Kilo Kilo
85
BLOG

Euro-populiści

Kilo Kilo Polityka Obserwuj notkę 0

              Czytając tzw. media głównego nurtu, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że pojawił się jakiś odgórny prikaz kojarzenia partii uniosceptycznych z populizmem. Słowa te wystepują z reguły obok siebie, tak aby dyskredytować partie niechętne wobec Unii i "zakodować" pejoratywne konotacje w mniej świadomych i mniej wyczulonych na manipulacje odbiorcach.

              Populizm oznacza odwoływanie się do chwytliwych haseł, w celu szybkiego zyskania poparcia społecznego, zwracanie się ku prostym emocjom i oferowanie prostych rozwiązań na najbardziej rzucające się w oczy problemy.

              Patrząc na obecne partie polityczne, ich program i obietnice, ciężko nie dopatrzyć się populizmu w każdej z nich. Czy to PO, ze swoimi sloganami w stylu "Nie róbmy polityki, budujmy przedszkola", czy PiS obiecujący 3 mln mieszkań lub biliony na inwestycje, poprzez partie lewicowe oferujące hasła walki z klerem po Korwina obiecującego, wsadzenie do więzień obecnych posłów, ale to jednak partie socjalistyczne ze swojej definicji, jak i z definicji populizmu mają najbliżej do tego pojęcia.

              Warto również zwrócić uwagę na strategię prowadzenia kampanii wyborczych do PE. Program partii i zdrowo rozsądkowe argumenty porzucono na rzecz straszenia oponentami, straszenia Putinem, czy celebryckiego pajacowanie przed kamerą z hasłami typu "Nie mów nie Boniemu, bo nie". Platforma ze swoją dziecinną kampanią, która poza wszelką logiką starała się wmówić Polakom, że lekarstwem na wszystkie problemy jest skostniała do reszty Unia, minimalnie wyprzedziła, partię uważającą się za prawicową,a w rzeczywistości będącą bandą pobożnych socjalistów, której podejście do wyborcy ze swoimi nierealnymi przy obecnym poziomie zadłużenia państwa obietnicami, świadczyć może albo o zupełnym oderwaniu od rzeczywistości albo o uważaniu wyborców za kompletnych idiotów. Podczas, gdy lwia część ludzi w Polsce ma problemy spowodowane rosnącymi cenami, niestabilnością zatrudnienia i nadmiernym opodatkowaniem, na pierwszy plan debaty publicznej wysuwane są tematy, które w bezpośredni sposób dotykają jedynie kilku procent ludzi, takie jak gender, czy związki jednopłciowe (w których wg. pewnej lewackiej profesor rodzi się tyle samo lub więcej dzieci niż w tradycyjnych związkach kobieta-mężczyzna), będące chwytliwe i stanowiące łatwe paliwo do podgrzania atmosfery i wygłaszania widowiskowych oraz kontrowersyjnych stanowisk, jak np. te posłanki Pawłowicz. Jedynym rodzynkiem, który chciał rozmawiać o gospodarce był Korwin - największy zwycięzca tych wyborów. Próby przekrzyczenia go, używając wyrwanych z kontekstu lub zupełnie przeinaczonych wypowiedzi o kobietach czy inwalidach, skutkowały jedynie mobilizacją elektoratu.

              Wniosek nasuwa się taki, że w dzisiejszej demokracji, partie niepopulistyczne nie mają racji bytu, a próba odwoływania się do rozsądku wyborców i pragmatycznych argumentów, z reguły skutkuje niskim poparciem i małą obecnością w mediach. Ze względu na niski poziom znajomości zasad rządzących gospodarką, niewielkie zainteresowanie polityką lub podatność na medialną manipulację przeciętnego wyborcy, partie które trzymają się obenie w politycznym klinczu, są populistycznymi tworami, zarzucającymi nas stosem obietnic bez pokrycia i rozdającym, zabrane nam wcześniej pieniądze, aby móc później pochwalić się, tak jakby te środki zostały przez nich conajmniej wypracowane.

Kilo
O mnie Kilo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka