"Po trzech godzinach przesłuchania pani psycholog spytała nas, czy mamy ochotę na kawę, a ja, pragnąc choć minimalnie rozluźnić napiętą i smutną atmosferę, pozwoliłem sobie na - jak dziś to określę - mało stosowny żart i powiedziałem, że... na koniak również. I proszę sobie wyobrazić, że pani psycholog wstała, poszła do sąsiedniego pokoju i przyniosła butelkę nie gruzińskiego, nie ormiańskiego, lecz francuskiego koniaku. To pokazuje, jak oni byli przygotowani. Wiedzieli, że być może koniak trochę rozładuje atmosferę, a może ktoś będzie miał taką zachciankę. Zapytałem pana prokuratora, czy się ze mną napije, oczywiście odmówił" - mówi Deresz.
Co tu komentować, nie dziwi wcale obecne zachowanie tego smutnego pana..."to musi być miłość" cytując klasyka..