Często można usłyszeć że jakaś płyta, film lub książka jest dobra. Jest to chyba najczęściej używany przymiotnik to określenia tego typu produktów. Zastanawia mnie jednak czy to słowo może być używane w dyskusjach na tego typu tematy, w końcu, co to w ogóle znaczy że coś jest „dobre”?
Jakiś czas temu odbyłem dyskusję na ten temat. Aby wychwycić jakie cechy musi posiadać zespół aby go nazwać „dobrym”, zastanowiłem się jakie kapele są uważane za kultowe. Oczywiście szukałem jak najbardziej zróżnicowanych artystów. Lista ułożona w głowie wyglądała następująco: Pink Floyd, B.B. King, Bob Marley, Metallica, Kult, Frank Zappa, Marcus Miller.
Miałem więc listę 7 zespołów reprezentujących style muzyki od rocka, poprzez metal aż do jazzu i bluesa. Pierwsza wspólna cecha to było to że wszyscy wymienieni w mojej liście wykonawcy naznaczali nowy kierunek w muzyce.
Jednak czy uznając że każdy zespół który gra „coś nowego” jest zespołem dobrym, nie określamy tak wszystkich zespołów na świecie które nie popełniły plagiatu? W końcu stworzyli „coś nowego” N I E P O W T A R Z A L N E G O. Nie każdy zespół stworzył nowy nurt w muzyce, ale każda nowa melodia, nowy rytm wnosi coś do muzyki.
Muszę przyznać że ta koncepcja wydała mi się logiczna i prawdziwa, jednak nieco mnie zasmuciła. Wydawało mi się niesprawiedliwe że do zespołów dobrych oprócz moich ukochanych Floydów muszę dodać kapele tworzące muzykę pop, punk-rockową i techno...
Czy więc używanie tego zwrotu jest przydatne, i co ważniejsze: konieczne w recenzowaniu płyty? Czy nadaje się jako argument do dyskusji? Wydaje mi się że nie. Dlaczego? Ponieważ stwierdzenie: „Taak... Ta płyta jest naprawdę dobra!” nie mówi nam nic więcej oprócz tego że mi się ten krążek podoba, oraz że nie jest plagiatem. Wydaje mi się że lepiej skupić się na konkretach lepiej określających płytę w detalach. Proszę teraz wszystkich którzy to przeczytali:
Nie używajmy określeń które nic nie mówią.
