Oglądałem wczorajszego wieczora „Kropkę nad i”.
Bohaterem wywiadu Moniki Olejnik był Jego Ekscelencja arcybiskup Józef Drzycimski.
Tak się złożyło, że w Wielkim Tygodniu trzy czwarte czasu pochłonęła dyskusja o przyczynach i skutkach księżowskiej pedofilii a jej efekt przyniósł mi poczucie wstydu.
Abp nie byłby sobą, gdyby nie wygłaszał w tej sprawie (głosem pełnym patosu i nie dopuszczającym krytyki) odpowiedzi obok na zasadzie „a w Ameryce Murzynów biją”.
Nie zaprzeczał faktom a jedynie ze zręcznością sprawnego manipulatora odwracał kota ogonem stwierdzając przy tym, że w „zawodzie” kapłana takie czyny zdarzają się równie często jak i w innych zawodach.
Przez cały czas wywiadu nie potępił tego typu praktyk w szeregach kleru – kasty cieszącej się nadzwyczajnym zaufaniem społecznym.
Nie pochylił się również nad ofiarami tego niecnego procederu. Więcej z jego słów wynikało, że trauma po dwudziestu latach już nie istnieje.
Nie przeszkodziło mu to w chwilę później uznać zawód kapłana za coś lepszego od innych zawodów.
Sądzę, że tego typu pokrętność myśli (być może konieczna u filozofa) spowoduje, że perspektywa nazywania go „Jego Eminencją” - o czym niewątpliwie marzy - oddali się mam nadzieję na czas bliżej nieokreślony.
Dodam, że we wspomniannej sprawie w Wielki Czwartek zabrało głos wielu polskich purpuratów.
Głos ich był jednak bardzo podobny, potępiali sam czyn pomijając sprawców a przede wszystkim ofiary.
Dla ciekawskich polecam:http://galopujacymajor.blox.pl/html