Kserkses0517 Kserkses0517
785
BLOG

Za co Wąsik i Kamiński zostali skazani - fakty

Kserkses0517 Kserkses0517 Polityka Obserwuj notkę 15

To upór matki i brata Andrzeja Leppera oraz apelacja złożona przez jego dawną współpracownicę sprawiły, że byli ministrowie Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik zostali prawomocnie skazani.

Sąd wznowił sprawę przekroczenia przez nich uprawień ws. afery gruntowej.


- Domagam się dla nich kary po czterech lata więzienia. A jeśli będzie to formalnie możliwie, chciałabym, aby kara była jeszcze bardziej surowa. Zatruli mi życie, zniszczyli moją kancelarię - mówi  "Maria" - była pracownica gabinetu politycznego Andrzeja Leppera, a także jego doradczyni ds. funduszy europejskich. 

Choć minęły lata, a w Polsce zmieniła się właśnie władza, to kobieta nie chce występować w materiałach prasowych pod imieniem i nazwiskiem.
Choć była przypadkowym świadkiem afery, CBA objęło ją szczegółową inwigilacją, zainstalowało trzy podsłuchy i nadało jej kryptonimy "Maria", "Magdalena" i "Mira". 

To właśnie ona - wraz z Antonim Lepperem, bratem polityka oraz Stanisławą, matką Andrzeja Leppera - zostali uznani za osoby pokrzywdzone w wątku sprawy, w którym działania operacyjne CBA przy aferze gruntowej uznano za nielegalne.

W 2015 roku Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani w sądzie I instancji na trzy lata więzienia, m.in. za przekroczenie uprawnień.
image

Sprawa trafiła do II instancji, ale zanim ją rozstrzygnięto, do akcji wkroczył Andrzej Duda.
Nowo wybrany prezydent ułaskawił polityków. W tej sytuacji sąd orzekł o umorzeniu sprawy. "Maria" i rodzina Leppera złożyli jednak osobne kasacje od zbyt łagodnego - według nich - wyroku dla byłych szefów CBA.

6 czerwca 2023 roku Sąd Najwyższy uznał, że ułaskawienie może dotyczyć tylko osób prawomocnie skazanych i nakazał wznowić proces.
To dzięki temu Sąd Okręgowy w Warszawie 12 grudnia 2023 roku ponowie zajął się sprawą.
Oskarżeni nie stawili się na rozprawę.

- Obu ministrów należy całkowicie usunąć z życia publicznego - mówi "Maria" (wypowiedź jeszcze sprzed wznowienia sprawy).
- Ich metody zastosowane w trakcie tzw. afery gruntowej są stosowane do dziś. Ktoś ma wątpliwości, skąd wzięło się podsłuchiwanie opozycji Pegasusem? Skąd wzięła się walka na haki, aby zmusić do współpracy polityków w Sejmie?

Maria przekonuje, że nie było korupcji w ministerstwie Andrzeja Leppera. Był za to "zamach stanu dokonany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne". Jej zdaniem aferę gruntową wymyślono w kierownictwie Prawa i Sprawiedliwości w celu skompromitowania Andrzeja Leppera, szefa koalicyjnej Samoobrony RP.


Początek afery

- Mogę odrolnić każdą działkę w Polsce. Tylko szukam jakiejś konkretnej okazji, żeby zarobić, kilka milionów złotych - wszystko zaczęło się od tych słów prawnika Andrzeja K.
W 2006 roku był on wiceprezesem Telefonii Dialog należącej do KGHM Polska Miedź.

K. mówił to prezesowi jednej z giełdowych spółek, z którym grywał w tenisa.
Prezes, któremu zwierzył się Andrzej K., ploteczkę biznesową puścił w obieg. Sam nie zamierzał korzystać, ale jako patriota był zmartwiony, że politycy Samoobrony "dorwali się do władzy i pewnie biorą łapówki".

Nie wiadomo, w jaki sposób informacja trafiła do agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego - służby, która została powołana do życia zaledwie 30 czerwca 2006 roku. Odpowiedź, jak do tego doszło, kryje się w 30 tomach nadal utajnionych akt afery gruntowej.
Z części jawnej  wynika, że agenci "złapali" informację i zakładali, że będzie to ich pierwsza gruba akcja.

Z kolei dla Jarosława Kaczyńskiego, który wówczas był premierem, sprawa była świetną okazją do skompromitowania Samoobrony.
Przypomnijmy - jesienią 2006 roku Lepper był wicepremierem i ministrem rolnictwa.
W Sejmie przedstawił nieuzgodnioną z PiS listę żądań budżetowych (m.in. podwyżki dla służby zdrowia, nauczycieli, nauki, rent, emerytur), a Kaczyński nazwał go "warchołem" i zapowiedział odwołanie ze stanowiska.

Lepper nie był dłużny: publicznie oświadczył, że słowa Kaczyńskiego to chamstwo.
image

Szefa Samoobrony nie udało się wysadzić z ministerialnego fotela.
Mało tego, sprawy poszły zupełnie inaczej, niż PiS zakładało: posłanka Samoobrony Renata Beger nagrała, jak wysłannik PiS-u proponuje jej i innym posłom państwowe stanowiska w zamian za potulne głosowanie wespół z partią Kaczyńskiego.

To wtedy Centralne Biuro Antykorupcyjne miało rozpocząć przygotowania do prowokacji, której finałem miało być aresztowanie Andrzeja Leppera z walizką pełną pieniędzy.

"Prezes patriota" - ten od tenisa - zgodził się pomóc CBA i powiedział Andrzejowi K., że zna biznesmenów, którzy są gotowi zapłacić za odrolnienie ziemi. Na spotkanie z K. umówił agenta Andrzeja Sosnowskiego (imię i nazwisko jest fałszywe, były przykrywką).
Przekazał, że w Muntowie koło Mrągowa na Mazurach jest 30-hektarowa działka, którą chcieliby odrolnić biznesmeni ze Szwajcarii.

W odpowiedzi K. stwierdził, że może to załatwić za 3 mln zł, bo ma dojście w Ministerstwie Rolnictwa. CBA nagrywało z ukrycia składaną propozycję.

Agent Sosnowski konkretnie zabrał się za sprawę. Na spotkaniu z Andrzejem K. od razu przekazał mu 10 tys. zł "na koszty" i telefon - tytanową Nokię. Później okaże się, że to właściwie jedyna łapówka wręczona w aferze.

Andrzej K. opierał swoje dojście w ministerstwie na znajomości z Piotrem R., wówczas 37-letnim doradcą medialnym Andrzeja Leppera.


R. nie był członkiem Samoobrony, ale znał osobiście samego szefa i kolejno wiceministra, szefa gabinetu politycznego i asystentkę Leppera oraz kilkoro czołowych polityków.

Andrzeja K. i Piotra R. zapoznał senator PiS Jarosław Chmielewski. Andrzej K. zatrudnił Piotra R. na stanowisku dyrektora w Telefonii Dialog. Ten z wdzięczności (w poprzedniej pracy zarabiał 1200 zł miesięcznie) obiecał, że w razie czego pomoże z kontaktami w Samoobronie. Zeznawał: "Traktowałem to jako przysługę towarzyską". Zarówno K., jak i R. połknęli przynętę zarzuconą przez agenta Sosnowskiego.

W styczniu 2007 roku CBA wzięło na podsłuch 11 komórek, którymi posługiwał się Andrzej Lepper. Słuchano też rozmów czołowych polityków Samoobrony - Janusza Maksymiuka, Krzysztofa Filipka, Stanisława Łyżwińskiego, a nawet jego żony Wandy. Podsłuchiwany był także wiceminister rolnictwa i kilkoro współpracowników.

Kilkudziesięciu figurantów i ich numery dostają kryptonimy. Lepper to m.in. "Stary", "Malina" i "Dzwon". Posłowie Samoobrony to "Fiat", "Polonez" i "Skoda" - od aut, którymi jeździli. Stanisław Łyżwiński to "Hokej", a jego żona Wanda została nazwana "Banda" - prawdopodobnie od nazwy polskiego zespołu Banda i Wanda. Wiceminister Jabłoński został nazwany "Jonatan" (od popularnej odmiany jabłek).


- CBA rozmieściło w ministerstwie swoich informatorów. Włączyli mnie do sprawy, choć byłam zupełnie przypadkową osobą. Nie pracowałam przy odrolnieniu ziemi. Pewnego dnia po prostu otworzyłam nie te drzwi, co trzeba i byłam świadkiem rozmowy, której nie powinnam usłyszeć - wspomina "Maria". Na podsłuchu znalazły się trzy jej telefony.

- Zapewne ubzdurali sobie, że wystarczy na Leppera znaleźć jakiegoś haka, a uda się go kontrolować. Prawda była taka, że Andrzej Leppera był człowiekiem niekontrolowalnym. To wiedział każdy, kto go poznał bliżej - dodaje "Maria"

Agenci CBA uznali, że aby ich prowokacja wyglądała wiarygodnie, spreparują dokumentację o odrolnieniu działki istniejącej w rzeczywistości. Wniosek o odrolnienie zainteresowany przekazywał za pośrednictwem gminy.
CBA sfałszowało pisma z gminy, pieczątkę, podpis gminnej urzędniczki, a nawet akty notarialne sporządzone w imieniu rolników rzekomo sprzedających działkę prywatnej spółce od Szwajcarów.

Dokumenty przekazano Piotrowi R., a ten złożył je w biurze podawczym ministerstwa.

Problem w tym, że ministerialni urzędnicy zajęli się sprawą tak, jak powinni - zgodnie z procedurami.
Sprawa trafiała do departamentu obrotu ziemią, gdzie inspektorzy sprawdzali, jaką klasę rolną ma ziemia, jakie są plany inwestora. Następnie rutynowo wyliczali "odszkodowanie" za wyłączenie areału spod produkcji rolnej. Odszkodowanie było uzależnione od możliwych do uzyskania plonów. Opłata nie przekraczała kilkudziesięciu tysięcy złotych. Nic nie wskazywało, że sprawą zajmie się sam Lepper.

Wtedy agent Sosnowski sprytnie próbował wywołać to zainteresowanie. Skłamał Piotrowi R., że rezygnuje z jego usług, bo znalazł lepsze dojście przez innego posła Samoobrony.
Urażony tym R. miał poskarżyć się Lepperowi, że za jego plecami posłowie załatwiają w ministerstwie lewe interesy.

"Lepper się zdenerwował, oświadczył współpracownikom, że nie pozwoli na takie załatwianie" - to cytat z zeznań w aktach afery. Minister poprosił o informację, co to za sprawa działek pod Mrągowem (potwierdzają to w zeznaniach urzędnicy).

Wtedy wydało się, że w sprawie coś się nie zgadza. W dokumentacji spreparowanej przez CBA brakowało kilku papierków, m.in. czytelnej mapy terenu. Ministerialna urzędniczka Barbara P. najpierw wysłała kilka faksów, a potem zadzwoniła do urzędu gminy w Mrągowie w sprawie brakujących dokumentów. Tam wszyscy się dziwili: jakie działki, jaki wniosek, my nic nie przesyłaliśmy!


6 czerwca 2007 roku dwaj agenci CBA na sygnale popędzili do Mrągowa, aby zapobiec unicestwieniu operacji. Wójtowi Jerzemu Krasińskiemu przedstawili się jako policjanci z Centralnego Biura Śledczego, prowadzący tajną akcję przeciwko gangsterom. Poprosili o dyskrecję. I znów zaliczyli wpadkę.

- Nasz wójt nie uwierzył, że policja może leganie fałszować dokumenty, pieczątki i podpis naszej urzędniczki. To wszystko brzmiało niewiarygodnie. Po wyjeździe "policjantów" sprawdził numery rejestracyjne ich auta. Okazało się, że nie ma takiego pojazdu - wspomina urzędniczka z Mrągowa.

Sprawę pamięta ze szczegółami, bo do dziś jest to największa afera w urzędzie.

- Myśleliśmy, że to jakieś oszustwo, ktoś podszywa się pod policję. Wójt miał nosa do takich spraw i zgłosił to do prokuratury - opowiada.

Sprawa fałszywych policjantów i akcji z dziwnym odrolnieniem ziemi znalazła się w oficjalnych rejestrach prokuratury. Prawdopodobnie tą drogą doszło do przecieku. Lepper miał zostać ostrzeżony, że coś się szykuje. O przekazanie ostrzeżenia do Samoobrony podejrzewano ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka, jednak taka teza nie została nigdy udowodniona.


Tymczasem agenci wytworzyli brakujące dokumenty, które złożono w portierni ministerstwa. Agent Sosnowski naciskał na Andrzeja K., żeby przyniósł kserokopię decyzji o odrolnieniu. Z podsłuchu telefonów CBA wiedziało, że zbliża się posiedzenie gabinetu Andrzeja Leppera. Na tych posiedzeniach podejmowano uchwały w sprawie odrolnienia większych działek w Polsce.

Łapówki nie udało się wręczyć. Piotrowi R. zakazano wejścia do budynku ministerstwa. 6 lipca agent Sosnowski w hotelu w Warszawie pokazał Andrzejowi K. walizę z paczkami banknotów. Przeliczyli. Było 2,7 mln złotych.

- Zamknąłem walizkę, wykonałem kilka telefonów do Piotra R., ten nie potrafił powiedzieć nic konkretnego. (…) Straciłem cierpliwość, postanowiłem zerwać kontakty i wyszedłem ze spotkania. Przeprosiłem pana Sosnowskiego i powiedziałem, by wpłacił pieniądze do banku - zeznał Andrzej K. Tuż potem został zatrzymany.
Wraz z nim Piotr R.

Według komunikatu CBA "aresztowano dwóch współpracowników Andrzeja Leppera, którzy w jego imieniu mieli domagać się łapówki w zamian za odrolnienie ziemi na Mazurach. Do przekazania łapówki Lepperowi nie doszło w wyniku przecieku".

Prezes PiS skomentował, że "Lepper znalazł się w kręgu podejrzeń". 9 lipca 2007 roku prezydent Lech Kaczyński na wniosek premiera Jarosława Kaczyńskiego zdymisjonował ministra rolnictwa Andrzeja Leppera.

Miesiąc później rozpadła się koalicja PiS-LPR-Samoobrona. Posłów Samoobrony, którzy gotowi byli przejść na stronę PiS, było zbyt mało. PiS nie miało większości parlamentarnej. Licząc, że brakujące poparcie uda się zdobyć w wyborach, Jarosław Kaczyński podał swój rząd do dymisji. Przeliczył się. Nowe wybory wygrała Platforma Obywatelska.

W 2009 roku prokuratura zaczęła drążyć sprawę afery gruntowej. Wyszło na jaw, że agenci nie mieli uprawnień do fałszowania dokumentów w przygotowanych operacjach. Premier Jarosław Kaczyński nie wydał stosownych przepisów, do czego zobowiązywał go art. 24 ust. 5 Ustawy o CBA. Ten wątek szczególnie drążyła "Maria", chcąc wykazać bezprawność działań wycelowanych w urzędników ministerstwa.

Sprawę oceniał prawnik i konstytucjonalista prof. Waldemar Gontarski, według którego akcja CBA była nielegalnym "testem na predyspozycje przestępcze" urzędników.

Jego zdaniem prowokacja była nieuzasadniona, ponieważ najpierw musiała pojawić się wiarygodna informacja o prawdopodobnym dokonaniu przestępstwa. Tymczasem Piotr R. i Andrzej K. nie pomogli w odrolnieniu żadnej działki. Urzędnicy z ministerstwa Leppera przekonująco zeznawali, że istniejące procedury miały zapobiegać korupcji.

- To partactwo. Na tej sprawie zrobiłem drugą habilitację. W europejskim systemie prawnym nie jest możliwe, by proponować łapówkę i tym samym sprawdzać uczciwość wybranych osób. Najpierw musi zaistnieć przestępstwo, a potem trzeba to weryfikować - tłumaczy w rozmowie z WP prof. Gontarski.

6 października 2009 roku Bogdan Olewiński z Prokuratur Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie postawił szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariuszowi Kamińskiemu zarzuty przekroczenia uprawnień i popełnienia przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów.

Zarzuty postawiono także Maciejowi Wąsikowi i dwóm wyższym oficerom CBA. Status pokrzywdzonego uzyskali m.in. Andrzej Lepper oraz urzędnicy objęci nielegalną inwigilacją, wśród nich "Maria"/"Magdalena"/"Mira".

- Chodziłam na rozprawy. Co mnie uderzyło, to pewność siebie oskarżonych. Oni twierdzili, że wszystko robili dla Polski - wspomina współpracownica Leppera.

Andrzej Lepper nie doczekał rozstrzygnięcia.
Popełnił samobójstwo w 2011 roku. Według śledczych badających jego śmierć powodowały nim depresja związana z postępowaniami karnymi, rozpad i bankructwo finansowe partii. Po tej tragedii w jego imieniu sprawę kontynuowali brat i matka (oboje zmarli w ostatnich latach).

W marcu 2015 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał Mariusza Kamińskiego, jego zastępcę Macieja Wąsika oraz funkcjonariuszy CBA za winnych przekroczenia uprawnień.

Kamiński i Wąsik zostali skazani na trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk w administracji publicznej i instytucjach państwowych.

Sąd wyższej instancji złagodził wyrok.
Oskarżeni zostali skazani na 2 lata więzienia i 5-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych.




https://wiadomosci.wp.pl/mariusz-kaminski-i-maciej-wasik-znow-oskarzeni-sprawila-to-osoba-ktorej-dali-kryptonim-maria-6972635910441600a

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka