Kristoff104 Kristoff104
45
BLOG

„Hamstwo” w sieci

Kristoff104 Kristoff104 Rozmaitości Obserwuj notkę 8

 

Proszę tego nie czytać. To tylko narzekania, a wniosków jako takich - brak. Są ciekawsze teksty do poczytania (jeszcze, na szczęście).
Narzeka się ostatnio na coraz gorsze zachowanie internautów. Pomijając żarciki o piciu piwka i pornosach, sprawa jest poważna. Narzekał Jacek Żakowski, narzekał sam Rzecznik Praw Obywatelskich, tu na S24 zresztą, na komentatorów własnych artykułów (!) nakrzyczeli redaktorzy serwisu motoryzacyjnego portalu Interia... No i wreszcie, sam widzę że coś jest na rzeczy.
Rzecz głównie w komentowaniu.
Wydawałoby się, że wraz ze wzrostem liczby korzystających z internetu, ilość komentarzy inteligentnych, rzeczowych i wnoszących coś do tematu, jakie niekiedy można wyłowić, powinna rosnąć. Tymczasem (a obserwuję to niekiedy) rośnie przede wszystkim ilość tekstu wulgarnego lub nie interesującego w ogóle, często świadczącego o tym, że autor komentarza nie przeczytał nawet tekstu, pod którym się dopisuje. I to rośnie nieproporcjonalnie szybko, w przeciwieństwie do tekstu inteligentnego.
Oczywiście, pewnie tego ostatniego nie ubywa, tylko że ginie on w ogóle paplaniny. Najgorzej jest tam, gdzie komentowanie nie wymaga właściwie żadnego wysiłku, wpisania kodu z obrazka (to na szczęście przekracza możliwości największych durniów), najlepiej zaś w miejscach, które wymagają rejestracji. Stale też, na szczęście, nie brakuje komentarzy śmiesznych. Tak więc, bywa różnie.
Ale jednak – z przewagą gorszego.
A co jest przyczyną zjawiska? Nie mnie wyrokować, mam jednak swoje przypuszczenia.
Czytałem niedawno o początkach polskiego internetu, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Wtedy cały ten internet to były głównie ośrodki akademickie, wspierane przez hobbystów. Czyli ludzie wykształceni, lub przynajmniej mający coś do powiedzenia. Z jakimś zainteresowaniem, chociażby były to tylko komputery.
Dopiero potem przyszła popularyzacja. Z początku wśród tych, którzy mieli w domu komputer i jeszcze było ich stać na wydzwanianie dużych rachunków w Tepsie, za przesiadywanie z rana i wieczora na czacie (o, przepraszam: kiedyś był tylko IRC; jeśli nie wiesz, co to znaczy, nie przejmuj się, każdy był kiedyś młody), no i tych bogaczy, którzy już wtedy mogli pozwolić sobie na „stałkę”. Jeszcze później było tak, że coraz więcej mieszkańców pięknego kraju nad Wisłą miało w domu kompy; obecnie to żaden problem: kupić sobie cokolwiek za praktycznie dowolne pieniądze (sam złożyłem mojego peceta głównie ze śmieci i datków, pełny recykling, czy też „re-use”, szanowni ekolodzy!); zarazem spadły ceny połączeń, przyszła neostrada ze swoimi dziećmi i sieć na dobre trafiła pod strzechy. No i stopniowo przybywało w niej ludzi kompletnie pozbawionych czegokolwiek do powiedzenia, ale za to chcących powiedzieć jak najwięcej. No i odreagować kompleksy... I tak dalej.
Obecnie wyrastają kolejne już pokolenia dzieci-z-gg, które niekoniecznie potrafią złożyć zdanie i napisać wyraz bez błenduw, lektury mają w dupie, bo: do czego mi się w życiu przyda „Pan Tadeusz”?, a pisząff tAkI sPosooOp.
Poziom kultury w internecie zależy, jak widać, od poziomu użytkowników. I niestety wniosek płynie z tego smutny – że od momentu, kiedy sieć zaczęła być masówką, będzie też śmietnikiem. I że się tego nie zmieni, co najwyżej powstaną (już powstają, są nawet) enklawy, w których śmietnika nie ma, gdyż albo nie da się go zrobić (bo jest rejestracja), albo śmieciarze nie będą w ogóle zainteresowani odwiedzaniem miejsca.
Ale masowość to niejedyna przyczyna. Jest także polityka portali. Weźmy na przykład te nieszczęsne komentarze i ich... moderację. Moderacja oczywiście istnieje od dawna i jest potrzebna. Nikogo nie dziwi, że jedne wpisy przechodzą, a inne nie. Zagadka trochę trudniejsza: jakie nie przechodzą i dlaczego?
Ano, próbowałem wielokrotnie. I okazuje się, iż bywało (już właściwie zaprzestałem komentowania w łonetach, więc piszę o przeszłości) tak, że najtrudniej było się przedostać do publikacji komentarzowi... wyczerpującemu temat na tyle, że dalsza dyskusja nie byłaby zasadna. Co często oznacza właśnie wypowiedź inteligentną, przemyślaną i uzasadnioną.
Najchętniej zaś – z tego co zauważyłem – puszczane bywały komentarze takie, które wywołują emocje. W tym oczywiście mieszczą się nie tylko dowcipne, ale i agresywne, obraźliwe, głupie...
Ot, pogoń za kliknięciami. Więcej emocji, najlepiej negatywnych = więcej kliknięć i kolejnych komentarzy = więcej odsłon można sprzedać reklamodawcom.
Na różnych portalach zjawisko występowało w różnym stopniu, ale dawało się zaobserwować (nie mówię o wp, której nie czytałem w zasadzie nigdy, więc nie mogę oceniać).
Są jeszcze same artykuły. Już pomijając inne kwestie, jak spudelkowacenie wielu tekstów, roi się w nich od błędów! Przeglądając niedawno bodajże onet, niemal w co drugiej informacji znajdowałem jakiegoś babola. Zupełnie jakby nie było korekty (może faktycznie akurat wszyscy mieli urlop, w końcu są wakacje...). Czego Word nie podkreśli, to nie zostanie poprawione.
Kiedyś nawet kolekcjonowałem cytaty, najlepsze kwiatki puszczając na bloga, ale dość szybko zaprzestałem, bo plik z kolejnymi znaleziskami musiałem otwierać zbyt często. Ale może jeszcze wrócę do tego złośliwego zajęcia.
Być może jestem staroświecki i młodszym dysortografom to nie przeszkadza, ale ja biorę to za brak szacunku dla czytelnika. Dawniej bywało tak, że jak się czytało książki (choćby i tego „Pana Tadeusza”), to miało się jakie takie obycie z językiem, z budową zdania i ortografią.Jesteś tym, co czytasz, można by rzec, parafrazując.
Kim zostanie czytelnik wychowany na takim niedbalstwie?
Czy to wszystko to nie jest taka samonapędzająca się maszynka: czytelnicy mają niski poziom --> dostawcy treści się dostosowują --> serwują więc badziewie --> czytelnicy się przyzwyczajają i nabierają złych nawyków (albo co najmniej nie zmieniają starych preferencji)?
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości