Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24
300
BLOG

IV RP - Reaktywacja

Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24 Polityka Obserwuj notkę 49

Poranek zaczął się źle. Bardzo źle. Jak zawsze, kiedy poprzedniego wieczoru wypiję sama butelkę Ziobrówki.

Po pierwsze, obudziłam się znacznie później niż to mam w zwyczaju i spóźniłam się do pracy. Trolejbusy już oczywiście nie kursowały, musiałam w związku z tym wydać dwadzieścia pięć baniek na rikszarza.

Po drugie, wchodząc spóźniona po stromych schodach gmachu Ministerstwa Przemysłu Narodowego przy Alei Bohaterów Smoleńska zbyt późno ujrzałam robotnika w przybrudzonym kombinezonie wymierzającego cios młotem w marmurowe popiersie posągu Wicepremiera Kurskiego. Kolejne uderzenie oderwało lewe ramię, które rozbiło się w drobny mak, upadając na podłogę tuż przed moimi nogami. Robotnik przerwał na chwilę pracę, spojrzał na mnie z góry z dumnym uśmiechem na pokrytej kurzem twarzy:

- Widzicie, jaki los czeka tych, których jedynym celem jest pilnowanie interesów establishmentu i którzy są jednocześnie głęboko przekonani, że w naszym kraju nic tak naprawdę zmienić się nie da?

Mimo, że w mediach nie pojawiły się oczywiście żadne informacje o dymisji Kurskiego, powinnam być na to przygotowana i przemyśleć strategię na dzisiejszy dzień. Powinnam wysłuchać nadawanej z Berlina porannej audycji Radia Wolna Polska i wiedzieć dokładnie JAKICH argumentów muszę użyć na dzisiejszym zebraniu kolektywu Ministerstwa. Powinnam wiedzieć kogo poprzeć a od kogo się stanowczo odciąć. W Warszawie na pewno od kilku godzin wrzało, a ja byłam chyba jedyną osobą, która nie wiedziała pod kogo się dziś podczepić.

Ominęłam szerokim łukiem gruz i wyjęłam z torebki elektroniczną przepustkę do bramki wejściowej Ministerstwa. Rzeczywiście, wszystko szło ku lepszemu, jak to określił niedawno Pierwszy Prezes Kaczyński. Od trzech lat nie musieliśmy już kupować za dewizy z Zachodu elektroniki i sami produkowaliśmy niezbędne wyposażenie biur, szkół i fabryk, takich jak elektroniczne systemy rejestrujące godziny wejścia i wyjścia pracowników, urzędników i uczniów. Jesteśmy otoczeni wrogimi siłami, zarówno zewnętrznymi, jak i tymi przyczajonymi od wewnątrz. Nic dziwnego, że musimy dbać o to, aby o urzędowe tajemnice planów narodowego rozwoju nie dostały się w ręce niemieckich i rosyjskich rewizjonistów.

Przyłożyłam elektroniczną przepustkę do bramki wejściowej. Coś piknęło, ale bramka się nie otworzyła. Spróbowałam drugi raz, z podobnym skutkiem.

- Niech panienka się nie denerwuje. Bramka się od pewnego czasu psuje. Musi się panienka uzbroić w cierpliwość. – usłyszałam z tyłu głos siwiuteńkiego strażnika.

Odwróciłam się zaskoczona. Psuje? Polski elektroniczny system bramek się psuje??? Ten strażnik ufał mi dużo bardziej niż powinien albo wraz z wiekiem tracił czujność.

- Wolimy nie używać słowa „psuje”; bramka jest pewnie chwilowo niedostępna – odparłam ostrożnie.

Chcąc nie chcąc musiałam chwilkę poczekać, aż sygnał wyemitowany przez moją przepustkę dotrze do centralnego systemu i bramka stanie się dostępna. Mogło to potrwać kilka minut. Podeszłam do gazetki ściennej zawieszonej przy drzwiach wejściowych do gmachu Ministerstwa. Może tutaj się czegoś istotnego dowiem o przyczynach dymisji Kurskiego? I oczywiście dziesiątek lub setek jego popleczników z Wybrzeża umieszczonych na wpływowych stanowiskach we wszystkich urzędach centralnych.

