Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak
2139
BLOG

Nowa odsłona rywalizacji militarnej Chin i USA

Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak Polityka Obserwuj notkę 8

11 kwietnia amerykański dziennik „Washington Times” opublikował z pozoru mało znaczący artykuł na temat trwającej obecnie misji kosmicznej wahadłowca X-37B. Jego autor zreferował informacje jakich udzielił mu generał William L. Shelton z dowództwa kosmicznego lotnictwa USA dotyczące owego projektu: wahadłowiec dobrze się sprawdza pozostając na orbicie, jego osiągi są zadowalające. Generał zwyczajowo odmówił ujawniania budżetu projektu, stwierdził jednak, ze jego powstanie „zmienia reguły gry” (the system is „game-changing”). W tym samym tekście znalazły się także anonimowo przekazane informacje, z których wynika, że wahadłowiec X-37B ma odegrać kluczową rolę w przyszłym konflikcie z Chinami. Ma on uniemożliwić działanie satelitarnych systemów naprowadzania chińskich rakiet balistycznych zdolnych zatapiać amerykańskie lotniskowce.[1]

Niezależnie od tego czy przekazana informacja jest prawdziwa czy też Amerykanie blefują, z pewnością nie jest ona przypadkowa i rzuca interesujące światło na toczącą się rywalizację USA i Chin o region Pacyfiku.

Przyczyny narastania napięcia

Sygnał wysyłany przez USA wpisuje się w coraz bardziej intensywną rywalizację militarną. Chiny w ciągu ostatniej dekady osiągnęły ogromny postęp techniczny w przemyśle obronnym, który bardzo poważnie zmienia układ sił w rejonie Pacyfiku. Tym co zmieniło reguły gry i zmusiło amerykanów do reakcji było m.in. wypracowanie zdolności produkowania balistycznych konwencjonalnych rakiet średniego zasięgu naprowadzanych satelitarnie i zdolnych niszczyć okręty.[2] Chodzi o rakiety DF-21D, które od 2009 roku w znacznej ilości są na wyposażeniu chińskiej armii. Dotychczas nikt na świecie, nie wyłączając USA, nie posiadał takich rakiet. Pojawienie się możliwości ich użycia podważa dotychczasową strategię Stanów Zjednoczonych opartą o dominację w regionie dzięki bazom rozsianym na wyspach i marynarce wojennej z dominującą rolą lotniskowców. Bazy amerykańskie stają się trwale zagrożone, zaś lotniskowce nie mogą operować niezagrożone na Zachodnim Pacyfiku i Oceanie Indyjskim. Samo ryzyko takiej sytuacji zmieniło już układ sił, bo stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo sojuszników takich jak Japonia, Korea Płd. i Tajwan. Osłabia także skłonność do współpracy z USA innych państw azjatyckich. Dominacja w tym regionie (w szczególności nad cieśninami Malakka, singapurską, cieśninami indonezyjskimi oraz Morzem Południowochińskim), który jest główną magistralą światowego transportu morskiego – w tym transportu surowców energetycznych – będzie decydować w najbliższych dziesięcioleciach o tym kto będzie globalnym hegemonem.

Modyfikacja amerykańskiej strategii

Uważa się, że ok. 2010 roku w USA dojrzała świadomość uzyskania przewagi strategicznej w regionie przez Chiny, co wymusiło modyfikację doktryny obronnej. Wówczas właśnie ośrodek Center For Strategic and Budgetary Assessments opracował „Koncepcję wojny powietrzno-morskiej” („AirSea Battle: A Point-of-Departure Operational Concept”)[3]. Była ona przedmiotem obszernego opracowania przygotowanego w Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej w styczniu 2012 r. Nasze opracowanie[4] zawiera założenia nowego podejścia do ewentualnej wojny z Chinami i przedstawia z jak wielkimi wyzwaniami musiałyby się zmierzyć siły zbrojne USA, aby w takiej wojnie odnieść sukces. Operacyjna koncepcja wojny powietrzno-morskiej stała się podstawą nowej strategii obronnej USA ogłoszonej w styczniu 2012 r. przez prezydenta Baracka Obamę i sekretarza obrony Leona Panettę. Jest to największą zmiana w planowaniu obronnym Pentagonu od II wojny światowej.

Jacek Bartosiak, autor naszego opracowania na temat „AirSea Battle”, pisał wówczas: „Amerykanie skoncentrują się na zadaniu zmierzającym do oślepienia centrów decyzyjnych oraz kontroli sił zbrojnych Chin poprzez zniszczenie satelitów chińskich w przestrzeni kosmicznej oraz systemu radarów kontroli powietrznej zlokalizowanych na wybrzeżu, oraz na zakłóceniu kontroli cyberprzestrzeni. Oślepienie przeciwnika doprowadzi do wyeliminowania możliwości oceny przez Chińczyków skuteczności ataku i wyrządzonych szkód”.

Rola wahadłowca X-37B

Kwietniowe doniesienia „Washington Times” potwierdzają te przewidywania i pokazują, że Amerykanie decydują się częściowo odsłonić karty, aby odzyskać inicjatywę. X-37B to 10-metrowy, bezzałogowy wahadłowiec wielokrotnego użytku zaprojektowany przez Boeinga. Projekt początkowo rozwijany był przez NASA, a w 2004 roku przejęty przez Pentagon i utajniony. Wiadomo, że statek projektowany był aby przebywać dziewięć miesięcy w kosmosie. Tymczasem pozostaje tam już nieco ponad rok i w tym czasie wielokrotnie zmieniał orbitę.[5] Zarówno długość pracy wahadłowca, jak i jego manewrowość otwierają nowe, wcześniej nikomu niedostępne możliwości operowania na orbicie. Jest to świadectwem sukcesu USA w delikatnej grze o dominację w kosmosie.

Formalnie bowiem żadne państwo nie zmierza do militaryzacji przestrzeni kosmicznej, ale w praktyce toczy się stale wyścig technologiczny i wszyscy mają świadomość ogromnej roli jaką odgrywają satelity w szeroko pojętej dziedzinie obronności. Poważne zaniepokojenie w USA wywołało dokonane w styczniu 2007 r. zestrzelenie własnego satelity pogodowego przez Chiny.[6] Gest ten pokazał, że w wypadku konfliktu amerykańskie satelity wojskowe nie są bezpieczne i że Chińczycy są zdolni je zestrzelić. USA ostro zaprotestowały przeciwko chińskiemu pokazowi siły, po czym około rok później same zestrzeliły własnego – uszkodzonego podobno – satelitę. Trzeba jednak pamiętać, że użycie rakiet przeciwko satelitom jest bardzo mało finezyjną formą paraliżowania sił przeciwnika, obciążoną potencjalnie wielkimi kosztami politycznymi na arenie międzynarodowej. Stąd zapewne amerykańskie inwestycje w bezzałogowe wahadłowce stworzone oficjalnie po to by „testować nowe technologie”.

Dotychczas spekulowano, że X-37B szpieguje powstającą na orbicie chińską stację Tiangong-1 (ich orbity poruszania się były bardzo podobne), teraz pojawił się przeciek jakoby wahadłowiec miał być zdolny „oślepiać” chińskie satelity przeznaczone do naprowadzania rakiet balistycznych zdolnych zniszczyć lotniskowce US Navy. Jak jest w rzeczywistości zapewne jeszcze długo się nie dowiemy, niemniej warto zauważyć, że wdrażana przez Pentagon strategia zakłada konieczność neutralizacji m. in. za pomocą broni kosmicznej systemów naprowadzania chińskich rakiet. Przeciek w „Washington Times” służy więc przekazaniu sygnału dla graczy w regionie oraz dla Chin, że USA odwracają układ sił na swoją korzyść. Utrzymanie przekonania o militarnej i technologicznej dominacji nad Chinami jest dla USA bezcenne z punktu widzenia realizacji własnych interesów i przekonania państw w regionie, że warto trzymać z USA, które – mimo imponujących wysiłków Chińczyków – wciąż pozostają zwycięzcą potencjalnego konfliktu.

 

Krzysztof Bosak

Współpraca: Jacek Bartosiak

 


[1] http://www.washingtontimes.com/news/2012/apr/11/inside-the-ring-counter-space-battle-craft/print/

[2]http://assets.opencrs.com/rpts/RL33153_20100826.pdf

[3] http://www.csbaonline.org/publications/2010/05/airsea-battle-concept/

[4] http://www.cafr.pl/wp-content/plugins/downloads-manager/upload/Wojna%20powietrzno-morska%20na%20Pacyfiku.pdf

[5] http://gizmodo.pl/tajemniczy-samolot-jest-na-orbicie-przez-ponad-rok/

[6] http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/wikileaks/8299495/WikiLeaks-US-and-China-in-military-standoff-over-space-missiles.html

 

Ostatnio rzadko na s24, częściej na facebooku, gdzie prowadzę Krzysztof Bosak | MIKROBLOG Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka