Wieczorem 1 sierpnia Polacy z radością i wzruszeniem zgromadzili się na Placu Piłsudskiego w Warszawie, by wspólnie śpiewać powstańcze piosenki. Było ich wielu, a licząc także tych, którzy włączyli się w ten wspólnotowy wieczór za pośrednictwem telewizji, można przyjąć, że uczestnikiem była cała Polska. Nie ma żadnej wątpliwości, że to zbiorowe przeżycie było świadectwem wielkiego zwycięstwa Powstania Warszawskiego. Paradoksalnie, tragiczny bieg Powstania, wielkie ofiary Powstańców i ludności cywilnej, a potem dalsze losy całej Polski, w dziejowym wymiarze, po trzech pokoleniach przerodziły klęskę w duchowe zwycięstwo, które wzbogaciło najpotężniej fundament polskości i narodowej wspólnoty.
Współczuję tym wszystkim, którzy nie doceniają takich chwil w dziejach naszego Narodu i nawet wolałbym o nich w takich dniach milczeć. To niezwykłe, że inicjatywa Lecha Kaczyńskiego, wówczas Prezydenta Warszawy, który uruchomił budowę muzeum Powstania Warszawskiego, tak skutecznie i szybko zaowocowała przywróceniem PW należnego mu miejsca w historii. Wielkość powstańczego zrywu jest coraz szerzej w najdojrzalszy sposób doceniana i nikt już nie zaakceptuje powrotu do czasu zakazów i przemilczania, a tym bardziej do fałszywych oskarżeń, które trwały długie dziesięciolecia i zdają się dalej trwać. Nie rozumie polskości ten, kto jeszcze nie zrozumiał wartości wspólnoty opartej na prostych prawdach, czym jest niepodległość, honor, godność i zasłużona duma z dokonań przodków. Nie wiem, czy ktoś potrafi sobie wyobrazić Donalda Tuska śpiewającego wczoraj razem z Polakami piosenki powstańcze. Ja nie potrafię sobie wyobrazić nie tylko jego, ale także wielu innych, którzy uznają go za przywódcę.
Władze PRL ustanowione przez Sowietów starały się wymazać PW z pamięci narodu, a gdy te wysiłki okazały się całkiem jałowe, trzymali się linii propagandowej, że dowódcy powstania byli zbrodniarzami podejmującymi decyzje dyktowane interesami marionetek z Londynu, a Powstańcy byli oszukanymi, skazanymi na śmierć ofiarami. Dzisiaj ta sama linia – dowódcy zbrodniarzami - Powstańcy i ludność cywilna ofiarami, przedstawiana jest jako historia alternatywna i ma dokładnie ten sam cel. Chodzi o odebranie Powstaniu jego prawdziwego znaczenia i odłożenie pamięci o nim w niebyt, jako ogromnego błędu tych, którzy podjęli decyzję i wydali rozkaz rozpoczęcia walki. Mamy już całe tabuny tych urojonych znawców, którzy tworzą własne wersje historii alternatywnej i tworzą hałaśliwy klangor przy każdej kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. To nic, że znacznie mądrzejsi od nich, największe autorytety dla Polaków od dawna doceniają wartość czynu powstańczego, a sami Powstańcy w olbrzymiej większości są dumni ze swojego udziału i postąpiliby ta samo, gdyby cofnąć czas.
Cóż to jest ta alternatywna historia? Wychodząc z prawdziwych faktów o powstaniu i tragedii sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy, bajkopisarze snują swoje wyobrażenia i prezentują różne wersje wydarzeń, jakie mogłyby się dziać. Nie trzeba mieć bogatej wyobraźni, by tworzyć niezliczone wersje, które podają bieg wydarzeń, gdyby zrezygnowano z powstania i byłby podobno lepszy dla Polski. Rzecz w tym, że nikt nie potrafi tego udowodnić, bo niesprawdzalne fakty są jedynie wytworem ich wyobraźni. Podobnie ja nie potrafię udowodnić, ale uznaję za wielce prawdopodobne, że powstrzymanie wybuchu powstania miałoby następujące skutki: Warszawa byłaby tak samo zniszczona, bo takie były plany, a nawet rozkazy Hitlera. Przed ostatecznym zniszczeniem miasta Niemcy przeprowadziliby masowe egzekucje, takie jak rzeź Woli, idąc od domu do domu zabijając wszystkich za nieposłuszeństwo wobec władz okupacyjnych i niezgłoszenie się do budowy fortyfikacji. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do opustoszałej Warszawy Sowieci zapełniliby całą Polskę wielokrotnie większą liczbą katowni ubeckich i przystąpiliby do końcowej likwidacji polskiej elity metodą katyńską. Obława augustowska nie miałaby swojej nazwy, bo taką obławą byłaby wypełniona cała Polska. Proszę, niech ktoś obali taką wersję.
Jałowa wymiana na temat znaczenia PW wciąż trwa, ale nie włączałbym do tego swojej notki, gdyby nie parszywy zabieg blogera @piko,
https://www.salon24.pl/u/piko/1242581,nigdy-wiecej-takich-zwyciestw
który przywołał tekst innej autorki i zaznaczył swoją aprobatę:
„Felieton Katarzyny Treter-Sierpińskiej. Dla mnie nic dodać nic ująć…”
Otóż ja nie wierzę, że ktoś może być tak głupi, ale nie mam też prawa zabronić komuś wyłączenia się z Polskiej Wspólnoty. Mogę tylko przywołać aktualną sprawę związaną z wojną na Ukrainie, bo bloger @piko należy do tych, którzy uznają, że to nie nasza wojna, nie należy się wtrącać, czy przejmować losem Ukraińców, bo to nie jest nasz interes. Chwała Bogu polski naród myśli całkiem inaczej i zachowuje się „jak trzeba”. Po latach ktoś będzie rozważał historię alternatywną i postawi pytanie: Co stałoby się, gdyby Polacy nie poparli Ukrainy wobec agresji Rosji rozpoczętej 24 lutego 2022. Jestem przekonany, że tutaj historia alternatywna dałaby pełną odpowiedź.
Dobrze, że nasz Naród śpiewa razem Powstańcami i woła „Chwała Bohaterom!”