Kot przeczytał w Dzienniku (link) i usłyszał w TVP Info, że 1) kapelan szpitalny zarabia krocie (4000 - 5000 zł, kocisko nie wie, brutto czy do łapy) oraz 2) nie ma w Polsce instytucji publicznej, która nie miałaby swojego kapelana. Wszystko to wbrew konkordatowi i dowód księżej pazerności.
Kot niniejszego bloga już zaczął żałować, że jego Pani nie jest Panem, w dodatku stanu duchownego. Mielibyśmy jak w raju. Codziennie świeży łosoś dla kociska. I kawior. Trzeba przynależność organizacyjną zmienić i Panią na zmianę płci tudzież przywdzianie sukienki namówić. Albo na przeniesienie się do jakiejś wspólnoty, co to z radością Panie na kapelonki wyświęca.
Zanim kocisko zaczęło wprowadzać w życie swój plan postanowiło sprawdzić fakty. Zerknęło na portal pielęgniarek i położnych i poczytało, co tam o wynagrodzeniach tych bidulek stoi. I zdębiał kot niniejszego bloga i do dziś dębieje. Oto bowiem ze stosownego rozporządzenia wynika, że ksiądz kapelan jest w XV grupie zaszeregowania, razem z perfuzjonistą (nie pytać kota, co to), kierownikiem sekcji statystyki medycznej i dokumentacji chorych, pielęgniarką oddziałową i specjalistą techniki dentystycznej. Z tego tytułu otrzymuje według siatki płac oszałamiające kota wynagrodzenie w granicach 1300 - 2750 zł.
To oczywiście w publicznej służbie zdrowia. Ile kapelanowi płaci prywatna klinika - Bóg raczy wiedzieć, ale to już zupełnie inna historia.
Bańka prysła i nie będziemy już namawiać Pani na noszenie koloratki.
A mogło być tak pięknie....
Miau!