Na pierwszy rzut oka artykuły na gazetce ściennej nie uległy zmianie od piątkowego popołudnia. W najbardziej eksponowanym miejscu widniało zdjęcie Pierwszego Prezesa składającego wizytę w naszym Ministerstwie Przemysłu Narodowego. Nic nie było w stanie umniejszyć wielkości Pierwszego Prezesa. Choć stał w otoczeniu potężnie zbudowanych pracowników BOR-u, przy nim wydawali się malutcy. Kobiety z zachodu niewątpliwie uwielbiają tego faceta – pomyślałam z dumą.

„Rzeczpospolita Polska błyszczy przykładem dla reszty świata” – artykuł sprzed tygodnia o finiszu repatriacji potomków polskich legionistów z ogarniętego wojną domową Haiti. Tuż obok, zdjęcia wnętrz urządzonego z przepychem Ministerstwa, które porzuciło surowy styl niemiecko-rosyjskiego kondominium z lat 1989-2010 na rzecz polskiego stylu imperialnego ze zdecydowanie nowoczesnym akcentem – napisem biegnącym na całą długość trzeciego piętra „Tylko ciężka praca dla Ojczyzny może wyzwolić ludzkość spod jarzma niemiecko-rosyjskiego kapitału – J. Kaczyński”. Obok, w kolorze sepii, stare zdjęcia gmachu, sprzed pięciu lat, przed generalną przebudową na polski styl imperialny. Wszystko to było stanowczo niepolskie, mimo wielkiego banneru zachęcającego obywateli do wcześniejszego wypełnienia założeń planu dziesięcioletniego. Być może właśnie ten niepolski, kondomindalny styl budynku stanowił powód, dla którego przez kilka lat od rewolucji nie użytkowano go do celów administracji państwowej. Nie posiadał choćby schronów przeciwatomowych, niezbędnych do natychmiastowej ewakuacji najwyższych urzędników państwowych w przypadku wojny z Rosją lub Niemcami. Na szczęście broni atomowej nie użyto od osiemdziesięciu lat, ale lepiej być przygotowanym. Kiedy zaatakują nas Niemcy i Rosjanie nie sądzę, żeby zrzucali na Warszawę kwiaty. Musimy być gotowi na każdą ewentualność – czyż nie to powtarza zawsze Pierwszy Prezes?

Popatrzyłam raz jeszcze na gazetkę ścienną. W lewym dolnym rogu znalazłam w końcu to czego szukałam. Niewielki artykuł piętnujący odchylenie zdrajcy Kurskiego. Co on powiedział na Kongresie Partii? Jednym ze sposobów na zdobycie zagranicznej waluty jest… Sprzedaż krajowych technologii na Zachód??? Czy on postradał zmysły??? Ku mojemu zdziwieniu i olbrzymim zadowoleniu artykuł nie wspominał o porażce pracowników ministerstwa w tępieniu burzycieli i zdrajców, do których zaliczono ministra i wszystkich wiceministrów. Może mnie jednak nie ruszą? Sam Prezes Kaczyński zasugerował przecież, że trzebienie partyjnych szeregów zaszło za daleko… Kurski i jego pomagierzy oczywiście muszą ponieść zasłużoną karę. Zgniją w więzieniu albo ześlą ich na Żuławy. Inaczej przy najmniejszej okazji Kurski uciekłby do Berlina, Moskwy czy innego kapitalistycznego eldorado i pławiłby się w nieuczciwie zdobytym luksusie. Stanowiłby też łakomy kąsek dla europejskiej łżeinteligencji. Judasz zapewne nie wahałby się sprzedać tajemnic państwowych, gdyby zaproponowano mu za nie niezłą cenę…

Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka