Żeby wykąpać 5-miesięczne dziecko konieczne są: nadludzka zręczność, nadludzki refleks i nadludzka siła.
Łucja zawsze cieszy się, kiedy zaczynam ją kąpać. Póki co nie wiem czy to perspektywa kąpieli jako takiej poprawia jej humor, czy też chodzi o zbliżającą się w związku z tym porę karmienia. Rozebranie dziecka wymaga sporej ekwilibrystyki, Łucja odwraca się w każdą możliwą stronę, usiłuje sięgnąć do swoich kosmetyków, zrzuca ubranka, kopie mnie po brzuchu, chwyta za włosy. Sama kąpiel w wanience to jeszcze wyższa szkoła jazdy. Dziecko jest mokre, a więc śliskie i oczywiście wierci się, kręci, chlapie wodą w każdym możliwym kierunku, moczy uszy, pryska sobie wodą w oczy. A tu trzeba umyć dokładnie różne zakamarki i równocześnie nie wypuścić z rąk wijącego się dziecka. Wyśmienita zabawa. Przynajmniej dla Łucji. Na koniec dziecko trzeba naoliwkować, wpakować w pieluszkę i ubrać. Etap ubierania przeniosłam z łazienki do pokoju, łatwiej mi to zrobić na dużym łóżku niż na pralce, zwłaszcza, że na tym etapie Łucja zaczyna się już niecierpliwić i pokrzykiwać nagląco, a czasem po prostu wrzeszczeć. Przypomina jej się chyba że już jest głodna. Pachnąca i czyściutka dostaje pierś do ssania, najada się i zasypia.
Miłośniczka kotów i zdrowego rozsądku
W razie czego zostawiam moje gg: 2477683
Łucja
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura