kreditor kreditor
908
BLOG

"Galerianki" czyli tragicznie słaby film na ważny temat

kreditor kreditor Kultura Obserwuj notkę 6

Dzięki zatrzymaniu Polańskiego temat seksu nieletnich, a może precyzyjniej – seksu z nieletnimi, nie schodzi od kilku dni z pierwszych stron gazet, stron głównych portali internetowych i czerwonych pasków programów informacyjnych. Na marginesie tej dyskusji warto napisać kilka słów o święcącym tryumfy w Gdyni filmie „Galerianki”.

Kolejny raz popełniłem ten sam błąd, kupując bilet na polski film. Znowu wiedziony kulturowym etnocentryzmem, postanawiam dać szansę polskim twórcom oraz Polskiemu Instytutowi Sztuki Filmowej i znowu dziękuję Bogu, że nie mam w zwyczaju jeść w czasie projekcji, bo niekontrolowana reakcja żołądkowa mogłaby się źle skończyć dla współuczestników żenującej parady kiczu, naiwności i kabotyństwa, jaką jest od kilkudziesięciu lat rodzima kinematografia.

Gimnazjalistki prostytuują się w centrach handlowych. Mocny temat, wokół którego można zbudować kawałek mocnego kina. Niestety nie w Polsce. W Polsce robi się z tego tematu moralizującą naiwną bajeczkę, której wiarygodność jest zerowa od samego początku.

 Dlaczego według reżyserki „Galerianek” prostytuują się gimnazjalistki? Po pierwsze dlatego, że chcą mieć nowy telefon komórkowy – oczywiście Motorolę (ciekawe, czy był tam jakiś product placement). W dobie, kiedy telefony komórkowe walają się po śmietnikach, mamy uwierzyć, że taki czy inny model telefonu jest dla 15latki wyznacznikiem społecznego statusu. I dla tego właśnie telefonu porządna uczennica zamienia się w wymalowaną dziwkę. Autentyczność bije po oczach.

Po drugie gimnazjalistki prostytuują się dlatego, że ich rodzice mają romanse i się nimi nie interesują. Czyli to zawsze wina rodziców. Kolejny przejaw nachalnego moralizatorstwa, które zaśmieca polskie kino od czasów „Popiołu i diamentu”. Bohater musi być malowany krechą grubości co najmniej pędzla ławkowego. Jeśli jakaś dziewczynka w "Galeriankach" jest „zła”, to musi być zła do szpiku kości, musi przemawiać językiem artystycznego dresiarstwa i w ogóle szkoda, że nie ma rogów i ogona. Jeżeli inna dziewczynka jest „dobra”, to jest czysta jak kwiat lilii, uczciwa do bólu i poświęca się dla innych nie bacząc na konsekwencje. Oczywiście musi być też przemiana: początkowo zło tryumfuje, ale potem ,jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, opętany złem bohater w ułamku sekundy uświadamia sobie ogrom swego upadku i dwie czyste łzy spływające po jego twarzy, uświadamiają nam, widzom, że „znów jest dobrym bohaterem”.  W świecie filmów takich jak „Galerianki” brak jest miejsca na moralne niuanse, na pokazanie oczywistej prawdy, że nie ma ludzi „bezgranicznie czystych” i „bezgranicznie zdemoralizowa-nych”, że świat to nie bajka, gdzie zły Gargamel wciąż ściga dobre Smerfy. I dlatego takie filmy ogląda się jak bajkę.

Świat „Galerianek” jest zatem rysowanym grubą krechą matrixem uproszczeń i przekłamań wyglądających w skondensowanej formie tak: gimnazjalistki prostytuują się, żeby dostawać telefony komórkowe i kilka stówek od czasu do czasu, u podstaw tego leżą rodzice, którzy mają romanse, względnie się rozstali, klientami tych gimnazjalistek są obleśni panowie po 50tce, którzy jeżdżą zdezelowanymi dostawczakami a te, które już się prostytuują, wciągają w to inne. Te inne były wcześniej wzorem cnót i uczciwości, prymuskami w nauce, ale szybko orientują się, że aby być cool w gimnazjum, trzeba się puszczać za kasę w galerii handlowej. Puszczające się gimnazjalistki wiedzą o seksie wiele, ale nie wiedzą o istnieniu prezerwatyw (!) i stosują metody zapobiegawcze rodem ze średniowiecza (a może czasów starożytnych).

Czy ktoś, kto ma jakieś pojęcie o kondycji i życiu współczesnych 15-latków kupi takie szyte grubymi nićmi bzdury? Chyba tylko jury festiwalów filmowych co mnie akurat  nie dziwi, biorąc pod uwagę, że ci ludzie w gimnazjum byli średnio pół wieku temu.

Jeśli ktoś chciałby zobaczyć autentyczny nie naiwny obraz  życia współczesnych 15-latków, to zamiast tracić kasę na przynudną bajkę o głębi moralnej serialu „M jak Miłość”, powinien obejrzeć „Kidulthood” Noela Clarke’a, który jest już na DVD. Kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie, jakim cudem ten film nie został pokazany w Polsce. Narkotyki, prostytucja, przypadkowy seks, alkohol, przemoc, bójki, znęcanie się, przestępczość; tak wygląda życie dzieciaków w wieku gimnazjalnym w wielkich miastach Europy. I można to normalnie pokazać, bez pseudowymyślnego języka, czarnobiałych postaci, bez uciekania się do efektów rodem ze starych filmów Wajdy. Bez patosu a nawet z dużą dozą poczucia humoru. 30latek Noel Clarke potrafił zrobić film o niejednoznacznych moralnie dzieciakach, którzy stają przed trudnymi wyborami i ponoszą ich konsekwencje. 30latka Katarzyna Rosłaniec zrobiła  film o kreskówkowych bohaterach, żeby broń Boże widz nie miał wątpliwości, kto jest dobry a kto jest zły. Nie wiem, czy Pani Rosłaniec widziała „Kidulthood”, ale – jeśli nie to powinna –żeby chociaż poniewczasie zobaczyć jak wygląda wiarygodny, autentyczny film o współczesnych nastolatkach.

Gra aktorska w "Galeriankach" - żenująca z jednym wyjątkiem, Dagmary Krasowskiej, która – gdyby dano jej normalnie mówić, mogłaby stworzyć lepszą kreację. A w dobrym filmie o tej tematyce, mogłaby stworzyć kreację świetną.

Muzyka – dno. Lubię hip-hop, ale pasuje do tego filmu jak pięść do nosa. Nie wiem co mają wspólnego z hip-hopem gimnazjalistki – dresiary albo wychudzeni dandysowaci gimnazjaliści. Poza tym wymuskane, grzeczne kawałki O.S.T.R. bardziej pasowałyby do filmu o studentach na wakacjach a nie o zdemoralizowanych nastolatkach. Jeśli  już nawet hip-hop, to powininen być z nurtu ulicznego, jest tego pełno, ale trzeba mieć jakieś wyczucie a nie promować artystę będącego naczelnym pupilkiem mediów komerycyjnych.

Podsumowując, szkoda, że tak fajny temat został zniszczony w tak marnym filmie.

W teatralnej scenerii „Galerianek”  mamy oczywiście starą kanapę w jakimś pustostanie, która ma być symbolem „romantycznej, czystej” miłości gimnazjalistów. (Dodam tylko że niebagatelną rolę pełnią tam też puchowe skrzydła anioła, co wspaniale dopełnia miary kiczu).Na ścianach pustostanu, jak zwykle graffiti i bazgroły” a wśród nich „JEBAĆ PiS”. Oczywiście to czysty przypadek i na pewno nie celowo kamera robi najazd na tę ścianę a napis jest na tyle niewyraźny, żeby nie bić po oczach, ale na tyle wyraźny, żeby go łatwo odczytać. I na pewno ten napis tam już był wcześniej a ekipa filmowa nie ma z tym aaaaaabsolutnie nic wspólnego. Cóż, pozostając w tej nomenklaturze, ktoś mógłby powiedzieć : „JEBAĆ <<GALERIANKI>>”. Ja tak nie powiem, bo nie przeklinam, ale nie polecam nikomu wydawania pieniędzy ani poświęcania czasu na ten żałosny produkt. Naprawdę – lepiej kupić DVD z „Kidulthood”

kreditor
O mnie kreditor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura