KellyCMI KellyCMI
230
BLOG

Zmiana bez przemian

KellyCMI KellyCMI Polityka Obserwuj notkę 0

 Jestem zmuszony zweryfikować swoje ostatnie sądy dotyczące wydarzeń w Egipcie. Ale jest to zmiana podobna do tej, którą przewiduję dla tego kraju – niewiele zmieniająca.

 W gruncie rzeczy nadal obstaję przy swoim, że „arabskiej wiosny ludów” nie będzie. Chyba, że ktoś uzna odejście Hosni Mubaraka za wielką zmianę i sukces „rewolucji”. Warto zaznaczyć, że sytuacja w Egipcie jest w tej chwili tak bardzo skomplikowana, że absolutnie nikt nie może być pewien co się wydarzy. Można jedynie spekulować i oceniać prawdopodobieństwo scenariuszy wydarzeń.

 Tworzenie i ocena scenariuszy same w sobie są bezcelowe, ale jest to fajna zabawa. Niektórzy nawet polują na takie okazje, licząc że uda im się przewidzieć łańcuch wydarzeń, żeby na końcu powiedzieć: „patrzcie! A nie mówiłem!” To tak jak z anegdotą o dwóch brytyjskich politykach, którzy rozmawiali o sytuacji geopolitycznej świata. Pierwszy z nich stwierdza, że generałowie zawsze przewidywali wojnę i prawie zawsze się mylili. Drugi na takie stwierdzenie postanowił dopytać się, czemu „prawie” zawsze. Na co pierwszy: „Tylko dwa razy się nie pomylili: w 1914 i 1939”. Może i ja będę takim „generałem”.

 A właśnie wokół generalicji odbywa się walka o władzę. Jeszcze niedawno twierdziłem, że Mubarak jest nie do ruszenia, ponieważ murem stoi za nim wojsko. Okazuje się jednak to tylko półprawdą, ponieważ niektóre media (np. anglojęzyczna strona Al Arabiya) donoszą o aktach bratania się żołnierzy z protestującymi. Nie oznacza to jeszcze odwrócenia się wojska od obecnego (jeszcze) prezydenta Egiptu, ale może stać się asumptem do usunięcia go ze stołka.

 Hosni Mubarak, to wiekowy człowiek (urodzony w 1928 r.), który prawdopodobnie (to tylko spekulacja) nie chciał stawać w wyścigu do fotela prezydenckiego w zbliżających się wyborach. Dlaczego Egipcjanie nie postanowili przeczekać do wyborów? Sprawa jest niezwykle prosta: na następcę Hosni Mubaraka został namaszczony jego syn – Gamal (nomen omen – w 1952 Gamal Nasser był jedną z czołowych postacie tzw. przewrotu wolnych oficerów w Egipcie, aby później wyrugować drugą z tych postaci – Muhammada Nagiba – i zostać wieloletnim dyktatorem-prezydentem). Dla Egipcjan było jasne, że taka „zmiana” nie zapowiada przemian.

 Obecnie trwające demonstracje jeśli nie zniweczą tego planu, to przynajmniej go skorygują, ponieważ zamiast poprowadzenia nowej dynastii prezydenckiej, ostatnie się tradycja wojskowych następców (dotychczasowi przywódcy po królu Faruku I, to wojskowi: oprócz wspomnianych Nagiba i Nassera, wojskowym był również poprzednik Mubaraka – Anwar Sadat) i na czele Egiptu stanie jeden z generałów.

 Takie właśnie rozwiązanie przewiduję w ramach kompromisu, który zapewne będzie musiał nastąpić. Protestującym brakuje dwóch rzeczy – jednolitości i przywództwa. Bractwo Muzułmańskie jak na razie nie chce wyrastać na lidera, choć Al-Jazeera dwoi się i troi, żeby na takowego ich wykreować. Być może z obawy przed interwencją USA dopiero po czasie po cichutku podpięli się pod protesty. Oczywiście nie przekreślam szans na objęcie władzy przez to ugrupowanie i stworzenie z Egiptu państwa na wskroś islamskiego. Ale bardziej bym się tego spodziewał w rozgrywkach po uspokojeniu nastrojów i uzyskaniu względnej stabilizacji.

 Demonstracje i media potrzebują lidera lub symbolu. W mojej opinii jedynie tym ostatnim może stać się postać Mohammeda al-Baradei, laureat pokojowej nagrody nobla z 2005 roku oraz były szef  IAEA. Jest to człowiek bardziej znany i ceniony w tzw. świecie niż w samym Egipcie. Nigdy nie słyszałem żadnej wypowiedzi tego Pana, ale kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć opinię „speców” od tematyki bliskowschodniej, że charyzma, to ostatnie słowo, które do niego pasuje. Nie jest powiedziane, że z tego powodu nie stanie się symbolem „przewrotu” i np. w ramach kompromisu nie przejmie tymczasowo fotelu prezydenckiego. Bardziej spodziewałbym się jednak scenariusza, gdzie al-Baradei zostaje głównym negocjatorem, który doprowadza do kompromisu. Ów kompromis może polegać na rezygnacji rodziny Mubaraka z władzy na rzecz wojskowego. Wszyscy będą wygrani: lud zadowoli się usunięciem Mubaraka (w końcu to główny postulat), a wojskowi utrzymają się przy władzy.

 Przez przypadek w radio zdarzyło mi się podsłuchać porównania obecnych wydarzeń w Egipcie to roku 1981 i 1989 w Polsce. Jeśli można w jakikolwiek sposób porównywać historię obu krajów, to wydaje mi się, że bardziej będzie pasowało porównanie do 20 grudnia 1970 roku i „zmiana” podobnego rodzaju.

 Miejmy nadzieję, że rozruchy w Egipcie przyniosą jak najmniej ofiar. Szczególnie, że nawet państwom islamskim nie jest na rękę konflikt w tym kraju. Najbardziej zagrożony czuje się Izrael, ale także państwa ropą stojące z niepokojem patrzą na przebieg wydarzeń w obszarze Kanału Sueskiego.
 

Szkoda, że w cieniu Egiptu mediom umykają wydarzenia w Algierii czy Jemenie, a zdaje się, że w tym ostatnim prezydent Ali Salih stracił poparcie wojska i możliwy jest rozkład i rozpad tego państwa.

 

KellyCMI
O mnie KellyCMI

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka