Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny
3202
BLOG

Policzek dla Węgier. Komorowski znowu w akcji.

Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny Polityka Obserwuj notkę 44

Miłościwie nam panujący prezydent zaliczył już parę wpadek dyplomatycznych. Sarkozy, Merkel, Obama... No, nie będę się tu o tym rozpisywał, bo wszak wiadomo, o co chodzi. Temat był już wałkowany.

Chciałbym natomiast zaznaczyć, że o ile te wszystkie wpadki można uznać za faux pas, za po prostu spory nietakt, o tyle to, co Komorowski zrobił wobec Węgier, nie wzbudza już pełnego politowania uśmiechu, ale dreszcz przerażenia. 

Chodzi mi, rzecz jasna, o odsłonięcie tablicy pamiątkowej z podziękowaniami dla Wegrów za pomoc w walce z bolszewikami. Rzecz niby prosta. W życiu bym się nie spodziewał, że można tu coś tak solidnie spartolić (lekko i ładnie rzecz ujmując). A jednak. 

Cała sprawa już była umówiona miesiąc temu. Na uroczystość odsłonięcia tablicy miał się stawić Pal Schmitt, prezydent Węgier. Wszystko fajnie, a tu w poniedziałek, dzień przed uroczystością, Jaromir Sokołowski (minister odpowiedzialny w kancelarii Bronka za politykę zagraniczną) dzwoni do kancelarii Shmitta i oznajmia, że tablica jednak nie zostanie odsłonięta, bo "Rosjanie mogą to źle odebrać". 

W pierwszym momencie zupełnie mnie zatkało. Może jakaś impreza wyrwała mi dziurę w pamięci i mamy już 1 kwietnia? Jednak nie. Sprawdziłem w kalendarzu.

Zatem inne wpadki się chowają, bo zachowanie kancelarii Bronka wobec prezydenta Węgier nie jest zwykłym nietaktem, lecz dość solidnie wymierzonym policzkiem. Jest po prostu obrazą. Bronkoidy uległy w końcu, gdy węgięrski atasze kulturalny zagroził, że pójdzie ze sprawą do węgierskich mediów. Tablicę odsłonięto na skromnej uroczystości i zapewne w dość sztywnej atmosferze.

Cała sprawa, jak już pisałem, przyprawia o dreszcz przerażenia. Już nawet nie ze względu na konsekwencje wynikające z obrażenia prezydenta Węgier, ale dlatego, że ukazuje w pełnej krasie potencjał dyplomatyczny kancelarii Komorowskiego. Jeśli tak prosta sprawa, jak odsłonięcie tablicy pamiątkowej staje się skandalem dyplomatycznym, to aż strach pomyśleć, do czego może dojść przy sprawach poważniejszych. 

Całe zajście jest tym paskudniejsze, że Sokołowski odsłaniał w Ossowie pomnik bolszewickich żołnierzy poległych w Bitwie Warszawskiej. Wtedy jakoś nie przejmował się, że Polacy "mogą to źle odebrać". 

To są ludzie, którzy reprezentują Polskę na arenie międzynarodowej. Kiedyś napisałbym, że nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać. Teraz jednak stwierdzam zdecydowanie, że śmiech tu po prostu nie przystoi. 

(edycja)
 >>ŹRÓDŁA<< 
  Na chwilę obecną jedynym źródłem tej informacji jest artykuł Macieja Walaszczyka dla ND. Pan Walaszczyk powołuje się na jakichś anonimowych informatorów. Rozumiem, że ND może być mało wiarygodnym medium. Postaram się zatem o wypowiedź w tej sprawie kancelarii Komorowskiego czy ambasady węgierskiej, choć podejrzewam, że żadnej odpowiedzi się nie doczekam. 

Osobiście uważam, że Komorowski (czy też Sokołowski, whatever) ma jak najbardziej prawo bronić swojego dobrego imienia w sądzie. Wydaje mi się jednak, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Jeszcze sprawa by się nagłośniła, a wtedy prawicowe oszołomy mojego pokroju zaczną mieć dostęp do źródeł wiarygodniejszych, niż ND. 

(edycja)
W ND znalazł się też zapis krótkiej rozmowy z Arturem Górskim, zdającej się potwierdzać wersję Walaszczyka.

(edycja)
Własnie otrzymałem odpowiedź z ambasady węgierskiej. Pan Attila Szalai poinformował mnie, że w jutrzejszym wydaniu "Naszego Dziennika" znaleźć ma się sprostowanie dotyczące tekstu Walaszczyka. Pozostaje zatem czekać. Choć i tak sprawa wydaje mi się podejrzana.  

Uprzedzam solidarnie, że będę masakrował wszelkie objawy głupoty w sposób tak kulturalny i do bólu logiczny, że żaden cenzor mnie nie tknie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka