Niesalonowy KoT Niesalonowy KoT
232
BLOG

Podatki. Rząd. Potop!

Niesalonowy KoT Niesalonowy KoT Polityka Obserwuj notkę 1

1. Od 1 stycznia 2011 roku mamy do czynienia z nowymi stawkami VAT, na które w zasadzie uskarżają się wszyscy - nie tylko ze względów finansowych. One dotykają wyłącznie konsumentów, na zarobku przedsiębiorcy nie szczególnie coś zmieniają, pominąwszy hipotetyczny element wymuszenia utrzymania starej ceny przez konkurencję (orzechy przeciw dolarom - takiej konkurencji jednak nie będzie). Wystarczy spojrzeć na konstrukcję rozliczenia, w ustawie o podatku od towarów i usług. Oprócz finansowych, jest kilka zagadnień technicznych (zmiany w kasach, zamieszania przy okazji opodatkowania książek) i formalnych (znowu kwestia VAT-u na książki). Pozostaje jednak zadać pytanie: czy było warto? Jeżeli polityka rządu ma przywrócić pieniądze "wyjęte" przez PiS, to planowane zyski - wraz z zyskami z pomniejszych działań - odpowiedniego rezultatu nie dadzą. Prędzej czeka nas polityka "ślepych cięć" (patrz punkt 2) i kolejne sztuczki księgowe przy systemie emerytalnym. W gruncie rzeczy, eksperci ekonomiczni przedstawili pewne rozwiązania ekonomiczne, dużo bardziej efektywne, nie mniej - ze względów politycznych nie ma na nie szans. Poza możliwym jednym, niestety, niezauważonym.

Nie jestem ekonomistą. Ale bardziej wierzę eksperckiemu środowisku wolnorynkowemu, niż rządowi Donalda Tuska, więc pozwolę sobie przywołać propozycję pewnego rozwiązania, z podaniem autora, mające przynieść - wedle autorów - trzy razy większy dochód niż podwyżka podatku od towarów i usług, a jednocześnie - mniejsze zamieszanie. Jest to propozycja Instytutu Sobieskiego (autor: dr Mariusz Andrzejewski) z sierpnia 2010 roku, tzw. system "interVAT". Szerzej można o nim przeczytać tutaj: http://sobieski.org.pl/news.php?id=640. Wydaje się to być propozycja daleko bardziej sensownie uzasadniona, oparta o poważne rozważania, którą trudno byłoby podejrzewać na przykład o jakiś "interes" w podjęciu takiej inicjatywy (poza wzmocnieniem pozycji Instytutu na dość słabo rozwiniętej, polskiej arenie think-thank'ów). Jasne, jest to zabieg księgowy, nie jest za darmo (pisze to sam autor), dlatego nie jest odpowiedni na każdy czas, ale na czas kryzysowy - wydaje się, że tak. A przynajmniej wydaje się być godny rozważenia tak dla Europy (polska prezydencja?), jak i dla Polski. Trochę, niestety, przegapiony.

Więc?

2. Więc niestety, trzebaby pójść w ścięcia wydatków, a to w żadnym wypadku nie wypali. Raz, że rząd nie ma zacięcia Margaret Thatcher (chociaż możliwości umiejętnej polityki medialnej mógłby wykorzystać z całą pewnością do swoich celów, zgodnie ze starym ustawieniem "my kontra oni"). Dwa, że rok wyborczy. Trzy, że możliwe (znaczy te, które widzi rząd) cięcia są bez pomysłu, są ślepe. Spójrzmy na przykład na słynną, przez decyzję prezydenta (ocenianą jako, o jejciu, kryzys wewnętrz przewodniej platformy narodu - co jest ostatnią rzeczą, o jaką możnaby podejrzewać swojskiego "Bronka"), ustawę "ścinamy 10 procent". Po pierwsze, ponoć niektóre urzędy się odpowiednio przygotowywały, "otłuściły", żeby było z czego ścinać. Po drugie, są to zmiany mechaniczne - więc "zły" Trybunał może, wbrew "słusznej" sprawie, zablokować zmianę (na co, nie oszukujmy się, Platforma jest absolutnie przygotowana i znowu rozegra propagandową zabawę na kilka dni). Że nie zmieniły się jakoś znacząco zadania administracji publicznej? Fakt, oczywiście "Solidarność" nie ma szczególnej racji. Ale że rząd nie ma najmniejszej chęci "kasowania" etatów - też nie ma żadnej wątpliwości.

Bo gdyby chciał, mógłby to zrobić po prostu przez likwidację zadań sporej części urzędów: a wcale nie usunięto bzdurnych przepisów, nie odblokowano działalności gospodarczej (co widzi i Bank Światowy, umieszczając Polskę za Białorusią w "doing bussiness", i PKPP Lewiatan kreśląc swoją gigantyczną liczbę "czarncyh barier dla rozwoju"), "jedno okienko" jest kpiną. Że o konsolidacji systemu inspekcji gospodarczych, jako pisano w roku 2005, nie wspominając. Ważne jest przecież tylko "tu i teraz". Bo my, panowie, rządzimy tu i teraz. Po nas choćby potop. Tylko Polski trochę szkoda. Ale, rozbudowując stare hasło, "przeżyliśmy potop szwedzki [i radziecki], przeżyjemy i platformerski!".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka