Krzysztof Sękowski Krzysztof Sękowski
76
BLOG

Green Day - 21st Century Breakdown

Krzysztof Sękowski Krzysztof Sękowski Kultura Obserwuj notkę 4

 

Czego można oczekiwać od nowej płyty Green Day-a? Na pewno jeśli będzie to surowy punk w stylu „Dookie” będą te płyty porównywane, jeśli będzie to concept album będzie na pewno trudniej przebić „American Idiot” który zapisał się już w historii punk-rocka. Owe Trio z Kaliforni wolało odcinać kupony i nagrało płytę bardzo podobną do swojej poprzedniczki, i prawdopodobnie łudziło się że muzycznie „amerykankę” pokonają.

 

Z początku bałem się napisać recenzję tej płyty. Dlaczego? Bo ktoś może mi zarzucić że będę niesprawiedliwy ponieważ muszę przyznać że nigdy nie ceniłem punkowych zespołów poza The Clash i niewielką liczbą polskich projektów, a zwłaszcza kapel które grają przesłodzony „teen-punk”. Jednak jak w radiu usłyszałem „Horseshoes And Handgranades” stwierdziłem że to może być ciekawa płyta.

 

Zacznę może od tego co mi się podoba. Otóż ciekawy jest pierwszy, tytułowy kawałek. Pod koniec słychać zagrywki troszkę w stylu Queen. Interesujący jest Peacemarker w którym są orientalne odskoki muzyków. Plusem tej płyty jest na pewno melodyjność. I można sobie jej bez zmęczenia posłuchać jadąc samochodem. Ale zdecydowanie najlepszy jest wspomniany „Horseshoes And Handgranades”. Jako jedyny ten kawałek ma prawdziwego punkowego kopa. Natomiast kolejne 2 single Viva La Gloria,oraz 21 Guns to typowe nieoryginalne pop-punkowe kawałki, w dodatku jak się słyszy ten drugi to ma się nieodparte wrażenie że "kiedyś to już słyszałem! i to nie raz!"

 

Niestety płyta nie jest oryginalna... Do tego bardzo podobna do swojej poprzedniczki. Oraz zdecydowanie za długa, Po 12 kawałku zaczyna się nudzić to że każdy kawałek to ten sam prosty szkielet muzyczny.

 

Jest jeszcze jeden ważny aspekt tej płyty. Mianowicie teksty. W końcu to concept więc powinna być jakaś myśl w tym zawarta. Albo chociaż interesująca historia. A co my tutaj mamy? Płyta jest podzielona na 3 Akty. Ambitnie. Wszystkie opowiadają o zakochanej parze nastolatków którym ciężko jest żyć w Ameryce rządzonej przez G.Busha. Mniej ambitnie, dużo mniej. Właściwie po co było tworzyć concept z takim tematem i z taką historią? Ja widzę tylko jeden powód. Otóż mamy tu połączenie typowego punkowego narzekania (w kółko powtarzane w przedostatnim kawałku I don't want to live in the modern world”) z historią o małolatach którym ciężko żyć. Myślę że tą formą trafią na pewno do swoich odbiorców którzy będą mogli się z bohaterami utożsamiać. A concept po to żeby nie można bylo zarzucić płycie infantylizmu.

 

Nie chcę przez to powiedzieć że płyta jest zła. Nie. Jedyną jej bezdyskusyjną wadą jest panująca tam monotonia. Po prostu do mnie taka prosta, słodka z miałkim przekazem nie przemawia. Fanom się spodoba, Bo Kalifornijczycy się nie zmienili - nadal są melodyjni, a i poskakać przy tym się da. Nadal są bez polotu, a więc nie trzeba się przy ich muzyce zbytnio wysilać. Ot. Taka płyteczka którą można posłuchać po ciężkim dniu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura