kaszub kaszub
1438
BLOG

Wawel

kaszub kaszub Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Tak się złożyło, że dopiero wczoraj byłem po raz pierwszy w wawelskiej Krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów, gdzie obok Marszałka Józefa Piłsudskiego w przedsionku leżą pochowani Prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka, Maria. Od ich śmierci minęło niemal 11 miesięcy, a mnie ciągle coś stawało na przeszkodzie, mimo niewielkiej odległości, by oddać hołd tragicznie zmarłemu Prezydentowi. Fakt, nie będę się tu może zbyt szeroko rozpisywał o moim osobistym życiu, ale jednak żyłem innymi sprawami.

Jednak było (i jest ciągle) we mnie coś takiego, że dużo myślałem nad tym, co wydarzyło się feralnego kwietniowego poranka zeszłego roku. Nad wielką tragedią. Nad śmiercią, która pokazała się w takiej sile i potędze, jakby nie wystarczały jej pojedyncze triumfy, które przecież codziennie i tak nam okazuje. Do czego potrzebne były jej aż tak wielkie rozmiary swej potęgi? Co chciała nam powiedzieć? Co mnie chciała dać do zrozumienia? Nie wiem tego do dziś. Wiem tylko, że obudziłem się około ósmej trzydzieści w tę przeklętą sobotę. W normalnych okolicznościach pewnie byłoby to jakąś godzinę wcześniej, ale to była moja pierwsza noc po kilkusetkilometrowej przeprowadzce. Do wieczora rozkładałem swe rzeczy by i tak pójść spać w nowym miejscu w sporym bałaganie i rozgardiaszu. Pomyślałem jednak, że tak czy inaczej nie poradzę sobie z wszystkimi rzeczami, a odpocząć trzeba. Czekała mnie sobota, niedziela… Sporo czasu, żeby osiągnąć jaki taki ład.

Włączyłem radio, żeby ustawić Tok Fm, przecież mieli być jak zwykle „Ranni Politycy” o 9… Poszedłem po bułki, gazety, mimo, że w innym mieście, to przecież rytuał ten sam… Zerknąłem na zapowiedzi meczów w Przeglądzie Sportowym, ze dwa razy ugryzłem świeżutką bułeczkę i wróciłem do domu. W radiu niby coś mówią, ale jakoś tak niemrawo. Wstawiłem wodę na herbatę i zrobiłem głośniej odbiornik. Niewiele mogłem zrozumieć. Ale po kilku chwilach zaczęła do mojej świadomości dochodzić niedobra, zła, coraz bardziej tragiczna wiadomość. Zginął Prezydent! Zginęła jego małżonka. Zginęli wszyscy!!!

Trudno mi było przyjąć tę wiadomość, trudno się było jakoś odnieść do tego. To wręcz niepojęte, że taka historia mogła się zdarzyć. I to nam, Polakom. Byłem zdruzgotany. Przez pierwszy tydzień, aż do pogrzebu czytałem wszystko, co ukazywało się słowem pisanym na temat tragedii, słuchałem radia, żyłem tylko tą sprawą. W dniu pogrzebu udałem się wieczorem nad Wisłę, gdzie oddawano salwę honorową. Nadszedł czas żałoby. Ale i powrotu do rzeczywistości. Czekała mnie adaptacja w nowym mieście, w nowym środowisku. Początek nowej działalności zawodowej. Jednak nie mogłem się przestawić. Nie mogłem przestać myśleć o tej sprawie. Mijały miesiące, a ja mówiłem sobie: stary, do roboty! Pamięć, żałoba… opłakiwanie… nie wykluczają pracy organicznej. Tak, tak rozmawiałem ze sobą, ale to nie docierało do głębi mej  świadomości. Było tylko w warstwie werbalnej. Pozostawało słowem.

I dość przypadkowo, bo w planie było tylko wejście na dziedziniec zamkowy, ewentualnie panorama Wisły i powrót - sobotnia wietrzna pogoda nie sprzyjała długim spacerom. A jednak pojawił się impuls:  

- Może dowiesz się gdzie pochowano Parę Prezydencką? Musimy tu przyjść kiedyś? Sprawdź jeszcze ile to kosztuje…

- Nie kosztuje nic, wejście – zupełnie blisko… Czemu nie mielibyśmy odwiedzić tego miejsca teraz, dzisiaj?

