Kaszmarin Kaszmarin
296
BLOG

Czy Tusk i Kaczyński są w ogóle ludźmi? Pytanie do mediów.

Kaszmarin Kaszmarin Polityka Obserwuj notkę 7

 22 maja Jarosław Kaczyński zorganizował konferencję prasową, na której mówił o Euro 2012. Padły tam słowa m.in. na temat posła Jana Tomaszewskiego (później zawieszonego przez PiS), na temat loży prezydenckiej (w której Prezydent RP nie zasiądzie) oraz o tym, że podczas mistrzowstw PiS zaniecha ulicznych manifestacji. Już podczas zadawania pytań dziennikarze, cokolwiek rozbawieni, zaczęli mówić o "rozejmie" i "armistycjum". Kaczyński nawet zareagował w pewnym momencie, zaznaczając, że nie są to jego słowa. W ogóle w czasie całej konferencji nie padło z jego ust żadne zdanie odwołujące się do retoryki militarnej! Wręcz przeciwnie - Kaczyński mówił o sobie, jako "najbardziej pokojowo nastawionym polityku". Nie padło słowo "wróg", "broń" czy "wojna". 

O konferencji dowiedziałem się z TVN - opisywano ją jako "polityczne zawieszenie broni". Tego samego dnia posypały się komentarze polityków i blogerów. Oczywiście nikt z nich nie przesłuchał całej konferencji. Wiadomości czerpali z mediów. 
 
Rzut oka na tytuły newsów rozwiewa wszelkie wątpliwości. To, co miało być zapewne ogłoszeniem, że PiS nie będzie próbował wykorzystać imprezy do krytyki rządu, że nie zrobi z Euro tuby propagandowej, stało się w przeciągu chwil, dosłownie minut, "rozejmem". Już następnego dnia Wyborcza ogłosiła, że rozejm został zerwany przez samego Kaczyńskiego (chociaż wyraźnie powiedziano, że obowiązuje on od 8 czerwca). Mało tego - Tusk na konwencji PO mówił, że "być może Kaczyński zrozumie, że pokój jest lepszy od wojny" i jej zaprzestanie w ogóle, a nie tylko na czas Euro.
 
Zastanówmy co się właściwie wydarzyło. Spróbujmy wyjąć te zdarzenia z kontekstu w jakim wyrosły. Wypreparujmy je z żywego organizmu codzienności, połóżmy pod mikroskopem i spróbujmy opisać. 
Otóż słowa Kaczyńskiego dziennikarze zinterpretowali jako "rozejm". W pierwszym newsie na stronie TVN24 słowo to nie jest wzięte w cudzysłów, co jest odpowiednie - oto autor wpisu stwierdził, że to, co powiedział Kaczyński jest propozycją rozejmu. Już chwilę później piszą "rozejm" - tak jakby cytowali słowa lidera opozycji - lecz oni jedynie cytują samych siebie! TVN jest autoreferencyjny, to wiadomo nie od dziś - próbuje w ten sposób stworzyć wrażenie, że pisze o wszystkim co rzeczywiście miało miejsce, że nie ma potrzeby odwoływać się do innych źródeł, bo ich dziennikarze są wszędzie, jest ich tak wielu i są tak szybcy (niczym Błękitny 24), że nic nie umknie ich uwadze. Lecz to nie tylko oni pisali o "rozejmie" i "zawieszeniu broni". Wszystkie media tak napisały, łącznie z prawicowymi, które nie ukrywają swojej sympatii do PiS. To więc nie manipulacja "chłopców walterowców", to świadectwo (powszechnej jak mniemam) nieumiejętności słuchania i czytania ze zrozumieniem! Dziennikarze, Czwarta Władza (!), po prostu nie słuchają. Czy dlatego, że w ich mniemaniu mają moc tworzenia rzeczywistości i nie muszą w związku z tym niczego i nikogo słuchać? I czy ten świat, który tworzą jest rzeczywiście światem wirtualnym?
 
A więc sytuacja wygląda w skrócie tak. Kaczyński mówi, dziennikarze interpretują jego słowa (opacznie), tworzą "bezstronne" niusy, z których przytłaczająca większość śmiertelników czerpie wiedzę o świecie, potem media, odwołując się już tylko do tych niusów, komentują słowa Kaczyńskiego (które w zasadzie są ich własnymi słowami!) a na koniec Premier, niebezpośrednio, uznaje, na podstawie tychże przekazów, że Kaczyński prowadzi wojnę, ba!, że to on (i Ewa Stankiewicz) jest prowodyrem! 
 
Zwróćmy uwagę na jedną rzecz - sposób dialogu. Premier Tusk reaguje na słowa lidera opozycji, których... on nie wypowiedział. Mało tego - oto człowiek, który twierdzi, że jest nastawiony pokojowo, został uznany za tego, który prowadzi wojnę z rządem.
 
Teraz odsuńmy wzrok od naszego mikroskopu. Ten, kto czyta i ogląda mainstreamowe media zawoła być może - przecież Kaczyński na prawdę PROWADZI WOJNĘ! Przecież ON JEST PROWODYREM! Przecież to on się obraża, dąsa, foszy, atakuje i czasem ogłasza rozejm (ze względów koniunkturalnych, dodajmy). Taka intepretacja jego słów przez dziennikarzy jest usprawiedliwiona - jest zrozumiała sama przez się!
 
No właśnie - zrozumiała sama przez się. Innymi słowy - nie wymagająca refleksji. Czy zatem to, co widzieliśmy w powiększeniu, wyrwane z kontekstu, jest nieprawdą? Czy minąłem się z rzeczywistością? 
 
Jeśli tak nie jest, to być może ten dysonans pozawczy jest spowodowany tym, że media rzeczywiście kreują rzeczywistość. Ile podobnych sytuacji mogło się zdarzyć w przeszłości? Ile razy słowa tego, czy innego polityka mogły być zniekształcone? I jeśli dzieje się to w tak małych sprawach - to jak jest z tymi wielkimi? Jak jest w rzeczywistości z naszą polityką, gospodarką, kulturą? Jak było z aferą hazardową, ze Smoleńskiem, z budowami autostrad, z protestami Solidarności, z 11 listopada? Czy Tusk i Kaczyński są w ogóle ludźmi, czy może gadającymi głowami z telewizora? 
 
Najgorsze jest jednak pytanie - czy rzeczywistość tworzona przez media jest wirtualna? Wypowiedź Tuska wirtualna nie była. Setki protoplastów zdań, które Premier wypowiedział na konwencji - oto gleba na której wyrósł pogląd, że Kaczyński to Hitler, że PiS to coś pomiędzy NSDAP oraz WKP(b) zaś "moherowe berety" są niebezpieczne niczym pryszczate wyrostki z SA...
 
Kaszmarin
O mnie Kaszmarin

Raczej choleryk. Jeżeli chodzi o zmysły: kawa, tytoń, dobry alkohol i wędzone mięso. Też kocie futro.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka