ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
104
BLOG

Ufność ma niewielką trwałość?

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Czy nie jest tak, że gdy człowiek znajdzie się w trudnej sytuacji, kiedy potrzebuje pomocy kogoś innego, łatwiej zdobywa się na zaufanie? Ze zdecydowanie mniejszymi oporami przyjmuje ryzykowną propozycję od kogoś, kogo widzi pierwszy raz w życiu. Jednak ta ufność ma niewielką trwałość. Przypomina bardziej impuls, zanikający szybko jak kropla wody na rozpalonej blasze, niż stałą postawę, mogącą stanowić fundament, na którym można cokolwiek zbudować. Po chwilowym pozbawionym zahamowań oddaniu swego losu w cudze ręce, człowiek powraca do myślenia opartego na poczuciu zagrożenia. Miejsce zaufania znów zajmują strach, lęk, obawa, ukrywające się pod maską ostrożności i roztropności.

Czy zawsze tak jest? Trudno powiedzieć. Na pewno tak właśnie było między kobietą i mężczyzną, którzy przypadkiem spotkali się w nocnym tramwaju. Mając perspektywę długiego oczekiwania na przystanku, w mroku i chłodzie, kobieta przyjęła propozycję całkiem obcego mężczyzny, który zaproponował jej odwiezienie samochodem do domu. Jednak gdy znalazła się tuż obok niego w pojeździe, gdy poczuła swoją bezbronność wobec człowieka za kierownicą, swoją zależność od niego, zaufanie gdzieś się ulotniło. Coraz bardziej narastało pragnienie ucieczki. A on to zauważył.

„Boi się pani?” – zapytał niespodziewanie mężczyzna, gdy już byli na asfaltowej jezdni. A ona nie zdobyła się na odpowiedź. Nawet na ruch głową. To go jeszcze bardziej poirytowało. Im bardziej on był rozdrażniony, tym bardziej ona mu nie ufała i coraz większy był jej strach.

Jechali w chwilę w pełnym napięcia milczeniu, jakby czekali na wybuch, którego nie dało się uniknąć. Który był tylko kwestią czasu, a wraz z nim całkowite zniszczenie wszelkich relacji między nimi. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że nie tylko jego słowa, gesty, ale również każde spojrzenie, którym obdarzał kobietę, po prostu jego bliskość, stawały się dla niej udręką.

Wpatrując się w mrok dostrzegł obdrapaną wiatę przystanku autobusowego. Gwałtownym ruchem zjechał do niewielkiej zatoczki i zatrzymał auto. Nie patrzył na swoją pasażerkę, ale wiedział, że ona spojrzała na niego z mieszaniną strachu i zdziwienia. Na połamanej ławce wewnątrz wiaty siedziały dwie kobiety, starsza i młodsza. Kierowca przyglądał się im uważnie w oblepiającym wszystko dokoła niczym mgła różowawym świetle latarni. Czekał, ale kobieta wciąż się nie odzywała.

„Proszę” – powiedział wreszcie, wyraźnie wyprowadzony z równowagi. „Może pani wysiąść, jeżeli mi pani nie ufa”.

Dopiero teraz skierował wzrok na kobietę. Patrzył. Obserwował, jak ona kolejny raz podejmuje decyzję. Pomyślał o swojej żonie i dorastającej córce.

Milczeli teraz oboje, a ciszę w samochodzie zakłócał jedynie szum silnika i ich przyspieszone oddechy. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo