Szacunkowe liczby. Źródło: http://wolyn.btx.pl/
Szacunkowe liczby. Źródło: http://wolyn.btx.pl/
Klimowski Michał Edward Klimowski Michał Edward
741
BLOG

Ludobójstwo

Klimowski Michał Edward Klimowski Michał Edward Polityka Obserwuj notkę 1

Na wstępie muszę zaznaczyć, że rozumiem osoby które zadają sobie pytania - szczególnie jeśli chodzi o tak delikatne sprawy jak animozje między narodami i kwestia "winy". Należy pamiętać, że polityka międzynarodowa to nie niedzielny obiadek, a skomplikowany i trudny temat, w którym nie można zapatrzyć się i realizować jednej tylko wizji. Trzeba zadawać sobie pytania. Stąd apeluję do wszystkich, którzy stojąc na straży interesu Polaków, zdecydowanie opowiadają się za użyciem wyrażenia "ludobójstwo": posłuchajcie też argumentów drugiej strony.

 

Jesteśmy w sytuacji trudnej. Kolejna okrągła rocznica rzezi na Wołyniu wypada akurat w momencie, gdy ważą się losy a) akcesji Ukrainy, b) projektu Partnerstwa Wschodniego (PW). Za naturalną uznałem więc panikę rządu i usilne próby złagodzenia przekazu w uchwale. Bo choć śmiem twierdzić, na podstawie przeprowadzanych rozmów z kilkoma parlamentarzystami PO, że duża ich część była skłonna przyjąć do uchwały wyrażenie „ludobójstwa”, to wg wielu z nich ryzyko było zbyt duże. Paweł Kowal w ostatnim wywiadzie dla Gazety Wyborczej stwierdził, że Ukraińcy powinni dojrzeć do swojej historii – brutalne mówienie im o winie może pogorszyć sytuację, co mogłoby mieć niepozytywne implikacje dla sprawy akcesji i Szczytu PW. Lepiej poczekać. Czy jednak nie jesteśmy w najlepszym momencie w całej nowożytnej historii Polski by to skończyć? Czy przyjmując dopisek o „znamionach ludobójstwa” nie pozbawiamy się argumentu w tzw. „realpolitic”, nie wykorzystujemy szansy by definitywnie zamknąć sprawę i przejść do relacji polsko-ukraińskich bez obciążenia historią? Przyszłość Jest Najważniejsza!

 

Najgłośniej w całej sprawie wybrzmiał chyba głos eurodeputowanego Pawła Kowala, który jest niewątpliwie specjalistą od kwestii wschodnich. Jako bliski współpracownik ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, miał duży wpływ na to jak kształtowała się polityka kancelarii – w wyżej wspomnianym wywiadzie powołał się więc na postawę ś.p. Prezydenta względem kwestii wołyńskiej. Stwierdził, że prezydent unikał terminu „ludobójstwo”. Ja wiem, że będzie to brutalne stwierdzenie, lub też sugestia, ale proszę sobie wyobrazić Lecha Kaczyńskiego wypowiadającego się o sprawie dzisiaj. Czy jako polityk myślący o przyszłości, nie wykorzystałby najdogodniejszego dla siebie momentu, ażeby zamknąć sprawę Wołynia (w sensie problemu w relacjach międzynarodowych) i nie wpisałby w uchwale wyrażenia „ludobójstwo”?

 

RYZYKO negatywnych implikacji – jest niewielkie. Sądzę tak analizując kilka ogólnodostępnych faktów. Przede wszystkim świadomość Ukraińców nt. Bandery i działań UPA jest niewielka – nawet w Polsce, która tematem zainteresowana jest o wiele bardziej, świadomość w ogóle faktu takiej masakry należy do skromnych.

Tyle w kwestii obywateli Ukrainy, którzy polityką i historią się nie interesują. A Ci którzy się interesują, ba! Zajmują zawodowo – a więc parlamentarzyści? Otóż zarówno rządząca Partia Regionów, jak i część opozycji, opowiedziały się za uznaniem Wołynia jako ludobójstwo!

Do tego wszystkiego dochodzi również aspekt psychologiczny. Czy środowiska opozycyjne na Ukrainie (będące przeciwne wyrażeniu prawdy w uchwale) rozpoczęłyby walkę o zmianę niekorzystnej interpretacji, jednocześnie głośno mówiąc o ewidentnej odpowiedzialności Ukraińców i uruchamiając wielką dyskusję w kraju? Analogicznie – jak często polska prawica porusza sprawę Jedwabnem?

 

 

KONSEKWENCJE. Gdy siada się do stołu ażeby coś negocjować – a Polsce zależy na europejskiej Ukrainie, być może bardziej niż jej samej - należy jak najdalej odsunąć drażliwe kwestie. Odsunąć, albo wcześniej definitywnie zamknąć. Ukraina ustami swoich deputowanych poczyniła pierwszy krok, żeby pomóc Polakom podjąć właściwą decyzję. Można nawet powiedzieć, że parlamentarzyści ukraińscy położyli kwestię interpretacji tych wydarzeń na ołtarzu integracji z Unią. My tymczasem podziękowaliśmy. A cóż mogłoby się stać, gdybyśmy z oferty skorzystali? Efektem byłyby konsekwencje wewnetrzne. Oczywiście, nie wykluczam że na Ukrainie kilka środowisk wzniosłoby larum, jednak w obliczu małego zainteresowania sprawą Wołynia w całej Ukrainie (przykład Jedwabnem kilka wersów wyżej) byłaby to burza w szklance wody. W Polsce natomiast mielibyśmy do czynienia z godnym i szczerym upamiętnieniem osób które zginęły w masakrze, brakiem oskarżeń rządu o zdradę i gwarancją, że sprawa Wołynia nie wróci niczym bumerang za 5 lat – być może w jeszcze mniej dogodnym momencie.

 

Pozdrawiam.

 

Śledź mnie także na twitterze:

https://twitter.com/MichalKlimowski

i facebooku:

https://www.facebook.com/MichKlimowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka