zostać na zawsze.

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura