KriSzu KriSzu
46
BLOG

Unisono z Terlikowskim

KriSzu KriSzu Polityka Obserwuj notkę 4

Nie sądziłem, że napiszę jeszcze coś w temacie wywołanym przez "Strach" Grossa. Książki nie czytałem i prawdopodobnie nie przeczytam. Przewaga negatywnych opinii odstręcza mnie od jej kupna - nie chcę finansowo nagradzać eseistę-awanturnika. Wpis p. Terlikowskiego wywołał u mnie jednak nastrój wspominkowy, postanowiłem więc - podobnie jak Terlikowski - podzielić się z ogółem rodzinną opowieścią z czasów wojny. Słusznie bowiem pisze Terlikowski, że takie opowieści są częścią historii codziennej w nie mniejszym stopniu niż opowieści przytaczane przez Jan Tomasza Grossa.

Dziadek mieszkał we wsi znajdującej się obecnie w granicach Ukrainy. W ziemiance wykopanej na rodzinnym polu ukrywali się Żydzi (niestety nie pamiętam ilu, z pewnością była mowa o liczbie mnogiej). Pomimo iż nie była to sytuacja komfortowa (właściciel pola mógł być posądzony o pomoc Żydom) rodzina dziadka wystawiała im jedzenie "za stodołą". Żydzi przychodzili w nocy i jedzenie to zabierali.

Niestety ktoś ze wsi doniósł Niemcom o ukrywających się Żydach. Nie wiadomo kto; nieznana jest nawet narodowość denuncjatora, gdyż wieś była polsko-ukraińska (gwoli prawdy trzeba powiedzieć, że to głównie Ukraińcy kolaborowali na tamtych ziemiach z Niemcami). Do dziś ze zgrozą wspomina się w rodzinie opowieści dziadka o tym, jak musiał zastrzelonym już Żydom, pod niemiecką lufą, własnoręcznie wykopać grób. Jako że była zima i prace w polu się nie odbywały, rodzinie dziadka udało się skutecznie zełgać, że nic nie wiedziała o tych nieszczęśnikach. 

Mimo iż w rodzinie zawsze panowały klimaty lekko ksenofobiczne, w tym także antysemickie ("nie mam nic do obcych, ale niech każdy się rządzi u siebie"), to nigdy nie słyszałem cienia satysfakcji w tej opowieści o zabitych Żydach. Wręcz przeciwnie, zawsze opowiadano o nich ze współczuciem. Codzienny werbalny antysemityzm (nie większy niż antyniemieckość, antyrosyjskość itd.) w obliczu tragedii ustępował miejsca zwykłym ludzkim uczuciom. Tu przypomina mi się zasłyszana historia pewnego endeka-antysemity, który - nie zmieniając ani o jotę swych antysemickich poglądów - ratował Żydów w czasie wojny uznając, że pogląd społeczny (antysemityzm) musi ustąpić w czasach najwyższej próby pola altruizmowi (niestety nazwiska tego człowieka nie pamiętam, lecz historia jest znana specjalistom).

Problem właśnie w tym, ze (i tu opieram się na relacjach tych, którzy czytali "Strach") Gross tę częstą u prostych ludzi nieufność, czasem niechęć wobec obcych, także wobec Żydów, artykułowaną nieraz werbalnie w niewybredny sposób, wykorzystuje do oskarżania całego polskiego narodu o kontynuację Holokaustu. Znaj proporcję, mocium panie, chciałoby się powiedzieć za Fredrą. Nie wszystko jest albo białe albo czarne, panie Gross.

 

KriSzu
O mnie KriSzu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka