Marek B. miał wiele dzieci o jego zonie/mężu nic nie wiemy, wiec nie będziemy spekulować.
W 1985 urodziła mu się córeczka, jego pierwsze dziecko. Marek dal jej na imię Agnieszka, Aga. Świat był piękny, wszystko cudowne. Marek nie był sam, a jego córka cieszyła się życiem, na tyle, na ile małe dziecko może cieszyć się życiem. Wiele było jej wolno, tylko jednego nie: nie wolno było jej dotykać czerwonego kamienia, który leżał w ogródko. Ot, zwykła skala o kolorze przypominającym krew, ale dotykać jej nie wolno.
Pewnego dnia, pod nieobecność swojego taty Aga wyszła się bawić. Siedziała w piaskownicy, niedaleko od czerwonego kamienia, wcale jednak o nim nie myślała. Gdy już miała wrócić do domu, usłyszała za plecami, za drewnianym płotem głos swojego sąsiada, Jurka, który był o niej nieco starszy.
- Słyszałem, ze nie wolno ci dotykać kamieni!
- Nieprawda - krzyknęła Aga - tylko tego czerwonego tutaj nie wolno mi dotykać.
- Ja bym go dotknął. Nic się nie stanie. To tylko kamień powiedział Jurek i zniknął za plotę.
Aga natychmiast podbiegła do czerwonego kamienia i, bardziej z przekory wobec sąsiada, niż z własnej chęci, dotknęła kamień.
- A wiec to tak...
Za jej plecami stal tata.
***
Historia ta nie ma hepi endu. Ojciec, w swej furii, obciął swojej córeczce prawa dłoń, ta właśnie, która dotknęła kamienia. Tak samo zrobił ze wszystkimi innymi dziećmi.
- Przykro mi, ale twoja siostra zrobiła kiedyś coś strasznego, teraz ty tez musisz za to zapłacić - mówił każdemu dziecku, zanim czynił je przymusowym leworęcznym kaleka - To samo zrobię w przyszłości tez waszym dzieciom, a moim wnukom.
To mu się jednak nie udało. Policja, dowiedziawszy się o chorym psychicznie ojcu, który znęcał się nad swoimi dziećmi, aresztowała go, postawiła przed sad, i odprowadziła na resztę życia do zakładu karnego.
- Ale ja kocham moje dzieci!!! - krzyczał jeszcze latami Marek w swej więziennej celi.
Czy jednak taki chory psychopata wie cokolwiek o miłości?
Dobrze, ze jest on tylko wymysłem mojej ludzkiej wyobraźni.