- Dobra, wchodzimy….

Bramka. Kilka schodków w górę… Kilka kroków, wejście i kilkanaście schodków na dół. Zimno. Jeszcze tylko kotara w drzwiach i strażniczka przy sarkofagu Lecha i Marii Kaczyńskich. Chwila zadumy. Chwila. Pierwsze myśli: Smutek…. Są tutaj. Już niczego im nie trzeba. Już są w lepszym świecie. … Ale kurwa, dlaczego tym wszystkim matołom przeszkadza, że ONI TU SPOCZĘLI?

DLACZEGO???

 

Nie chodzę do kościoła. Jestem zwolennikiem wolnego rynku. Nie lubię Radia Maryja (ale uważam, że jego istnienie dla Polski jest bardzo ważne). Jestem za wyższością przyszłości nad przeszłością – ergo: nie głosowałem nigdy na PiS. Nie głosuję na PiS. I pewnie nigdy nie zagłosuję. A bardziej osobiście: Nie lubię prezesa Jarosława Kaczyńskiego (choć uważam go za patriotę i człowieka idei. Niedoskonałej, ale jednak idei). Jasno chcę powiedzieć, że Prawo i Sprawiedliwość to nie moja bajka. Ale przecież tragedia smoleńska to jedno z największych wydarzeń w historii Polski. Bez oceniania przyczyn, ludzi, którzy tam zginęli, okoliczności… To wielkie wydarzenie, w którym straciło bardzo wielu znanych i zacnych ludzi. Na czele z Prezydentem Kraju. Naszego Kraju. Mojego Kraju. Trzeba szybko podjąć decyzje. Jest niewiele czasu. Gdzie powinien spocząć? Czy może się odbyć w warunkach permanentnej kłótni politycznej jakaś debata na ten temat? Nieeee. Byłaby jatka. Trzeba coś zrobić. Zapada decyzja: Wawel.

Bardzo dobra decyzja. Bronię jej jak tylko mogę w rozmowach ze znajomymi, rodziną. Podział jest czytelny: Pisowcy – za, Platfusy – przeciw. Czemu tak jest? Gdzie jest moje miejsce? Czy ja muszę być za PO lub za PiSem zawsze? Czy nie mogę być choć raz Polakiem?

Codzienne życie nie jest łatwe. Żeby się utrzymać konieczne są kompromisy. Czasem kłamstwa. Rzadziej – niegodziwości. Na to potrzeba oczyszczenia. Potrzeba spowiedzi. Potrzeba refleksji. Zdarzyła się ogromna tragedia. Wielkie nieszczęście. 96 nieszczęść. Chyba nie ma Boga, ale są znaki. Przeczytajmy te znaki. Zastanówmy się co to jest. Co mamy z tego zapamiętać. Czego się nauczyć. Zróbmy coś. Zróbmy niewiele, ale zróbmy cokolwiek, jak mawia mój serdeczny kolega (Łukasz, pozdro!) …

Tak, widziałem to miejsce. Byłem tam. To Wawel… Ale jednak czegoś mi brakuje. Chyba… chyba szkoda, że to przedsionek krypty. Chciałbym, żeby była to część główna kaplicy (nie w kontekście grobowca Marszałka, nie jego kosztem). Tylko tego chyba mi brakuje.

W sobotę pożegnałem Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czuję się lepiej. Tylko tyle i aż tyle.

kaszub
O mnie kaszub

Generalnie jestem za wolnością słowa. Ale nie na tym blogu. Nie muszę znosić obraźliwych komentarzy i raczej nie będę. Jak będę miał chwilę poszukam opcji banowania userów, bo przyglądając się innym blogom jestem więcej niż pewien, że niestety ta opcja mi się przyda. Choć oczywiście nie chciałbym tego. Krytykę - w miarę merytoryczną - będę starał się znosić dzielnie. A jak wyjdzie to w praktyce - "sie okaże"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości