Po decyzji gremium SLD i Grzegorza Napieralskiego pojawiają się pytania.
- czy Partia powinna nie wystawić kandydata (wszak zniknie z politycznego targowiska)?
- Czy Partia ma poprzeć innego kandydata (vide Andrzej Olechowski) nawet zaprzeczając własnym ideałom?
- Czy Partia ma własną, nagą piersią bronić prezydentury przed PiSem nawet kosztem swojej anihilacji?
- Czy poddać się podszeptom różnym Nałęczom czy też Cimoszewiczom? Realizacja będzie skutkować również tym samym co napisałem wyżej.
- Czy wysunąć jako kandydata kogoś innego i tym samym dolać benzyny do ognia wojen podjazdowych wewnątrz partii?
- Czy też zaryzykować i poddać się osądowi opinii publicznej całego kraju mimo skrajnie niekorzystnych opinii dziennikarzy "Polityki" a w tym Paradowskiej a także "GW", która nadal uważa piórem i ustami Wielowieyskiej, że "SLD i Napieralskiemu mniej wolno".
Myślę, że prawdziwy polityk winien umieć podjąć tego typu ryzyko i dlatego rozumiem decyzję Napieralskiego chociaż Bogiem a prawdą w nią nie wierzyłem.