Kristoff104 Kristoff104
178
BLOG

Czy Greenpeace jest zagrożeniem dla planety?

Kristoff104 Kristoff104 Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 

Przepraszam za nieco prowokacyjny tytuł, tym bardziej że tematem tej notki sam w sobie Greenpeace nie będzie. Natomiast jest ta organizacja przedstawicielem tego samego nurtu co wiele innych ruchów, stowarzyszeń, grup nacisku i tak dalej. Otóż z Greenpeacem jest ten sam problem co z całą rzeszą pozostałych idealistów: razem z ideami nader słusznymi i pożytecznymi, bronią do upadłego pomysłów szkodliwych, nieudanych, absurdalnych i wręcz groteskowych.
I tak na przykład idee propagowane przez ludzi pro-eko, które w życiu codziennym można realizować np. poprzez oszczędzanie, dbanie o porządek, są całkiem słuszne. Oczywiście argument, że nie marnotrawię paliwa, ograniczam zużycie prądu, wody i gazu oraz segreguję odpady i nie śmiecę po trawnikach, że robię te wszystkie rzeczy po to, by planeta się nie ogrzała o 2 stopnie za ileś tam lat... no taki argument do mnie nie trafia w ogóle. (W swej pysze zwyczajnie nie wierzę tym naukowcom, którzy twierdzą, że człowiek odpowiada za „zmiany klimatu”. Więcej o tym pisywałem chyba dawniej, teraz uzasadnień nie będzie.) Ale już dbanie o własne otoczenie i porządek, o dobre gospodarowanie posiadanymi dobrami – to mi się podoba; podobnie, jako stary skąpiec, uważam że oszczędzanie nie może być złe.
Początkowa działalność Greenpeace (zajrzyjmy na ich stronę: http://www.greenpeace.org/poland/o-nas/30-lat-organizacji-greenpeace) też nie budzi wielkich wątpliwości, przynajmniej aż tak wielkich; sądzę że wielu z czytelników także byłoby przeciwnych próbom broni jądrowej (zwłaszcza przeprowadzanym przez nie swoje państwo) i polowaniom na wieloryby, zwłaszcza takim polowaniom, które mogłyby doprowadzić do wyginięcia kilku pięknych gatunków.
Dziś natomiast znamy Greenpeace głównie z bezmyślnego wręcz promowania teorii, mówiącej że aby nie doprowadzić do klimatycznej katastrofy, kraje świata (w tym oczywiście Polska) muszą radykalnie odmienić politykę energetyczną, co w ostateczności oznacza promowanie skażenia znacznych obszarów wiatrakami. Promowanie oznacza zarówno niewinne happeningi, jak i takie bandyckie numery, jak np. wchodzenie na chłodnię kominową bełchatowskiej elektrowni, spalającej węgiel brunatny. Działanie o tyle zresztą chybione w swym przekazie, że owa elektrownia bywała nagradzana za wdrażanie rozwiązań „eko”, takich jak filtry odsiarczania spalin.
Oczywiście, to niejedyna ich aktywność. Jeśli czytamy prasę, natkniemy się niekiedy na informacje o podobnym charakterze: „Greenpeace w kukurydzy czeka na policję”. Chodzi rzecz jasna o zabawy w temacie roślin genetycznie modyfikowanych. Mniejsza teraz o to, co tam każdy z nas uważa o GMO; jeśli przeczytamy artykuł, okaże się że aktywiści walczyli o... przestrzeganie obowiązujących przepisów, czyli o coś, o co już dawno powinni zadbać ludzie, którym się za to płaci.
Jak widzimy: działania sensowne przeplatają się z tymi hm... mniej sensownymi.
Albo obrońcy praw zwierząt: czy ktokolwiek z nas jest za tym, by można tak zupełnie bezkarnie znęcać się nad psami? Oczywiście, dopóki jadam mięsko świń, kur czy krów, nie mam nic przeciwko ubojowi w celu wyprodukowania żywności. Jeśli chodzi o futra to tu wątpliwości mogą się pojawić, ale dopóki futro z lisów czy norek jest poza moim zasięgiem finansowym, mogę śmiało rzec, że akurat te rozterki nie są moje;)
Z drugiej strony, kiedy widzimy nachalną promocję weganizmu lub wegetarianizmu, kiedy kolejne panie rozbierają się, zachęcając do kupowania futer z norek, lub kiedy wreszcie docierają do nas newsy o protestach przeciwko brutalnemu traktowaniu psów... w grze komputerowej, otóż wtedy coś człowieka do obrońców praw zwierząt zraża.
I tak jest, jak podejrzewam, z wszelkimi idealistami, nie tylko tymi zielonymi, ale każdymi niemal. Od feministek i lewaków, poprzez panków, aż po narodowców. U każdych znajdziemy jakieś zdroworozsądkowe postulaty.
Widziałem podobnych idealistów wielu. Między innymi anarchistów, narodowca z jednego, nawet w Greenpeace byłem. Trochę przez przypadek (pozdrowienia dla Piotrka! ;-}) i bez zamiaru wstępowania, trafiłem na spotkanie dla kandydatów.
O niektórych idealistach sporo czytałem. Tak więc, pewne rozeznanie mam.
I jedna cecha wspólna tych ludzi była taka, że właściwie nigdy nie dawało się z nich tak z czystym sumieniem i pogardą naśmiewać. Jakaś taka iskra działacza wyłażąca z człowieka, chęć nawet nie tyle naprawiania świata, ile po prostu jakiejś pożytecznej działalności. Idealiści to bez wątpienia ludzie godni szacunku.
Ale przy tym... no właśnie przy tym zawsze wyłazi też i ta wada, o które piszę tutaj od początku. Sprzyjanie ideom złym, wykolejonym i ślepa wiara w to, że postępuje się słusznie. Odniosłem wrażenie, że to zawsze wynika jednak z dobrej woli. Mało kto cynicznie propaguje idee, w które nie wierzy, za to których propagowanie przynosi mu ewidentne korzyści. Większa część działaczy takich ruchów jak Greenpeace to nie są „cynicy o wrednych pyskach”, tylko właśnie aktywiści, chcący czynić bezinteresownie pożytek.
Większość ludzi to ludzie porządni. Jeśli jakaś grupa zawodowa czy społeczna ma złą opinię, można założyć, że na tę opinię pracowało nie więcej niż 1/10 tej grupy. Piszę to po to, by przekonać czytelnika, ale i po raz któryś także siebie, że to nie zła wola jest przyczyną popierania kulawych rozwiązań i pomysłów.
Czy to głupota? No nie. Taki działacz często przecież, jak każdy normalny człowiek, gdzieś pracuje i bywa w swojej dziedzinie dobrym fachowcem. Widywałem takich, z którymi dało się pogadać np. o książkach, o których istnieniu nie ma pojęcia 90% społeczeństwa.
No właśnie, ale skoro nie zła wola, jeśli też nie głupota, to... Jak to właściwie jest, że ci co mają chęć do działania, ten specyficzny „power”, jak oni to robią, że często marnują tę niezwykłą energię i działają w złej sprawie? Ktoś wie?
Bo ja nie wiem.
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości