Czy do referendum Guziałowcy utrzymają się "na fali"?
Czy do referendum Guziałowcy utrzymają się "na fali"?
Klimowski Michał Edward Klimowski Michał Edward
821
BLOG

Trudny moment dla referendum

Klimowski Michał Edward Klimowski Michał Edward Polityka Obserwuj notkę 4

Na początek muszę się do czegoś przyznać - gdy w Warszawie będą decydować się losy Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz w referendum 13 października, autor tego bloga weźmie w nim udział, głosując jednak przeciw odwołaniu Prezydent Warszawy. Zrobię to głęboko wierząc zarówno w zasady demokracji - do której bojkotowania namawia mnie premier - jak i w podstawową zasadę współżycia społecznego: moralność.

 Grzechy Pani Prezydent to kwestia na oddzielny, bardzo długi post o który moze się kiedyś pokuszę, jednak niespecjalnie bawi mnie wizja "przejmowania" władzy przez spoconych, podstarzałych (bądź co bądź) polityków spod referendalnego znaku. Gdy dodam do tego fakt, że zaczynają się oni liczyć w tej rozgrywce tylko dlatego, że na rok przed wyborami samorządowymi zorganizowali hucpę polityczną, której konsekwencje wszyscy znamy, to cała ta akcja przyprawia mnie o mdłości.. Konsekwencje o których piszę, to oczywiście brak realnej zmiany w zarządzaniu miastem, albowiem po odwołaniu (ewentualnym) Hanny Gronkiewicz-Waltz, na jej miejsce i tak wejdzie aparatczyk partyjny (komisarz wybrany przez premiera), któremu też nie pozostanie wiele do roboty, jak tylko kontynuacja poprzednich inwestycji. Moje zdanie jest jasne -referendum było jedynie uruchomieniem wielkiej machiny kampanijnej dla Pana Guziała, który zawsze marzył o zostaniu prezydentem Warszawy. Najgorsze jest jednak to, że jednocześnie, perfidnie wykorzystał wiele osób, a sam od siebie nie przedstawił żadnej spónej wizji rozwoju stolicy. 

Podjąłem więc decyzję, że zrobię psikusa obu stronom. Uważając, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie jest dobrym gospodarzem, zignoruję nawoływania premiera i samej zainteresowanej do bojkotu tego referendum, a jednocześnie - biorąc w nim udział - zagłosuję przeciwko odwołaniu. Wynik, pisząc zupełnie szczerze, mnie nie obchodzi, bowiem niezależnie od tego kto będzie rządził Warszawą przez następny rok nic się nie zmieni.

Tyle tytułem "wstępu". Teraz chciałbym się nieco skupić na aspekcie PR-owym całej tej sprawy, a więc okresie który dzieli nas do referendum.

Gdy jeszcze podpisy były zbierane, stronnictwo Guziała (przepraszam za taką nazwę, ale inna mi nie przechodzi przez głowę) mogło liczyć na spore zainteresowanie medialne. Były spekulacje - zbiorą czy nie zbiorą. Potem kwestia "ile kto zebrał", a na koniec maraton po wszelakich mediach a'la "Ruszamy na Bastylię i nic nas nie zatrzyma". Co jednak gdy okazało się, że głosów jest wystarczająco dużo, a teraz pozostaje nam tylko czekać do października? Jakie naboje mają dla nas Guziałowcy, oprócz oczywiście pojawiających się co jakiś czas informacji o spoconych politykach, przepychających się przed kamerami? Emocje pierwszych dni zbierania podpisów zostały już wykorzystane - ile się bowiem można wściekać na Most Północny, zamknięcie kilku stacji metra czy podwyżkę biletów, która była głośno zapowiadana już od dawna? By pozostawić przy sobie emocje Warszawiaków, potrzebne byłyby dalsze błedy Pani prezydent - a trzeba przyznać, że w ostatnich dwóch miesiącach sporo zainwestowała ona w swoje zaplecze PR-owe i wyciągnęła odpowiednie wnioski. Teraz szybko otworzyła metro Centrum, wzmożyła swoją aktywność na facebooku czy twitterze, skupiła się na kontakcie bezpośrednim z mieszkańcami Warszawy (kontakcie, który choć przez niektórych wyśmiewany - jest skuteczny) - na uwagę zasługuje też na chybcika, skutecznie przykryta kwestia ustawy śmieciowej. Nagle wyleciały z jej rekawa pomysły do wprowadzenia "od już" - jak chociażby Karta Warszawiaka, czy dodatkowe inwestowanie w Veturilo. Nie piszę tego wszystkiego dlatego, że jestem fanem HGW, ale żeby uwidoczić zjawisko z którym musi uporać się zaplecze Guziała. Tracą rząd dusz na rzecz zobojętnienia mieszkańców. Ich sklejona koalicja zaczyna trzeszczeć, rozrywana przez pojedyńczych, super ambitnych polityków, a jej kompletny rozłam byłby chyba najgorszą rzeczą dla referendowców, jaka mogłaby się im zdarzyć przez najbliższy miesiąc. Bo choć mieli oni niezwykle dużo szczęścia w ostatnim czasie, nie mogą założyć, że los zawsze będzie im przychylny.  Już od jakiegoś czasu po żadnej warszawskiej ulicy nie można było pływać.

 

 

Pozdrawiam.

 

 

Śledź mnie także na twitterze:

https://twitter.com/MichalKlimowski

i facebooku:

https://www.facebook.com/MichKlimowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka