Okrutnie wymęczył mnie ten Cantona z poprzedniego tekstu. Przy tym jestem w trakcie pisanie ze trzech kolejnych jednocześnie. Uznałem więc, że zrobię sobie przerywnik. Temat, jak najbardziej, piłkarski, jak najbardziej historyczny. Jednak piłkarz, o którym chcę dziś Wam napisać nie jest klasy Pelego, o któym pisałem w pierwszej notce, czy Cantony – bohatera ostatniej opowieści. Chociaż od słynnego Francuza jest w pewnej, zupełnie piłkarskiej konkurencji lepszy! Zagrał on bowiem w finałach mistrzostw świata i to aż trzy mecze (Cantonie się to nigdy nie udało przeczytaj tu - cz I i tu cz II, jeśli chcecie wiedzieć na ten temat więcej). Najpierw jednak obejrzyjcie to:
więcej na blogu
http://rabona.blox.pl – blog o futbolu