Krytyka Politechniczna Krytyka Politechniczna
248
BLOG

Pucz czy zamach stanu?

Krytyka Politechniczna Krytyka Politechniczna Polityka Obserwuj notkę 0

W nocy z piątku na sobotę w Turcji wybuchły gwałtowne wydarzenia. Żołnierze wyszli na ulicę, ostrzeliwywano budynki państwowe, przejęto publiczną telewizję, w której został podany komunikat o przejęciu władzy przez "Radę Pokoju". W tym czasie Prezydent Turcji przebywa na urlopie (prawdopodobnie) z dala od dwóch dużych miast - Stambułu i Ankary, w których rozgrywały się te zajścia.

Erdogan szybko przeprowadził kontrofensywę informacyjną przy pomocy videorozmowy relacjonowanej na żywo w telewizji. Wezwał ludzi do wyjścia na ulicę, a ci spełnili jego wyzwanie.

Dlaczego ludność to zrobiła? Po pierwsze, Erdogan ma osobiście duże poparcie (wygrywa wybory od dawna, ostatnie prezydenckie w I turze), odnosi ostatnio sukcesy w polityce zagranicznej (rozegrał UE na dealu z uchodźcami), świat się z nim liczy (patrz zestrzelenie rosyjskiego samolotu - to Turcja wywołała tą zadrę z Rosją i to Erdogan zdecydował, kiedy zostały te stosunki dyplomatyczne ocieplone). Jest oczywiście problem Kurdów, braku swobód obywatelskich w rozumieniu europejskim - ale wydaje mi się, że może być spora grupa osób, która widzi w nim męża stanu. Dodatkowo jest on przedstawicielem nielaickiej części sceny politycznej - a w islamie nie ma tak jasnego i oczywistego rozdziału między państwem a religią. Jeśli prezydent mówi 'ojczyzna w potrzebie', w meczecie wołają 'wyjdźcie na ulice' - to dla osoby o spójnym muzułmańskim światopoglądzie może to być motywator.

Dlaczego całość nie skończyła się obaleniem obecnej władzy? Mamy tutaj kilka czynników:

1. Tylko część wojska wzięła udział - jak na kraj z ponad pół milionową armią, wystawienie kilku tysięcy żołnierzy do takiej operacji to nie jest bardzo znacząca siła. Podzielone wojsko w takim stosunku oznacza powodzenie operacji tylko wtedy, gdy ta niezmobilizowana większość pozostanie bierna (a nie pozostała, jak się okazało).
2. Nie ujęto osób sprawujących władzę polityczną - błąd, który pozwala obalanej władzy reagować na zagrożenie, motywować zwolenników i organy państwowe.
3. Skoro nie ujęto nikogo ważnego (premier, prezydent) - to znak, że organizatorzy mogli mieć słabe rozpoznanie sytuacji.
4. Brak blokady kanałów informacyjnych - blokada informacyjna i dezinformacja to elementarz prowadzenia działań operacyjnych. W dobie internetu, telewizji, telefonów komórkowych i satelitarnych jest to dość trudne. Po wypuszczeniu orędzia Erdogana w świat, nie było już czego blokować, bo wszyscy wiedzieli, że coś się dzieje i mogli zareagować.
5. W przypadku wyjścia obywateli na ulicę, żołnierze muszą podjąć decyzję - zabijać rodaków albo nie. Strzelanie do bezbronnych cywilów mentalnie nie jest proste. A szczególnie słabo się to klei z koncepcją "przywracania demokracji".
6. Brak poparcia politycznego - nie postawiono od razu nikogo na czele państwa, padło tylko enigmatyczne stwierdzenie o Radzie Pokoju.

Wróćmy teraz do pytania postawionego w tytule posta. Pucz od zamachu stanu różnią się (z politologicznego punktu widzenia) charakterem osoby (lub grupy osób), które przeprowadzają daną operację. Z zasady pucz jest realizowany przez osoby spoza elity, głównej części władzy, zamach stanu wykonywany jest przez elitę, główną część władzy (nie należy tutaj jednak wykluczać np. parlamentarnej opozycji, która niedawno utraciła władzę - bo dalej ona należy do tej elity). Historycznie te pojęcia były często używane na przemian - np. pucz Janajewa był formalnie zamachem stanu (Janajew był wówczas wiceprezydentem ZSRR).

Aby odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie, trzeba odpowiedzieć na pytanie pomocnicze - kto wykonywał tą operację? Podano do wiadomości nazwisko pułkownika, który miał za to odpowiadać (chociaż Erdogan twierdzi, że to Gulen stoi za tymi wydarzeniami). Z drugiej strony, żadna siła polityczna nie poparła wydarzenia (nie była skora do natychmiastowego przejęcia władzy z tej okazji). Padają stwierdzenia, że Erdogan sam zainspirował (mniej lub bardziej wprost) tą sytuację, aby wzmocnić swoją pozycję polityczną i oczyścić państwo ze swoich przeciwników. Blisko 3 tysiące sędziów zostało aresztowanych, do tego kilka tysięcy wojskowych - taka lista nie została raczej wymyślona nad ranem, tylko przygotowana znacznie wcześniej, aby jej użyc przy dogodnej się okazji.

Przechodząc do konkluzji - jeśli za tym wszystkim stał Erdogan, można śmiało mówić o sfingowanym zamachu stanu. Jeśli było to działanie w dużej mierze niezależne od niego, to był to raczej pucz. Chociaż dla tych, którzy zgineli i zostali ranni to zapewne wszystko jedno.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka