Klub Konserwatystów Klub Konserwatystów
113
BLOG

Masny: Polityka prorodzinna. Zdanie odrębne.

Klub Konserwatystów Klub Konserwatystów Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Narażę się swojemu własnemu arcybiskupowi, kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi, a także Solidarnej Polsce, Stowarzyszeniu „3 plus”, Marianowi Piłce i niemalże wszystkim zacnym przyjaciołom. Kardynał oczywiście uważa politykę prorodzinną po prostu za słuszną, bo wychował się – podobnie jak ja – w państwie socjalnym i nie wyobraża sobie – w przeciwieństwie do mnie – jego zapaści. Jak znam Jego Eminencję, to w obliczu faktów bez trudu znajdzie jednak inne rozwiązania. Nie ma w sobie bowiem nic z doktrynera. Gorzej z katolickimi działaczami rodzinnymi, do których i ja się zaliczałem. Projekty polityki prorodzinnej zanosiłem bodaj jeszcze w czerwcu do posłów kontraktowego sejmu, na przykład do Marka Jurka. Potem chodziłem na komisje sejmowe i senackie jako prezes stowarzyszenia DAR (Dokumentacja i Analizy Rodzinne). Oczywiście nic z tego nie wynikło. Coś tam wynikło z działań Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych w latach 1995-1997. Pojawiły się bilety wolnej jazdy dla dzieci z takich rodzin. Pierwszy był bodajże Rzeszów, gdzie od lat o los dzieci walczy samotna matka wielodzietna Irena Rząsa. Takie lokalne stowarzyszenia wiele konkretnego robią w interesie rodzin, a nie po to, żeby zgarnąć parę groszy z unijnego rozdzielnika.

Kiedy narosła świadomość, że rodzina jest ważna także dla ekonomii, w sierpniu 2007 roku sejm uchwalił prorodzinne ulgi w podatku PIT. Wciąż należy przypominać, że przeciw ulgom zgodnie głosowały dwie partie – SLD i PiS. Po przejściu do opozycji PiS zmienił front. Takie jest życie… Rządząca obecnie partia tymczasem – będąc w opozycji – była za ulgami, ale przejąwszy władzę dobiła rodziny wielodzietne VAT-em i kosztami mieszkaniowymi (np. w Warszawie podwyższając drastycznie czynsze w stu tysiącach lokali komunalnych).

Lokalne stowarzyszenia prorodzinne nadal wiele robią. Wiele też zdziałają w okresie wielkich przemian i gospodarczej recesji. Inaczej jest w skali państw i tworów ponadpaństwowych. Przyjaciołom z PiS-u i Solidarnej Polski dedykuję pytanie: „Czy przejąwszy władzę, zrobicie coś dla rodzin, zwłaszcza wielodzietnych?”

Uczciwa odpowiedź brzmi: „Nie!” Jeżeli prorodzinna opozycja (PiS i SP) dojdzie do władzy, nic nie zdziała, jeżeli uprzednio nie upora się z innym problemem. Publiczne pieniądze bowiem – przy obecnym stanie suwerenności Polski – popłyną nie do polskich rodzin, tylko do wierzycieli rządu i samorządów. Nic to, że pieniądze pożyczone rządowi na wysoki procent były pieniędzmi fikcyjnymi. Bankierzy domagają się spłat.

Grecy zostali w pewnej mierze oddłużeni, bo z geopolitycznego punktu widzenia są dla niemieckiej Unii Europejskiej niezbędni. Są ponadto podatni na wpływy rosyjskie i chińskie. Do nich już należy port w Pireusie. Mają zatem dobrą pozycję negocjacyjną. Być może Polska też może sobie taką pozycję stworzyć. Ale ktoś musi o to zadbać.

Nie będzie żadnej polskiej polityki prorodzinnej, jeżeli najpierw ktoś się nie zatroszczy o suwerenność państwa. Jest tu potrzebna asertywność rządu przynajmniej tak duża, jak w przypadku pakietu klimatycznego, któremu polskie lobby górniczo-energetyczne powiedziało: „Nie”.

Moje doświadczenie zapędzonego ojca ósemki dzieci skłania mnie do refleksji ogólnej. Niech mi władza publiczna da swobodę. Niech mnie nie obdziera ze skóry monstrualnymi daninami dla fiskusa, ZUS-u i innych biurokracji. Niech się odczepi od moich politycznych zamiłowań i od moich zleceniodawców. Niech rządzi powściągliwie, niczym Rzymianie w  Ziemi Świętej dwa tysiące lat temu. Mnie to wystarczy. Taką władzę pochwalę i uznam za prorodzinną.

Marcin Masny


Tekst NIE JEST oficjalnym stanowiskiem Fundacji Klub Konserwatystów.


 

Więcej tekstów autora

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości