Kristoff104 Kristoff104
1598
BLOG

„Strzelaj do Polaka”, czyli jak nie zaprosić widzów do kina

Kristoff104 Kristoff104 Kultura Obserwuj notkę 7

Ja to mam pecha. Co zajrzę w telepudło, to coś okropnego leci. Siatkówka, Wiadomości, prognoza pogody... Nawet na „Jednego z dziesięciu” strach czekać, bo zawsze może się okazać, że ważniejsza jest jakaś tam piłka ręczna, i w tym tygodniu Sznuk zadaje zagadki tylko raz, to znaczy jutro!
Tym razem miałem okazję zobaczyć zwiastun (a raczej jego fragment) nowego polskiego filmu, opowiadającego o wydarzeniach w Gdyni, w 1970 roku. Chodzi o „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł”. Elementem zajawki, który najbardziej zwraca uwagę, jest scenka, w której młody człowiek krzyczy w kierunku mundurowych: „To strzelaj do Polaka!”. Jednak cała jego postawa, cały sposób mówienia jest tak teatralny, a przez to tak banalny, że w pierwszej chwili wydaje się, iż pierwsza lepsza aktorka bez szkoły z „M jak miłość” jest w stanie zagrać na podobnym poziomie, i to właśnie w tanich serialikach jest miejsce na podobne aktorstwo, a nie w poważnych filmach na poważne tematy. Pojawiający się po chwili Fronczewski – choć sam w sobie, jak zawsze, doskonały – jakimś sposobem tylko potęguje to wrażenie.
Odczułem, że produkcja kierowana jest do młodych ludzi, którzy wydarzeń z 1970 roku pamiętać zwyczajnie nie mogą. Obawiam się, że podobnym sposobem się ich nie zachęci. Jeśli do kin nie ruszą szkoły, grozi to klapą.
Najgorsze jest jednak coś innego. To prawdopodobnie jest nawet dobry film. Może nawet: bardzo dobry. Po zwiastunie widzę, że przyłożono się do pracy. Twórcy potraktowali temat poważnie, zaprosili do współpracy Kazika i gwiazdy pokroju wspomnianego Piotra Fronczewskiego. Widać dbałość o technikę; sądzę że włożono w produkcję filmu odpowiednie pieniądze. Przypuszczam, że scena ze „strzelaniem do Polaka” w samym filmie wygląda odpowiednio dramatycznie i wcale nie razi. Dopiero wyjęta z kontekstu, jako kilkusekundówka puszczona pomiędzy reklamą czipsów a teleturniejem, przestaje pasować do czegokolwiek i staje się po prostu żenująca. Słowa recytowane przez tatę z „Rodziny zastępczej” – „Z kontrrewolucją się nie rozmawia. Do kontrrewolucji się strzela” – działają podobnie. Fronczewski w ostatnich latach nieco zbyt często pokazywał się w różnych reklamach, jakichś drobiazgach w Polsacie i podobnych. Swoje słowa w filmie wypowiada zapewne w momencie, gdy już zdążył przekonać widzów że jest kimś zupełnie innym, niż Pan Kleks, tata Marcina czy Franek Kimono. Ta sama kwestia wycięta i po prostu pokazana ludziom niestety nie przynosi pożytku dla filmu.
Wygląda na to, że nakręcono niezłą rzecz, ale zepsuto jej reklamę. W czasie, kiedy film konkuruje z grami komputerowymi, iPodami i komiksami rodem z Japonii, wydaje się to poważnym błędem. Pozostaje mieć nadzieję, że młodzi nie wierzą reklamie...
Ja w każdym razie dam „Czarnemu czwartkowi” szansę. No, ale ja jestem stary...
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura