Za napisanie notki na temat okołowyborczy w dniu 3 lipca Administracja zablokowała moje konto (notkę uprzednio skasowawszy).
Przyznam szczerze, że nawet nie wiedziałem, iż Salon24 tez uczestniczy (jest obowiązany uczestniczyć?) w szopce pt. "cisza wyborcza", do teraz zaś nie mogę zrozumieć, jak w jego przypadku zinterpretowano ten przepis. Bo dlaczego niby liczy się moment publikacji notki? Wszelkie inne, opublikowane wcześniej notki na temat wyborów, były dostępne - sprawdzałem. W Internecie albo coś jest, albo tego nie ma - moja notka wisiała 3 lipca dokładnie tak samo, jak inne okołowyborcze, opublikowane wcześniej.
Ciekawe również jest uzasadnienie blokady - jako złamanie punktu VI.1 Regulaminu. Rozumiem, że nie chodziło o: "łamanie zasad Netetykiety lub zachowania niezgodne z zasadamiwspółżycia społecznego" (chociaż cholera wie?), zatem o: "działanie na szkodę Salon24.pl". No cóż - tu faktycznie pozostaje pytanie, jak należy interpretować zasadę 'ciszy wyborczej', oraz jakie niesie ze sobą konsekwencje dla portalu typu 'Salon24' działanie jej wbrew przez jednego z niepokornych blogerów. Jeżeli zasada faktycznie dotyczy również publikacji w Internecie. Bo jeśli dotyczy, to moim skromnym, amatorskoprawniczym zdaniem, jest to przepis tyle durny, co raczej ogólnie martwy. Z powodów jak w poprzednim akapicie.
Incydent ma jedną, zasadniczo niemiłą konsekwencję - ekran mojego konta świeci teraz do mnie nieładną, czerwoną ramką, umieszczoną w rogu, ze złowrogim napisem: "Twoje konto było już raz zablokowane". No cóż, świadom swych przewin jestem chyba zmuszony żyć z tym piętnem, niczym obozowym tatuażem, do końca swych salonowych24 dni.
