Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk
126
BLOG

O następstwach 4 czerwca inaczej

Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk Polityka Obserwuj notkę 0

 Od dawna władze zapowiadały huczne obchody 25. rocznicy wyborów z 1989 roku. Teza jest jasna: świętujemy wielki sukces, cieszymy się z odzyskanej wolności. Jak zwykle przy takim założeniu brakuje refleksji, bilansu dokonań, wskazania możliwych innych dróg wychodzenia z komunizmu, czy w końcu zastanowienia się nad obecną kondycją naszego państwa. Data 4 czerwca do takich rozważań nadaje się przecież  wyjątkowo. To wtedy w powszechnym głosowaniu, chociaż  ograniczonym do 35% miejsc w Sejmie i bez ograniczeń do Senatu, Naród opowiedział się za odrzuceniem komunizmu. Co nastąpiło potem, to jest właśnie temat do pogłębionej debaty. Niestety, obecne elity III RP zamknęły dla wielu możliwość jej podjęcia po tym, jak człowiekowi uosabiającemu sowiecką okupację zgotowano państwowy pogrzeb z honorami wojskowymi. Dla kilku pokoleń Polaków walczących o wolność swojego kraju te decyzje polityków Platformy Obywatelskiej były plunięciem w twarz, rzutującym także na ocenę skutków przemian zapoczątkowanych 4 czerwca 1989 roku.

Obecne podziały nie narodziły się jednak, jak niektórym się wydaje, wraz z powstaniem PiS i PO. Przytoczę dwa fragmenty listów sprzed ponad 20 lat autorstwa nieżyjącego już Lothara Herbsta, nauczyciela akademickiego, poety, działacza opozycji antykomunistycznej, po przemianach prezesa Polskiego Radia Wrocław.

W liście z 9 grudnia 1990 roku tak do mnie pisał (byłem wtedy w Kanadzie): Wierzę, że Lech wygra te wybory, ale wiem też, że wiele głosów otrzyma Tymiński. Ta sytuacja jest dla mnie o wiele normalniejsza. Znam trochę ludzi mieszkających w małych miastach. I znam Wałbrzych. Tam ludzie żyją z kompleksami, mało się udzielali, potem nie wiedzieli co mają zrobić z wygraną „S”, na dodatek chcieli zmian całkowitych, jeżeli już – a nie takich, które stworzył nam premier i jego ekipa. Mam nadzieję, że nowi ludzie Lecha nie będą się zbytnio kojarzyć z komuną, ale pewien nie jestem, bo jeżeli zdecyduje się rzeczywiście na Geremka jako ministra spraw zagranicznych – sytuacja nadal będzie zła. I tego jego z kolei zwolennicy nie zechcą zrozumieć. Wiele jest lęków w kraju, wiele jest złego, przoduje w tym niestety grupa Michnika i jego organ. Nienawiść do Lecha jest czysto personalna, widać to najlepiej po Władku, już za kilka tygodni mógłby być szefem „S”, a tak – będzie sfrustrowanym działaczem ROAD-u lub Unii Demokratycznej, wybrali – niech ich cholera weźmie! Nie byłem w ich obozie od pobytu na Zachodzie, gdzie zbyt dokładnie poznałem Michnika i Geremka i to mnie do nich – mimo iż byłem związany z KOR-em, jak wielu z nas we Wrocławiu, ale koniec.

Kilka miesięcy później, 14 kwietnia 1991 roku, w kolejnym liście znajdują się również interesujące słowa oceniające ówczesną sytuację polityczną: Wiele się dzieje złego, na nasze konto to jest zapisywane, nie poznaję czasem kolegów, przyjaciół. Porobiło się. Podziały są ostre i czasami za ostre. I najgorsze to – przewaga coraz większa czerwonych, nazywając ich umownie, a zdobywają ją przy pomocy naszych kolegów, KOR-owców, lewicy laickiej, ROAD-u itd. Geremek jest tu główną sprężyną, opóźniania wyborów itd. To się może dla nas źle skończyć, to wisi w powietrzu. Telewizja w ich rękach, to nic, że jest Terlecki, inni go otaczają, z radiem jest inaczej, ale prasa – prawie w ich rękach. To się czuje na każdym kroku.

Przytoczyłem te słowa mojego druha z opozycji dlatego, że pisał je na gorąco, jako uczestnik tamtych wydarzeń. Słowa te wypowiedziane dzisiaj mogłyby zostać uznane za element bieżącej walki politycznej. Są jednak świadectwem naszej współczesnej historii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka