KOSIKOSI KOSIKOSI
730
BLOG

"Aniołki" Macierewicza w prokuraturze.

KOSIKOSI KOSIKOSI Polityka Obserwuj notkę 12

Może nie będę się jakoś specjalnie pastwić, znęcać, wyśmiewać, szydzić i krzyczeć "a nie mówiłem", bo i tak to niczego nie da. Za chwilę "prawicowe", "wolne", "niezależne" i "opozycyjne" media zaczną bić na alarm, że prokuratura dyskryminuje, szkaluje i nie chce wysłuchać zeznać "ekspertów" z komisji Antoniego Macierewicza.

 

Są przecież ludzie, którym oczu nie otworzy się nawet za pomocą zapałek...

 

Odysłam do tekstu z "Wyborczej" (tak! tej zakłamanej, co to tylko manipuluje razem z Putinem, Tuskiem i oczywiście prokuraturą wojskową):

 

"Sklejałem modele samolotów". "Widziałem wybuch w szopie". "Latając samolotami, oglądam skrzydła". Eksperci Macierewicza przedstawili w prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów na wybuch tupolewa."
Wojskowa prokuratura, która bada katastrofę smoleńską, przesłuchała autorów najgłośniejszych hipotez o zamachu. - Żaden nie przekazał materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych wcześniej wniosków - informuje "Gazetę" rzecznik prokuratury kpt. Marcin Maksjan. Nie chce ujawnić danych ekspertów, ale my - od pełnomocników rodzin ofiar - wiemy, że chodzi o profesorów Wiesława Biniendę, Jana Obrębskiego i najpewniej Jacka Rońdę. Żaden nie jest specjalistą od lotnictwa ani katastrof.

Prokuratura pytała o dowody na poparcie hipotez, że: * to nie była katastrofa lotnicza, ale zamach, * samolot rozpadł się w wybuchach, * skrzydło nie mogło się rozpaść w zderzeniu z brzozą.

Kpt. Maksjan: "Jeden z przesłuchanych świadków wskazał, że podstawą wniosków na temat katastrofy był "eksperyment myślowy" oparty na wiedzy pochodzącej z fotografii z miejsca katastrofy. Inny świadek formułował wnioski w oparciu o 40-minutowy kontakt z niewielkim elementem metalowym, który jakoby pochodził z miejsca zdarzenia. Jako podstawę do formułowania wniosków wskazywano np. doświadczenie związane z lataniem samolotami w charakterze pasażera".

Śledczym udało się przesłuchać najsłynniejszego eksperta Antoniego Macierewicza - prof. Wiesława Biniendę z Uniwersytetu w Akron w USA. Czekali na niego od wiosny zeszłego roku. Profesor nie przekazał śledczym słynnej symulacji, która ma dowodzić, że skrzydło winno wytrzymać zderzenie z brzozą. Mówił, że nie jest dysponentem tych materiałów ani programu komputerowego, jest to własność uniwersytetu (uczelnia twierdzi, że nie wydała na Biniendę ani dolara, pracował prywatnie). Profesor poprosił też prokuratorów o parametry skrzydła tupolewa. To ciekawe, bo bez tych danych nie da się stworzyć symulacji zachowania się skrzydła w zderzeniu z przeszkodą.

- To jakaś kpina! - mówi "Gazecie" pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. - Prof. Binienda, prosząc o dane, przyznał się, że jego symulacja jest nic niewarta!

Żadnych dowodów czy obliczeń nie zaprezentował też prof. Jan Obrębski z Politechniki Warszawskiej. To ekspert, który broni hipotezy wybuchu. Publicznie opowiada, że przeprowadził "badanie elementu o rozmiarach 20 cm na 20 cm, który ukazała mu nieznajoma osoba, zapewniając go, że to część Tu-154, choć nie wiadomo, z jakiej części samolotu pochodził". Profesor po 40-minutowej analizie stwierdził, że element "został rozerwany od wewnątrz". - Posłużę się terminologią ginekologiczną: widać na nim rozstępy - stwierdził. Wskazywał, że wnętrze elementu jest osmalone: - Może to świadczyć o punktowych eksplozjach.

Na pytanie śledczych o doświadczenia w badaniu katastrof profesor wyznał, że od dziecka interesuje się lotnictwem, w młodości sklejał modele samolotów i siedział kiedyś w kokpicie Su-33 (samolot myśliwsko-bombowy). No i latając samolotami, obserwuje, jak zachowują się skrzydła.

Zapytany o doświadczenie w dziedzinie materiałów wybuchowych wyznał śledczym, że był świadkiem eksplozji w szopie.

Trzeci ekspert, prof. Jacek Rońda z AGH, w latach 80. był wykładowcą na Uniwersytecie Technicznym Hamburg-Harburg, gdzie pracował przy programie komputerowym do spawania pod wodą. W latach 90. opracowywał w RPA program do budowy silników turbinowych i rurociągów. Po powrocie do Polski projektował m.in. implanty kości twarzy i czaszki. Nie jest i nigdy nie był specjalistą w dziedzinie lotnictwa. W filmie Anity Gargas "Anatomia upadku" na pytanie, dlaczego eksplozji nie wykryła polska komisja państwowa, odparł: "Nie odważyła się wykonać pewnych badań ze względu na miłość do Putina". Nie pokazał śledczym żadnych obliczeń.

- Jeśli tak wygląda praca naukowa ekspertów Macierewicza, to znaczy, że nie mają żadnych dowodów czy choćby poszlak! - mówi kolejny prawnik rodzin ofiar. - Ten wielki smoleński śledczy, czyli Macierewicz, jest nagi!"


 Zapewne, to kolejny SPISEK :)

KOSIKOSI
O mnie KOSIKOSI

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka