Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny
385
BLOG

Operacja "Zmierzch rozumu" bez Polski.

Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny Polityka Obserwuj notkę 1

Tematem ciągnącym się już od jakiegoś czasu jest sytuacja w Libii. Wszyscy zgodnie okrzykneli Kadafiego zbrodniarzem i w ogóle złem wcielonym. A ja, jak często mi się zdarza, czytam te brednie i nie mogę uwierzyć w naiwność dziennikarzy. I po chwili znów dochodzę do wniosku, że ta naiwność to w sumie nie jest taka zła, bo jeśliby ją wykluczyć, to oznaczałoby, że autorzy tych wszystkich banialuków świadomie działają na rzecz pewnych konkretnych grup.

Dlaczego naiwność? Cóż, ciężko inaczej nazwać wiarę w zbawienne skutki interwencji ONZ. Tym większą naiwnością jest taka wiara u Polaka. Kto jak kto, ale my akurat powinniśmy zdawać sobie sprawę, że obalanie rządu wiąże się z zainstalowaniem nowego. Zainstalowaniem właśnie, bo nawet jeśli zostanie on powołany w jakichś pozorowanych wyborach, to oczywiste jest, że będzie on miał zobowiązania wobec tych, którzy pomagali mu w obalaniu poprzedników. Po II Wojnie Światowej, choć pomagano nam w walce z Niemcami, oddano nas pod rosyjską okupację. Jest jeszcze inny scenariusz (który również każdemu Polakowi powinien być znajomy). Otóż zamiast obalać despotę, wyzwoliciel w końcu się z nim dogada, by móc z łatwością przejąc utworzone przez niego struktury, a tym samym faktyczną władzę na państwem. Pachnie okrągłym stołem? 

Czy uważam, że nie warto ufać ONZ? Jasne. Nikomu nie warto. Szczególnie, jeśli w grze na szali znajdują się ogromne pieniądze i ludzkie życie. Zainteresowanie zamieszkami w Libii jest dla mnie wielce podejrzane. Choćby ze względu właśnie na ogromny potencjał finansowy wynikający z libijskich złóż ropy. 

Należy zrozumieć, że świat się zmienił. Kiedyś można było po prostu rzucić: "Wypowiadamy wam wojnę, bo chcemy waszych bogactw" i nikt nie uznawał tego, za coś niestosownego. Wojna to interes - wiadomo. Jednak w dzisiejszym spacyfikowanym mentalnie świecie, wszyscy zainteresowani robieniem pieniędzy za pomocą armii, muszą szukać pretekstów, które zostaną uznane za uzasadniające okropieństwa wojny. No i mamy Kadafiego zbrodniarza. 

Czy rzeczywiście z niego zbrodniarz? A kto by tam wiedział. Żyjemy w świecie, gdzie media nie będące tubą propagandową jakiejś grupy, to gatunek na wymarciu. Dlatego sceptycznie podchodzę do wszelkich medialnych objawień, jak to ten czy ten gość z Bliskiego Wschodu czy Afryki jest antychrystem. Kadafi może i przypomina postać żywcem wyjętą z filmów Tarantino, ale to jeszcze nie powód, żeby gościa odstrzelić. 

Cała sprawa jest tym dziwniejsza, że argumentacja za interwencją jest wzięta zupełnie z kosmosu. Przepraszam bardzo, wojska Kadafiego mordują ludzi? To ma być powód? No, skoro tak, to czemu szacowne ONZ nie raczy interweniować w krajach takich jak Somalia czy Korea Północna? Niniejszym zatem, do ONZ zrażam się jeszcze bardziej. Nie lubię, gdy ktoś robi ze mnie idiotę. 

Idiotę tym większego, że próbuje się mi wmówić, że w imię szerzenia demokracji można zaatakować zbrojnie kogo popadnie. Zawsze święcie wierzyłem w prawo narodów do samostanowienia. Dlatego nie podobają mi się działania mające na celu kształtowanie przyszłości jakiegoś kraju tylko na podstawie świętego przekonania o wyższości jednego ustroju nad drugim. 

Co więc zrobić? Patrzeć biernie na "rzeź niewinnych"? W moim przekonaniu - tak. Polska nie powinna brać udziału w żadnych szemranych operacjach wojskowych. Nawet jeśli wymaga od nas tego członkowstwo w NATO, powinniśmy się wykłócać do upadłego o to, by nigdzie nie posyłać naszych wojsk. Prawda prędzej czy później wychodzi na jaw. Nie chciałbym na starość się wstydzić mojego kraju, bo dał się naiwnie wmanewrować w okradanie afrykańskich watażków. 

Inną sprawą jest to, że nie rozumiem na jakiej podstawie ONZ może oczekiwać od Polski interwncji w Libii. Gdy nasz kraj znajdował się w rękach komunistów, na scenie międzynarodowej oferowano nam jedynie wsparcie w postaci poklepywania po ramieniu. Dlatego, moim zdaniem, teraz i my powinniśmy poklepać ONZ-towską dyrekturę po ramieniu i życzyć powodzenia w Libii. 

Jedynym racjonalnym powodem, by ruszyć zbrojnie na Libię mogłoby być dla Polski jedynie zagwarantowanie jej jakiegokolwiek wynagrodzenia. Szczególnie biorąc pod uwagę stan naszych finansów. Z medialnego bełkotu nie wyłapałem jednak nawet strzępka informacji, że ktoś chce nam coś zaoferować w zamian za pomoc w walce z Kadafim. Innymi słowy - nie płacą, ale wymagają. 

Aha, jest jeszcze jeden powód by nigdzie wojsk nie wysyłać - stan naszej armii. No, chyba, że te nasze samoloty mają swoją skutecznością składać hołd Specjalnemu Korpusowi Uderzeniowemu "Boski Wiatr", czyli japońskim kamikadze. 

 

Uprzedzam solidarnie, że będę masakrował wszelkie objawy głupoty w sposób tak kulturalny i do bólu logiczny, że żaden cenzor mnie nie tknie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka