Jak by nie było - źle czy dobrze - to na pewno jest wesoło. W sytuacji kryzysu finansów państwa, rosnącego długu publicznego i zapowiedzi ostrych posunięć rządu w tej kwestii, głównym niusem medialnym od dwóch dni są przepychanki pod Pałacem Prezydenckim.
Umieszczony pod Pałacem krzyż doczekał się całodobowej warty i stał się symbolem kultu politycznej partii (a dokładniej - jej lidera). Nie byłoby w tym nic niezwykłego i godnego odnotowania, gdyby nie istotny fakt , że symbol ten dotąd uzurpował sobie na wyłączność inny, potężny kult, ugruntowany w lokalnej kulturze od tysiącleci, mający miliony wyznawców, potężne struktury i wpływy. Kościół rzymskokatolicki.
Wyznawcy nowej religii okazali się jednak nieugięci, godni i wytrwali. Można powiedzieć, że w chwale przeszli próbę swojej wiary - nie dali sobie wydrzeć symbolu hierarchom mrocznego Kościoła, nikczemnie przekonanych, że o symbolice krzyża mogą decydować oni. Udało im się, nawet wbrew potężnym, straszliwym i uzbrojonym siłom porządkowym, rzuconym przeciw nim jako wsparcie katolickich duchownych, nie ugiąć. Za tchórzliwie pierzchającymi hierarchami skandowano radośnie imię nowego Proroka, nowego powiernika Krzyża: "Ja-ro-sław! Ja-ro-sław!"
Czytając sobie różne głosy wiernych nowego Kościoła, licznie blogujących osobliwie tu, na Salonie24, można powiedzieć, że Watykan powinien drżeć. To nie przelewki.
Ani chybi, szykuje się nowa schizma.
k. 92474