ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
93
BLOG

Co budzi cnota?

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Spostrzegawczy słuchacze radia eM już dawno zauważyli, że część moich felietonów układa się w cykle, które się przeplatają. Nie mieli też problemu z dostrzeżeniem, że jeden z tych cykli poświęcony został cnotom. Chociaż niektórzy widzieli rzecz inaczej. „Wybrał ksiądz dość szczególny sposób omówienia siedmiu grzechów głównych” – zrecenzowała mnie pewna nobliwa kobieta. „Nie lepiej było mówić wprost, a nie tak ogródkami, żeby się ludzie musieli domyślać, co ksiądz piętnuje?”. „Zawsze stawiam na inteligencję moich odbiorców” – wybrnąłem we własnym mniemaniu bardzo sprytnie, choć trochę przykro mi się zrobiło. Chyba jak każdemu autorowi, który nie został zrozumiany zgodnie ze swoimi zamiarami.

Na szczęście dość często spotykam takich, którzy rozumieją to, co przekazuję, bez szukania głębokich podtekstów i dopisywania mi przewrotnych intencji. „Wie ksiądz, to bardzo ciekawe, że ktoś w dzisiejszych czasach próbuje mówić o cnotach. Szkoda tylko, że i ksiądz unika tego słowa, jak ognia” – zauważył młody wykładowca uniwersytecki. Wcale nie unikam. Tak sobie wymyśliłem, że na koniec cyklu będę słowo „cnota” odmieniał przez wszystkie przypadki.

Bo coś jest na rzeczy. Cnoty nie wydają się dzisiaj towarem pierwszej potrzeby. Nie tylko w felietonach. Także w tak zwanym zwykłym życiu. Nawet samo słowo „cnota” nabrało trochę niejednoznacznego i mocno zawężonego znaczenia.

Co prawda już Molier w „Świętoszku” przestrzegał, że „Cnota zwykle w świecie obudza nienawiść”, a Szekspir w „Królu Lirze” odnotowywał, że „Mądrość i cnota złym zdaje się zdrożna”, to jednak nadal nie brak ludzi, którzy nie tylko rozumieją, że cnoty są potrzebne, ale nawet nad nimi ciężko pracują.

Nie brak też ludzi, którzy rozumieją, że choć piętnowanie i wytykanie zła jest potrzebne, to jednak samo nie wystarcza. Trzeba też pokazywać dobro. Promować je. Bo to ono jest ważniejsze. Ono jest silniejsze. Ono jest niepokonane. To prawda, choć często wydaje się, że zło jest tak silne, iż dobro nie ma z nim szans.

Pracownicy mediów już dawno się zorientowali, że pokazywanie zła, piętnowanie go, oburzanie się na jego istnienie, jest o wiele łatwiejsze, niż pokazywanie tego, co dobre. Są też przekonani, że opowiadanie zła zapewnia większą liczbę odbiorców, niż prezentowanie dobra. Pewnie mają w tym trochę racji. Ale czy naprawdę najważniejsza jest liczba tych, do których się dociera? stukam.pl


Tekst wygłoszony na antenie radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo