kot-bloga kot-bloga
168
BLOG

Kup pan dzidzię...

kot-bloga kot-bloga Polityka Obserwuj notkę 68

Pewna pani umówiła się z inną panią i jej mężem, że za dość pokaźną kwotę da się zapłodnić pozaustrojowo, do czego materiału biologicznego dostarczy mąż tej innej pani wespół z jeszcze jedną panią. Po czym dziecko urodzi, odda kontrahentom, weźmie pieniądze i kwita.

Sęk w tym, że owej zastępczej rodzicielce (w tv użyli słowa "surogatka")  odwidziało się i teraz chce dziecko z powrotem dostać. Czy chce zwrócić pieniądze - kocisko nie dosłyszało. Stąd cała kołomyja, bo nikt nie wie, której matce dziecko przynależy. Jedynie ojciec jest, mniej więcej, znany. Rzymianie, dla których matka zawsze była pewna, zapewne w głębinach Hadesu mają niezłe dziwowisko. Podobny "ubaw" będzie miał sąd rozstrzygający sprawę.

Kot jednak nie o tym chciał napisać. 

Otóż wszystkim jakoś umyka, widać jako okoliczność nieistotna, że człowiek (albo człowiek in potentia, w wersji dla mniej zdecydowanych czytelników) stał się przedmiotem umowy cywilnoprawnej. "Najmu łona," jak uczenie piszą prawnicy, a raczej zwykłej sprzedaży. I jakoś nikomu to nie wadzi. Pies (tfu, na psa urok) z kulawą nogą się tym nie zainteresował, że można sobie tak po prostu dziecko kupić, a proceder najwyraźniej kwitnie, bo są stosowne agencje kojarzące chętnych do procederu, jest i terminologia fachowa. Słowo "surogatka" nie zostało przecież ot tak, ad hoc, przez dziennikarzy wymyślone. Wszystko jest OK.

Kot niniejszego bloga się tym specjalnie nie przejął, w końcu Pani swojego ulubieńca też nie przygarnęła z ulicy, tylko kupiła. Za ile - kocisko przez skromność zmilczy. U ludzi to jednak wygląda zupełnie inaczej.

Konstytucja podobno chroni życie ludzkie od samego początku, tak przynajmniej Trybunał Konstytucyjny twierdzi na okoliczność przerywania ciąży. Dotyczy to także życia dziecka, o które toczy się spór. Kodeks karny zabrania handlu żywym towarem (kto uprawia handel ludźmi, nawet za ich zgodą... itd), co chroni nas przed powrotem do czasów Williama Wilberforce'a i Kunta Kinte. Jednakże nie chroni zupełnie.

Oto bowiem znudzony satyr nie może kupić sobie przez Internet albo na normalnej aukcji odaliski, Pani zaś nie kupi sobie niewolnika. Można jednak zamówić sobie bezkarnie dziecko do urodzenia. Zestaw do samodzielnego montażu. Bo to "jeszcze nie człowiek," tylko "zygota," "zlepek komórek" albo cokolwiek innego. Rzecz.

Jak tak dalej pójdzie, za kilka lat uliczni handlarze będą proponowali stosowne zestawy przechodniom "Panie, kup pan dzidzie, bedziesz pan miał drugą Heidi Klum w domu... A dla szanownej małżonki może Szwarcenegera? Dzieci jak malowanie będą, bez wysiłku, surogatki zapewnione. Jak się szanownemu państwu nie spodobają - zawsze można oddać. 24 miesiące gwarancji. Złoty interes."

Kotu niniejszego bloga jeszcze jedna rzecz do łebka przyszła. Bo ustalenie, kto jest matką dziecka to jedna sprawa. Przyznanie praw rodzicielskich - inna. I tak się kocisko zastanawia, czy którakolwiek z postaci reprodukcyjnego dramatu powinna je mieć? Ostatnio dowiedzieliśmy się, że do odebrania praw rodzicielskich wystarcza bałagan w mieszkaniu. A zamówienie sobie dziecka za pieniądze, jak kociaka, to, proszę sądu, rzecz gorsza niż niedomyte gary, czy normalny sposób postępowania młodych, wykształconych z wielkich miast?

Miau!

 

 

kot-bloga
O mnie kot-bloga

Wściekły (trzeci, nie uwzględniony przez Schrödingera stan, w którym może być kot z wiadomego eksperymentu)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka